Niemcy przywracają elektrownie na węgiel brunatny. Polscy górnicy: ale jak to?
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego, prezesa Instytutu Energetyki Odnawialnej, we wrześniu polska energetyka była coraz bardziej zbliżona do tej niemieckiej. Jeszcze więcej energetycznych podobieństw z naszymi zachodnimi sąsiadami widzą związkowcy. Ci właśnie dowiedzieli się, że Niemcy, głównie ze względu na niedobory gazu, reaktywują swoje elektrownie węglowe. Z tego względu uważają, że umowa społeczna, zakładająca zamykanie polskich kopalń do 2049 r., nie ma już racji bytu.
Dla Polski i jeszcze paru innych krajów europejskich miniony wrzesień był najcieplejszym w historii pomiarów i ma to też swoje energetyczne konsekwencje. Wszak słońca była całkiem sporo, ale wiatru tradycyjnie o tej potrze mało. Dlatego nasz miks energetyczny przybrał postać węglowo-odnawialnego, bardzo podobnie jak w Niemczech.
Polska energetyka staje się coraz bardziej zbliżona do niemieckiej. Dla obu systemów energetycznych najtańsza i najkorzystniejsza jest energetyka wiatrowa, ale zazwyczaj sierpień i wrzesień nie są wietrzne, a to układa się w miks słoneczno-węglowy - nie ma wątpliwości Grzegorz Wiśniewski.
Ale są też energetyczne różnice między Berlinem a Warszawą. Zgodnie z danymi ENTSO-E na koniec września odstawiliśmy na remontowy bok prawie 7 GW węglowych mocy. Ich ponowne włączanie rozpoczęło się w październiku,. Z kolei Niemcy przywracają do pracy elektrownie opalane węglem brunatnym, które do marca 2024 r. mają być receptą na niedobory gazu. To bardzo podoba się polskim związkowcom górniczym.
Umowa społeczna z terminem do 2049 r. jest fikcją
Przypomnijmy: pod koniec maja 2021 r. rząd i górnicze związki zawodowe podpisały umowę społeczną. Uzgodniono, że dokument wejdzie w życie, jak tylko będzie notyfikowany przez Komisję Europejską, co nie stało się do teraz. Umowa zawiera m.in. harmonogram zamykania polskich kopalń, który w pierwotnej wersji kończył się terminem 2049 r., czyli raptem na rok przed założoną neutralnością klimatyczną całej UE. Teraz, w dobie przywracania do pracy niemieckich elektrowni węglowych, te wcześniejsze ustalenia wymagają, ich zdaniem, pilnej korekty.
Umowa społeczna jest fikcją. Wszak póki energetyka odnawialna nie króluje w naszym miksie energetycznym, nie możemy sami niszczyć naszego potencjału węglowego, który okazuje się przydatny w różnych sytuacjach - twierdzi Bogdan Tkocz z Solidarności w Tauron Serwis.
Jego zdaniem to też pokazuje, że wcześniej w Polsce wszyscy się mylili: rząd i opozycja, spychając uparcie węgiel na boczny tor.
Rację mieli tylko związkowcy, którzy od początku krytykowali unijną politykę klimatyczną UE - uważa Tkocz.
Więcej o umowie społecznej przeczytasz na Spider’s Web:
Bloki węglowe gwarancją dla całego systemu?
Związkowcy z Tauron Wytwarzanie napisali w tej sprawie do Marka Wesołego, kolejnego już pełnomocnika premiera ds. górnictwa węglowego i transformacji spółek energetycznych. Przekonują, że brakuje gwarancji dotyczących dalszego losu bloków węglowych po 2025 r., co jest groźne dla całego systemu energetycznego.
Pracownicy chcą, by nasze jednostki pracowały ciągle, stanowiąc gwarancje mocy dla krajowego systemu energetycznego - czytamy w liście związkowców.
Górnicy twierdzą, że bloki węglowe muszą stanowić żelazną rezerwę, która - jak pokazuje to obecna sytuacja w Niemczech - okazuje się niekiedy niezbędna. Problemem jest też zbyt duży import energii, co blokuje z kolei prace jednostek węglowych. W efekcie też na koniec sierpnia br. przy kopalniach było aż 3,8 mln t węgla, czyli najwięcej od września 2021 r. (3,75 mln t).
Żądamy stanowczych działań, gdyż dziś bez żadnego pomysłu, bez uzasadnienia ekonomicznego i społecznego tracimy suwerenność energetyczną, likwidując tym samym bezpowrotnie setki tysięcy miejsc pracy, doprowadzając do zubożenia wielu regionów Polski - piszą związkowcy do Marka Wesołego.