Te mieszkania mogły być supertanie, mogły być hitem. Teraz rząd to naprawia
Jest kolejna zmiana w programie dopłat do kredytów Pierwsze Klucze. Tą zmianą rząd Tuska chce wskrzesić program rządu Morawieckiego, który był genialny, ale nie chwycił. Chodzi o kooperatywy mieszkaniowe. Skrzykujesz przynajmniej trzy osoby i sami budujecie sobie bloczek albo kupujecie kamienicę do remontu od gminy, a na wszystko można dostać spore bonifikaty. Tylko skąd na to pożyczyć pieniądze?

Tak, mieszkanie też można wybudować sobie samemu, nie tylko dom jednorodzinny. Wystarczy skrzyknąć trzy osoby, założyć kooperatywę mieszkaniową i wybudować sobie tanio bloczek. Nawet bardzo tanio, bo nie tylko bez marży dewelopera, systemem gospodarczym, ale z dodatkowymi rabatami od gminy na zakup ziemi pod budowę.
Kooperatywa mieszkaniowa – co to?
To wszystko umożliwiła ustawa sprzed dwóch lat powołującą do życia ten nowy byt, jakim jest kooperatywa mieszkaniowa. Pisałam o tym w Bizblog i przyznaję, że zachwycałam się tą koncepcją.
No bo tak, dzięki temu że przynajmniej trzy osoby założą kooperatywę i będą współpracować, żeby wybudować sobie mieszkanie na własne potrzeby, ewentualnie dla własnych dzieci, mogą uzyskać od gminy rabat na zakup terenu, spłacać jej ten zakup w ratach nawet przez 20 lat, a nawet dostać jakieś umorzenie części należności.
Można też w ramach kooperatywy nie budować od zera, ale kupić od gminy preferencyjnie zrujnowaną nieruchomość - również na raty i z bonifikatą - i ją wyremontować. Gmina w ten sposób zyskuje pieniądze, żeby wyremontować sobie inne nieruchomości i jeszcze dostaje od rządu na zachętę grant na infrastrukturę, żeby jej się chciało kiwnąć palcem.
Tylko problem w tym, że gminom palcem nie chciało się przez te dwa lata kiwnąć, a kooperatywy są tylko na papierze.
Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:
Dom w Konstancinie za 3,5 tys. za mkw.
No dobra, kilka pewnie jednak powstało, o jednej takiej inicjatywie napisał „Dziennik Gazeta Prawna”, opisując gościa, który zebrał kilka osób i wybudowali sobie cztery dwulokalowe szeregówki w Konstancinie Jeziornej, więc lanserskiej podwarszawskiej miejscowości. Cena? Kosztowało ich to 3,5 tys. zł za mkw. i to z ziemią kupioną komercyjnie, a nie od gminy z jakimiś rabatami. Owszem, to było sześć lat temu, ale musicie wiedzieć, że ceny w Konstancinie mogą zupełnie nie odstawać od tych warszawskich, więc 3,5 tys. zł robi wrażenie.
Ale to pojedyncze przypadki, a kooperatywy generalnie są martwe z dwóch powodów. Po pierwsze, gminy wcale nie chcą sprzedać niczego z rabatami, bo boją się oskarżeń, że doszło do jakiegoś kolesiostwa i korupcji. Po drugie, budowy w ramach kooperatywy nie ma z czego sfinansować. Jak macie z kolegami gotówkę, spoko. Ale jak chcecie budować na kredyt, to żaden bank wam go nie da, bo taka budowa nie wpasowuje się w normalny kredyt hipoteczny.
Można coś załatwić w bankach spółdzielczych, które są bardziej elastyczne, ale to też wymaga determinacji. Ostatecznie więc łatwiej ludziom zadłużyć się po uszy i kupić drogo od dewelopera zamiast budować samemu, choćby i dwa razy taniej.
Kolejne zmiany w programie dopłat Pierwsze Klucze
No i po dwóch latach od wejścia w życie ustawy o kooperatywach w końcu ktoś sobie o nich przypomniał, skumał, jaki jest problem i postanowił go rozwiązać. I oto okazuje się, że kooperatywy zostaną wciągnięte do programu dopłat kredytowych Pierwsze Klucze forsowanego przez ministra rozwoju Krzysztofa Paszyka. Mądry ruch. Problem w tym, że ten program może nigdy nie wejść w życie.