Niemiecka koalicja koniec końców dogadała się w sprawie ustawy legalizującej marihuanę, która ma wejść w życie od 1 kwietnia br. Tymczasem w Polsce na nowo rozgorzała dyskusja o legalnym skręcie, po tym jak druga najważniejsza osoba w państwie po prezydencie powiedziała wprost, że jest za depenalizacją posiadania marihuany na własny użytek. Przy okazji krajowy budżet mógłby liczyć na spore doładowanie.
Niemcy są bardzo blisko legalnej marihuany. Socjaldemokraci z SPD, liberałowie z FPD i Zieloni dogadali szczegóły projektu ustawy, którą w drugiej połowie lutego powinien przyjąć Bundestag, tak żeby regulacje zaczęły obowiązywać od 1 kwietnia. Nowe przepisy zakładają, że posiadanie do 25 gramów suszu na własny użytek od 18. roku życia ma już nie być karane. Marihuanę będzie można kupić w klubie konopnym, jego członkowie będą mogli również uprawiać do trzech krzaków w domu na osobę. Jednocześnie konopie indyjskie będą, o ile projekt ustawy będzie przyjęty, usunięte z ustawy o narkotykach. Same kluby konopne zaś nie będą mogły mieć więcej niż 500 członków, przy czym każdy z nich będzie musiał mieć skończone 18. rok życia. Zakazane będzie również członkowsko w więcej niż jednym tego typu klubie konopnym. I jeszcze jeden warunek: młodzież do 21. roku życia może pobierać z takiego klubu maksymalnie 30 gramów suszu miesięcznie, przy zawartości psychoaktywnego THC nie większej niż 10 proc.
Przepisy stanowią prawdziwy kamień milowy w nowoczesnej polityce antynarkotykowej, która wzmacnia profilaktykę i poprawia zdrowie oraz ochronę dzieci i młodzieży - twierdzą przedstawiciele niemieckiej koalicji rządzącej.
Wśród korzyści przyjęcia takiego a nie innego prawa wymieniane są także te ekonomiczne. Wszak legalizacja marihuany ma przynieść niemieckiemu budżetowi dodatkowe miliardy euro dochodów podatkowych. Już w 2021 r. wyliczano, że Niemcy na legalnym skręcie mogą zarobić ok. 4,7 mld euro rocznie. W Czechach z kolei liczą na bonusowe 2 mld koron (niecałe 350 mln zł).
Marihuana legalna też w Polsce? Marszałek Sejmu jest za
Rynek konopi indyjskich cały czas puchnie. Jak wykazuje to raport New Frontier Data, w 2022 r. sprzedaż produktów z CBD zamknęła się w UE na poziomie 10,1 mld euro. I coraz głośniej mówi się o skoku do 2025 r. do sumy 13,6 mld euro. Warto też pamiętać, ze legalna marihuana to nie jedynie dodatkowe dochody budżetowe, ale również nowe miejsca pracy. U naszych zachodnich sąsiadów mówi się nawet o 27 tys. nowych etatów. A jak mogłoby to wyglądać w Polsce? Szacunki mówią o przepalaniu nawet 500 ton marihuany co rok w kraju nad Wisłą. Licząc uśrednioną działkę dilerską po 50 zł, wychodzi 22 mld zł obrotu. I tylko z tytułu akcyzy i podatku VAT w ten sposób do budżetu trafiłoby 9,2 mld zł. Być może jest też ku temu coraz bliżej. Jak się okazuje cienia logiki w karania karnym za posiadanie marihuany nie widzi Szymon Hołownia, marszałek Sejmu.
Trzeba przede wszystkim zdepenalizować posiadanie na użytek własny. Państwo ma naprawdę inne rzeczy do roboty, niż ganianie za to, że jest jeden skręt czy dwa marihuany gdzieś w tym czy innym miejscu - stwierdził w trakcie Kongresu Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Amsterdamie.
Z tej zielonej chmury cały czas może być mały deszcz
Ale też trudno zakładać, że taka a nie inna deklaracja marszałka Sejmu ruszy jakąś legislacyjną lawinę i faktycznie będzie coraz bliżej legalnej marihuany w Polsce. Po pierwsze rytm regulacyjny wyznacza kalendarz wyborczy - wyjątkowo naładowany przez kolejne miesiące: na początku kwietnia wybory samorządowe, a na początku czerwca te do Parlamentu Europejskiego. Władza nie chce w przedwyborczym czasie nigdy drażnić konserwatywnego elektoratu więc na żadną inicjatywę dotyczącą konopi indyjskich nie ma w tym czasie co liczyć.
Więcej o marihuanie przeczytasz na Spider’s Web:
Inna sprawa, że do tej pory polscy politycy traktowali marihuanę wyłącznie jako wyborczą dźwignię. Zawsze przy pomocy skręta łatwiej przypodobać się młodemu wyborcy, który i tak nie będzie potem weryfikował składanych obietnicy. Właśnie na tej zasadzie, w poprzedniej kadencji Sejmu, w styczniu 2020 r., powstał Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany, który zdołał zebrać się góra z 2-3 razy. Była mowa o jakieś inicjatywie ustawodawczej w kierunku hodowli na własny użytek, ale znowu na słowach się tylko skończyło. W tej kadencji mamy do czynienia z podobną próbą: w grudniu 2023 r. Konfederacja poinformowała, że powołała do życia nowy Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany.
Jesteśmy wolnościowcami i uważamy, że każdy dorosły człowiek co do zasady może robić wszystko, nawet sobie szkodząc, dopóki nie narusza, wolności drugiego człowieka. Na tym polega różnica między dorosłym i dzieckiem, że dziecku można coś zakazać, żeby sobie nie zrobiło krzywdy, a dorosły to jest ktoś, kto sam decyduje, co zrobić ze swoim życiem i ponosi za to odpowiedzialność - stwierdził współzałożyciel Zespołu Konrad Berkowicz z Konfederacji.