Czy zamieszanie na rynkach wywołane przez zagrywki celne Donalda Trumpa może odwieść Radę Polityki Pieniężnej od obniżki stóp procentowych? Ekonomiści potwierdzają, że zamieszanie na rynkach na pewno będzie miało wpływ na inflację. A w końcu między innymi od jej zachowania zależy reakcja RPP. Pierwsze efekty decyzji USA już widać.

Dokładnie tydzień temu prezes NBP Adam Glapiński zapowiedział złagodzenie polityki monetarnej i obniżkę stóp procentowych. Do końca 2025 r. koszt pieniądza miałby się obniżyć o nawet 1 pkt. proc.
Jeśli napłyną dane, że płace rosną wolniej (…), jeśli wskaźniki inflacji, także bazowej, będą malały (…), jeśli nie będzie żadnego negatywnego sygnału z zewnątrz, np. ceny ropy nadal będą lepsze, jeśli nie napłynie sygnał z rządu, że jednak elektryczność nie wystrzeli (…), to nie wykluczam, że złożę wniosek [o obniżenie stóp - przyp. red.] – zapowiedział szef NBP.
Jak podkreślił, przy spełnieniu tych warunków poparłby cięcia o 50 pb., w innym przypadku o 25 pb. Główna stopa NBP referencyjna obniżyłaby się wtedy odpowiednio do 5,25 proc. lub 5,5 proc. Adam Glapiński nie wykluczył, że do pierwszej od października 2023 r. obniżki mogłoby dojść już w maju.
Można się spodziewać, że te zapowiedzi wprawiły w wyśmienite humory miliony polskich kredytobiorców. W końcu to oni najbardziej skorzystają na obniżce stóp. Zresztą rynek bardzo szybko to potwierdził, bo stawki WIBOR, od których zależy wysokość rat 99 proc. kredytów w PLN, zaczęły spadać już następnego dnia.
I wtedy wchodzi cały na czarno łabędź wyhodowany przez Trumpa
Byłoby naprawdę super, prawda? Niestety, dokładnie tego samego dnia, do „wyzwalania” Ameryki zabrał się Donald Trump. Tu słowo wyjaśnienia: czarny łabędź (ang. black swan) to określenie używane w ekonomii, finansach i analizie ryzyka, które opisuje wydarzenie rzadkie i nieprzewidywalne, ale o ogromnych konsekwencjach. Za takie uważa się wybuch pandemii covida i wybuch wojny na Ukrainie, ale też wprowadzenie nieproporcjonalnie wysokich obciążeń celnych na towary sprowadzane do USA.
Prezydent USA ogłosił nałożenie ceł na niemal wszystkich partnerów handlowych. Rynki szybko zaczęły wariować ze strachu, giełdy spłynęły czerwienią, obligacje i waluty poszły pod młotek. To szaleństwo trwało do środy. Donald Trump zmienił wczoraj nagle zdanie i postanowił wstrzymać wprowadzenie ceł na 90 dni. Z jednym wyjątkiem: Chin, które jako jedyne poszły na zwarcie i zaczęły się licytować z USA na coraz wyższe stawki celne.
Biorąc pod uwagę brak szacunku, jaki Chiny okazały światowym rynkom, niniejszym podnoszę taryfę nałożoną na Chiny przez Stany Zjednoczone Ameryki do 125 proc., ze skutkiem natychmiastowym – ogłosił Trump w mediach społecznościowych.
Mimo ewidentnej eskalacji w stosunkach z Pekinem rynki odetchnęły amerykańskie giełdy zakończyły dzień na efektownych plusach, a dzisiaj w ich ślady poszły wszystkie najważniejsze rynki. Ekonomiści ostrzegają jednak, że odroczenie wejścia ceł nic tak naprawdę nie zmienia. Ba, będziemy oglądać prawdopodobnie otwarty konflikt między dwie supermocarstwami.
90-dniowe wstrzymanie taryf przez Donalda Trumpa wywołało na światowych rynkach potrzebę zakupów, ale podstawowe problemy nie zniknęły – zauważył Billy Leung, strateg inwestycyjny Global X ETFs.
Trump wprowadza cła. Co z inflacją w Polsce?
Obserwując rozchwiane rynki i spodziewając się potwornego zamieszania w handlu międzynarodowym, również w Polsce, można się zastanawiać, czy obietnica prezesa Glapińskiego o rychłych cięciach kosztu pieniądza wciąż jest aktualna. Cła nałożone na kraje UE zostały odroczone, ale nie odwołane, na dodatek i tak weszła stawka bazowa w wysokości 10 proc. nałożona na wszystkie kraje handlujące w USA. Czy to oznacza wzrost inflacji? Sprawą zajęli się ekonomiści Banku Pekao.
Premier Donald Tusk mówił ostatnio, że według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4 proc. Trzeba sobie zdawać sprawę, że na tym etapie jest to bardzo zgrubny szacunek oparty na wielu założeniach przy dużej niepewności co do dalszych działań uczestników wojny celnej – ocenili analitycy Pekao.
Więcej wiadomości na temat ceł wprowadzonych przez USA
Podobnie jest z wpływem amerykańskich ceł na inflację. Pojawiły się już pierwsze efekty, które mogą mieć wpływ na zachowanie wskaźnika cen w Polsce i w krótkiej perspektywie będą one działać na rzecz jej obniżenia.
Od „dnia wyzwolenia” mocno spadają ceny surowców, głównie energetycznych. Najbardziej namacalnym przykładem jest rynek ropy naftowej, której ceny spadły do poziomów nienotowanych od czterech lat, czyli od czasu, gdy świat wychodził z pandemii COVID-19 – zauważyli w komentarzu.
Jak tłumaczą, jeśli cena ropy utrzyma się w okolicach 60 dolarów na dłużej, to w ciągu 1-2 miesięcy przełoży się to na obniżkę cen paliw na stacjach benzynowych o ok. 7 proc.
Cena benzyny czy diesla zbliży się do 5,60-5,70 zł za litr. To samo w sobie obniży nam inflację nawet o 0,35 pkt. proc. Przy ostatnim gołębim zwrocie może to być kolejny czynnik zachęcający Radę do większej obniżki stóp procentowych na najbliższych posiedzeniach. Widzimy cięcie stóp w maju i czerwcu o 50 pb na każdym posiedzeniu – podsumowali ekonomiści Banku Pekao.