REKLAMA

Mały domek na wsi lepszy niż apartament w Warszawie? Kowalski lubi to

Polacy co jakiś czas zmieniają preferencje dotyczące zakupu nieruchomości. Do 2006 r. królowały bloki, potem zaczęła rosnąć popularność na domy, która trwała aż do 2016 r. Następnie do ogłoszenia epidemii, społeczeństwo zaczynało przedkładać znów mieszkanie w bloku. Jednak czas izolacji podczas pandemii odwrócił karty, gdzie wielu decydowało się na wyprowadzkę z mieszkań do domów. Zobaczcie, czy ta tendencja ma szanse się utrzymać, czy może za jakiś czas powróci blokowa betonoza.

Mały domek na wsi lepszy niż apartament w Warszawie? Kowalski lubi to
REKLAMA

Domy to miejsce zamieszkania przeważającej większości Polaków. Deklaruje tak aż 58,7 proc. z nas, sugerują dane Eurostatu za 2023 r. Nasze preferencje wyraźnie się jednak w ciągu ostatnich lat zmieniały. Ostatnim rokiem, w którym w Polsce królowały bloki, był rok 2006. Potem górą zaczęły być już domy i przez kolejne lata ich przewaga rosła. Powód był prosty - większość nowych mieszkań powstawała w ramach inwestycji indywidualnych, a nie deweloperskich.

REKLAMA

Dopiero w 2016 r. na prowadzenie wyszli deweloperzy i stan ten trwa do dziś. Zanim jednak tak się stało, to przez lata w Polsce więcej powstawało domów jednorodzinnych niż mieszkań w blokach, które przede wszystkim budują deweloperzy. W efekcie z roku na rok rósł odsetek obywateli mieszkających w domach jednorodzinnych. Szczyt został osiągnięty w 2016 r., kiedy nawet 57 proc. Polaków mieszkało w domach - mówi Bartosz Turek, główny analityk Hreit.

 class="wp-image-2535229"

W jego ocenie potem trend ten się zmienił i aż do 2019 r. odsetek osób mieszkających w blokach zaczął rosnąć. Trudno się temu dziwić, skoro więcej powstawało mieszkań w blokach, niż budowano domów jednorodzinnych. Sam mechanizm nie tłumaczy jednak powodów, dla których zaczęliśmy raptem przedkładać mieszkanie w bloku nad dom jednorodzinny.

Z punktu widzenia zasobności portfeli Polaków lata 2016-2019 upłynęły pod znakiem w miarę stabilnych kosztów budowy domów, rosnących wynagrodzeń i spadającego bezrobocia.

Problemem tylko przejściowo mogła być dostępność kredytów, bo w 2016 r. chwilowo zdolność kredytowa spadła, a rekomendacja S kazała bankom wymagać 15 proc. wkładu własnego w 2016 r. i potem 20 proc. wkładu w 2017 r. Dostępność kredytów ze sporym opóźnieniem, ale może wpływać na to, ile domów jest oddawanych do użytkowania- ocenia Bartosz Turek.

I dodaje, że dom co do zasady jest przecież rozwiązaniem droższym w zakupie niż skromne mieszkanie z segmentu popularnego. Zmiany w obszarze możliwości finansowych nie były jednak aż tak duże, aby uzasadnić stanowcze odejście od domów na rzecz mieszkań w latach 2016-2019.

Zdaniem eksperta ciekawym tropem może być za to proces starzenia się społeczeństwa. Jest to o tyle ważne z punktu widzenia popytu na mieszkania, że wraz z coraz bardziej zaawansowaną jesienią życia więcej osób może decydować się na sprzedaż wymagającego zachodu domu i przeprowadzkę do mieszkania, gdzie utrzymaniem porządku i stanu technicznego bloku zajmuje się spółdzielnia lub wspólnota.

Niedługo trwała jednak supremacja mieszkań. Gwałtownie sytuację tę zmieniła epidemia. W 2020 r. mieliśmy przecież do czynienia z ogromnym wręcz popytem na działki i domy poza miastami. Popularna w niektórych zawodach praca zdalna również doprowadziła do liczniejszych wyprowadzek z miast wojewódzkich do domów - komentuje ekspert.

Stwierdza też, że jeśli ktoś nie kupił gotowej nieruchomości, tylko postanowił dom zbudować, to na efekty trzeba było poczekać przynajmniej kilkanaście miesięcy. Najpewniej to dlatego właśnie w 2020 r. nie doszło do gwałtownego wzrostu odsetka Polaków mieszkających w domach, ale na taki efekt musieliśmy czekać aż do 2022 r. Z Dostępnych dotychczas danych wynika, że od tego czasu ponad 58 proc. całej ludności Polski mieszka w domach.

Widać odbicie od dna w produkcji mieszkań

Według ekspertów są jednak solidne podstawy do tego, aby sądzić, że indukowany epidemią exodus z miast jest już za nami. Praca zdalna, choć wciąż w części firm jest hołubiona, to znowu przeważają zwolennicy co najmniej ostrożniejszego jej stosowania.

Ponadto patrząc na twarde dane GUS, zyskujemy pewność, że najbliższe kwartały będą nam przynosić znacznie większą produkcję mieszkań niż domów.

Wszystko dlatego, że obecnie sytuacja na rynku budownictwa mieszkaniowego wygląda zupełnie inaczej niż 2-3 lata temu. Już w 2023 r. deweloperzy chwycili za kielnie i zaczęli budować znacznie więcej nowych mieszkań. Stan ten trwał również w pierwszym półroczu 2024 r. To już w 2025 r. powinno spowodować, że więcej nowych mieszkań będzie oddawanych do użytkowania - zauważa Bartosz Turek.

Dla porównania dane GUS sugerują, że w 2023 r. Polacy zaczynali budować najmniej nowych domów od kilkunastu lat. Pierwsze półrocze roku 2024 r. pozwala co najwyżej powiedzieć, że odbijamy się od dna.

W pierwszym półroczu 2024 r. inwestorzy indywidualni rozpoczęli budowę mniej niż 40 tys. nowych domów – wynika z danych GUS. To co prawda więcej niż w najgorszym od 17 lat pierwszym półroczu 2023 r., ale daleko nam wciąż do wyników z lat 2017-2022, kiedy to pierwsze półrocze zamykaliśmy zwyczajowo wynikiem na poziomie od około 45 tys. do prawie 55 tys. nowych domów wznoszonych na własne potrzeby.

 class="wp-image-2535232"

Polacy podchodzą z ostrożnością do budowy domu

Według analizy Hreit głównym powodem ostrożnego pochodzenia do pomysłu budowy własnego domu jest najpewniej fakt, że wciąż mamy relatywnie wysokie stopy procentowe i drogie kredyty. Te według EBC są w Polsce najdroższe w Europie. Trudniejszy dostęp do finansowania negatywnie wpływa na skłonność do rozpoczynania budowy domu.

Nie można też zapomnieć o doświadczeniach z roku 2022, które stanowią wciąż przestrogę dla części Polaków chcących budować domy na własne potrzeby. Ma to z biegiem czasu najpewniej coraz mniejsze znaczenie, szczególnie że teraz koszty budowy są na podobnym poziomie do tych sprzed roku. Wciąż jednak wiele osób może pamiętać, że pod koniec 2022 r. koszt budowy domu był nawet o 30 proc. wyższy niż rok wcześniej (szacunki portalu wielkiebudowanie.pl).

Gwałtownie pęczniejące budżety inwestycji, na co trzeba było raptem znaleźć dodatkowe środki, to jednak nie wszystko, co dotknęło osób budujących domy 2 lata temu - twierdzi Bartosz Turek.

I przypomina, że w 2022 r. oprócz szybko rosnących cen materiałów i robocizny inwestorzy musieli mierzyć się też z gwałtownie rosnącymi kosztami kredytów, a więc też pęczniejącymi ratami zaciągniętych na budowę hipotek.

A gdyby i tego było mało, to jeśli komuś w otoczeniu skokowo rosnących kosztów zabrakło pieniędzy na dokończenie budowy, to w banku też często dostawał odmowę na prośbę o pożyczenie dodatkowych pieniędzy. Instytucje te nie tylko żądały bowiem za dotychczasowe kredyty coraz wyższych rat, ale zakręciły w 2022 r. kurki z pieniędzmi i znacznie częściej odmawiały na prośbę o nowe pożyczki - tłumaczy Bartosz Turek.

Ostatecznie drobny, chociaż wpływ na aktualną budowlaną posuchę w sektorze budownictwa indywidualnego może mieć wywołany epidemią szał na budowanie własnych domów. Jeśli ktoś wtedy przyspieszył decyzję o budowie domu, to w oczywisty sposób może się to wciąż kłaść cieniem na obecnej skali rozpoczynanych budów.

Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:

Jaka część Europejczyków mieszka w domach?

Badania wskazują, że zamiłowanie do domów jest charakterystyczne dla większości krajów Europejskich. W 20 krajach na 29 przebadanych przez Eurostat ponad połowa obywateli mieszka w domach, a nie mieszkaniach.

Szczególnie mocno widać to w Irlandii. Tam w bloku mieszka tylko jedna osoba na 10. W czołówce uplasowałaby się też Wielka Brytania, w której wg danych sprzed Brexitu aż 85 proc. obywateli mieszkało w domach. Budynki jednorodzinne królują też w Serbii, Chorwacji, Słowenii, Norwegii i Belgii, ale też na Cyprze czy na Węgrzech. We wszystkich tych krajach ponad 70 proc. obywateli mieszka w domach - podsumowuje Bartosz Turek.

REKLAMA

Eksperci Hreit podają też, że jest całkiem spora grupa krajów, w których większość obywateli mieszka w blokach. Dotyczy to tak samo krajów naszego regionu: Litwy, Estonii, Niemiec czy nawet Czech, jak i krajów dalszych: Szwajcarii, Hiszpanii, Grecji czy Malty.

 class="wp-image-2535235"
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA