Rząd dopłaci do kredytów mieszkaniowych. Biedni i budujący domy dostali piękny prezent
Będą pieniądze na rynek pierwotny. Program dopłaty do kredytów „Pierwsze klucze” miał odciąć od rządowego wsparcia wszystkie nieruchomości spoza rynku wtórnego. Niezbyt to było mądre, ale ważny jest wizerunek i komunikat wysłany w świat przez ministerstwo: nie będziemy napychać kieszeni deweloperom. Ale właśnie nastąpił zwrot akcji: niektóre nowe domy i mieszkania też załapią się na dopłaty.

Nowy program dopłat do kredytów jest wielką kością niezgodny między koalicjantami. I niezłą komedią, bo szef resortu rozwoju z PSL co rusz ogłaszał, że dogadał się w końcu z koalicjantami z Polski 2050 i Lewicy, a tamci twierdzili, że nic o tym nie wiedzą. Jak już minister Paszyk pokazał nowe założenia programu, to okazało się, że daleko jeszcze mu do wejścia na ścieżkę legislacyjną, bo odbyła się kolejna bitwa. Trochę to potrwało, żeby projekt został wpisany do wykazuj prac rządu. Ale w końcu został.
Aż tu nagle wolta.
Nie tylko rynek wtórny
Programem dopłat kredytowych miał zostać objęty tylko rynek wtórny nieruchomości. I niby miał mieć bezpieczniki, żeby nie spowodować wzrostu cen, ale przecież rynek wtórny i niski limit ceny, w dużych miastach bardzo niski, oznacza dopłaty do starych, nieefektywnych energetycznie lokali. To po pierwsze.
A po drugie, limit zarobków też jest do niczego, bo przekroczenie progu dochodowego wcale nie eliminowałby z dopłat, a jedynie ich zmniejszenie o 50 proc. w przypadku singli i o 25 proc. w przypadku gospodarstw wieloosobowych. W praktyce zatem rządowa kasa spokojnie może płynąć nie tylko do potrzebujących, ale właśnie do zamożnych, którzy żadnej pomocy nie potrzebują.
Aż właśnie ktoś poszedł po rozum do głowy i w pewnym zakresie oba te problemy przynajmniej częściowo naprawił. Okazuje się bowiem, że projekt ustawy został tak zmieniony, że już nie tylko rynek wtórny będzie mógł skorzystać z dopłat, ale również rynek pierwotny, ale tylko, jeśli mówmy o budowie nowego domu systemem gospodarczym albo nowych mieszkań, ale jedynie w ramach budownictwa społecznego, jak SiM-y, TBS-y i spółdzielnie.
Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:
Wsparcie nie tylko dla bogatych
No i to jest dobra wiadomość, bo z jednej strony dopłaty pójdą częściowo na budowę nowych murów, co jest ważne z punktu widzenia efektywności energetycznej naszych zasobów mieszkaniowych. A z drugiej strony dopłaty mogą trafić do tych, którzy naprawdę potrzebują wsparcia w zdobyciu miejsca do życia. TBS-y i SiM-y mają własne warunki stawiane lokatorom, co wyeliminuje na tym froncie osoby zamożne, które stać na kredyty na warunkach rynkowych.
To w ogóle pierwszy raz w historii, kiedy dopłaty kredytowe mogą trafić do lokatorów TBS-ów i SIM-ów w postaci wsparcia partycypacji w nich czy lub wkładu mieszkaniowego. I to daje nadzieję, że politycy powoli się jednak czegoś uczą.
Ale do poziomu „pro” jeszcze im daleko. Bo jednocześnie do ustawy nie wpisano wcale późniejszego zakazu sprzedaży takich mieszkań. A Polak potrafi. Żeby się nie okazało, że budownictwo społeczne przekształci się w rekiny kapitalizmu i i tak mieszkania wylądują ostatecznie na rynku komercyjnym.
I tylko tych domów budowanych systemem gospodarczym nie będę się czepiać. Czytałam, że niektórzy eksperci śmieją się z tego, bo program ma wspierać rodziny w zakupie pierwszego lokum, a kto normalny jako pierwsze lokum buduje dom? Otóż to jest perspektywa dużego miasta. W małych miejscowościach i na wsiach to akurat zupełnie normalne - wyprowadzasz się od rodziców, kiedy wychodzisz za mąż/żenisz się, a jak stanąłeś przed ołtarzem, masz kolejne zdanie: syn, drzewo i koniecznie dom.
Czy te zmiany w projekcie i uchylenie drzwi również na nowe nieruchomości spowoduje zmianę nastrojów wokół programu? Absolutnie nie. Czeka nas o niego jeszcze bardzo długa wojna, która rozgrywa się głównie pomiędzy Polską 2050 a ministrem rozwoju Krzysztofem Paszykiem. A premier Tusk ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie niż godzenie dwóch niesfornych dzieci w piaskownicy.