REKLAMA

Polska transformacja energetyczna leży i kwiczy. Nikt już o niej nie pamięta 

Kilka lat temu rząd Mateusza Morawieckiego przekonywał, że całą transformację energetyczną kraju ma już zaplanowaną. I że przy tej okazji będziemy podążać własnym tempem i kierunkiem, bez dyktatu Brukseli. Polscy górnicy mieli dzięki temu fedrować jeszcze przez ponad ćwierć wieku, a spółki wydobywcze miały odważniej celować w OZE po tym, jak przeniosą swoje aktywa węglowe do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Na razie jednak nic z tego się nie udało, a przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych udają, że nie wiedzą, o co chodzi.

transformacja-energetyczna-neutralnosc-klimatyczna-raport
REKLAMA

Podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna między rządem a górnikami, miała być startem polskiej transformacji energetycznej. Dokument zawierał m.in. harmonogram zamykania kopalni, który miał kończyć się w 2049 r., czyli raptem na rok przed zaplanowanym osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. Do tego dochodziły gwarancje pracy dla górników, indeksacja ich wynagrodzeń, czy jednorazowe odprawy. Uzupełnieniem tej umowy miała być NABE, która w pierwszej kolejności miała posprzątać aktywa węglowe po spółkach energetycznych, co z kolei miało im ułatwić inwestowanie w odnawialne źródła energii ku radości wszystkich Polaków i ich rachunków za prąd. Teraz, na sam koniec obecnej kadencji parlamentarnej, jest już jasne, że nic z tego się nie udało. Co gorsza rząd dalej idzie w paliwa kopalne, stawiając przy okazji unijny Zielony Ład w szeregu największych wrogów.

REKLAMA

Umowa społeczna, czyli czeski film: nikt nic nie wie

W tym czasie premier Mateusz Morawiecki miał czterech pełnomocników ds. górnictwa. Zmieniali się mniej więcej co rok. Najpierw był Adam Gawęda, potem Artur Soboń, następnie Piotr Pyzik i teraz na tym stanowisku jest poseł PiS z Rudy Śląskiej Marek Wesoły. 

Najpierw umowa społeczna, a potem NABE, bo umowa społeczna jest podstawą, jest taką „matką” wszystkich następnych kroków, bo tu definiujemy, co chcemy, w którą stronę i jak - twierdził na początku 2022 r. Piotr Pyzik.

Pod koniec 2022 r., tuż przed utratą na rzecz Wesołego fotela górniczego pełnomocnika, Pyzik zapewniał, że umowa społeczna jak najbardziej obowiązuje, chociaż jej sygnatariusze uzgodnili między sobą, że musi w pierwszej kolejności być notyfikowana przez Komisję Europejską.

W mocy pozostaje umowa społeczna z harmonogramem stopniowego wygaszania aktywów produkcyjnych węgla kamiennego do 2049 r. Trwa proces notyfikacji polskiego programu dla górnictwa w Komisji Europejskiej - przekonywał Pyzik w grudniu 2022 r.

Piotr Pyzik nie jest już odpowiedzialny w Ministerstwie Aktywów Państwowych za górnictwo a za dialog społeczny. Ale z jego wcześniejszych wypowiedzi wprost wynika, że uczestniczył w procesie notyfikacji tej umowy i coś na ten temat powinien wiedzieć. Zapytaliśmy go o to przy okazji zorganizowanej przez Polską Zieloną Sieć debaty na temat przyszłości terenów pogórniczych.

Nie mam żadnej wiedzy na ten temat, to pytanie do pełnomocnika Wesołego - odpowiedział nam krótko Piotr Pyzik.

Związkowcy: nikt nas o notyfikacji nie informuje

Od wielu miesięcy co pewien czas pytanie o umowę społeczną i jej brukselską notyfikację zadajemy też związkowcom. Teraz, chwilę przed wyborami, większość z nich woli pozostać anonimowa. Ale ich opinie o tym dokumencie są bardzo podobne.

Nikt nas o niczym nie informuje. Słyszymy, że mamy czekać, bo przecież może zmienić się jeszcze opcja polityczna - dowiaduje od przedstawicieli jednej z większych central związkowych.

O dalsze losy umowy społecznej i jej notyfikację przez KE pytam też Wacława Czerkawskiego, szefa OPZZ województwa śląskiego. Od ministra Sasina i pełnomocnika Wesołego od miesięcy mają słyszeć to samo: rozmowy trwają.

Podobno w rozmowach z KE są na etapie pytań. Ale dalej nie wiadomo, kiedy możliwa jest notyfikacja tej umowy - twierdzi Czerkawski.

Od innych słyszę, że być może to celowe przeciąganie liny przez rząd, żeby w ten sposób postawić górników pod ścianą. Od tygodni ponoć tłucze im się do głów, że jak opozycja wygra wybory, to wszystko pójdzie do zmiany. Łącznie z ostatecznym terminem zamykania polskich kopalń, na razie wyznaczonym na 2049 r.

NABE też jest na pasku politycznym

Rząd podobnie jak umowę społeczną, tak samo traktuje NABE i tym samym całą transformację energetyczną. Przecież jeszcze w maju br. Jacek Sasin twierdził, że termin powołania Agencji do życia przesuwany jest kolejny raz w czasie ze względu na inżynierię finansową. Ale i tak powinien być sfinalizowany w kilka tygodni. Tymczasem jesteśmy na początku października i już wiadomo, że w tej kadencji Sejm się tym jednak nie zajmie. Obecny pełnomocnik ds. górnictwa Marek Wesoły wie czyja to wina. 

W komisjach senackich zgłoszono poprawki - tłumaczył we wrześniu br.

Więcej o transformacji energetycznej przeczytasz na Spider’s Web:

Ale nie tylko opozycja celuje w opóźnienie NABE. Swoje dokładają też zaplanowane w tym roku wybory.

REKLAMA

Gdyby to nie był rok wyborczy, to w normalnym trybie do końca roku powinniśmy zamknąć kwestię NABE. Ze względu na rok wyborczy mamy małą perturbację - twierdzi Marek Wesoły.

I zaraz potem pada kolejna obietnica dotycząca NABE: ta ma mieć sporą szansę, jak twierdzi pełnomocnik premiera ds. górnictwa, żeby powstała 1 stycznia 2024 r. Ale wiadomo: jeśli to PiS wygra wybory.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA