Wielka łyżka dziegciu w beczce miodu – tak można by skwitować komentarz ekonomistów PKO BP do wczorajszych czerwcowych danych o stopie bezrobocia rejestrowanego w Polsce. Jak zwracają uwagę analitycy największego polskiego banku, historycznie niskiej stopie bezrobocia towarzyszy jeden z najgorszych wyników w historii, jeśli chodzi o miesięczną zmianę liczbie bezrobotnych figurujących w rejestrach powiatowych urzędów pracy. W tej chwili nie jest to wielki problem, ale za kilka-kilkanaście miesięcy może nam wybuchnąć w twarz.
Stopa bezrobocia rejestrowanego z czwórką z przodu była zapowiadana już jakiś czas temu. Prognoza ziściła się w czerwcu. „Pod koniec ubiegłego miesiąca w powiatowych urzędach pracy zarejestrowanych było 762,2 tys. bezrobotnych, tj. o 1,9 proc. mniej niż w maju br. oraz o 2,7 proc. mniej w czerwcu ubiegłego roku. Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 4,9 proc., tj. obniżyła się zarówno w skali miesiąca (o 0,1 p.proc.), jak i roku (o 0,2 p.proc.)” – podał GUS w „Sytuacji społeczno-gospodarczej kraju”. Stopa bezrobocia poniżej 5 proc., co jest najlepszym wynikiem od czasów transformacji ustrojowej w 1990 r.
Mało pracy, mniejszy spadek liczby bezrobotnych
Uwagę ekonomistów PKO BP w paczce danych o bezrobociu w czerwcu przykuły inne liczby.
W ujęciu miesięcznym liczba bezrobotnych spadła o 14,4 tys. To słaby wynik na tle sezonowym, co odzwierciedla przytłumiony popyt na pracę, widoczny we wciąż niższej niż przed rokiem liczbie nowych ofert pracy – wskazali w komentarzu opublikowanym w czwartek rano.
Jak zaznaczyli, w ciągu ostatnich dwudziestu lat gorszy wynik w czerwcu pod względem zmiany liczby bezrobotnych odnotowano jedynie w pandemicznym 2020.
Badania koniunktury wskazują na ograniczone plany przedsiębiorstw w zakresie zwiększania zatrudnienia, w związku z czym odsezonowana stopa bezrobocia w kolejnych miesiącach najpewniej pozostanie zbliżona do wyniku z czerwca – wskazują analitycy PKO BP.
Więcej wiadomości z rynku pracy w Bizblog.pl
To, co się dzieje na rynku pracy, to w dużej mierze efekt zmian demograficznych, przede wszystkim spadku liczby osób aktywnych zawodowo. Dlatego spowolnienie gospodarcze nie podbiło dotąd i nie podbije w kolejnych miesiącach stopy bezrobocia.
GUS wskazuje, że przez ostatni rok liczba aktywnych zawodowo obniżyła się o ok. 200 tys. osób – w efekcie wchodzącym na rynek czy bezrobotnym łatwiej uzyskać etat – zauważa PIE w komentarzu do wczorajszych danych GUS.
Bezrobocie nie rośnie, ale sytuacja na rynku pracy jest taka sobie
„Taką sobie sytuację na rynku pracy” potwierdza mniejsza liczba ofert zatrudnienia, która od kilku miesięcy trafia do powiatowych urzędów pracy. W ubiegłym miesiącu zgłoszono 98,2 tys. nowych ofert – o 11,8 tys. więcej niż miesiąc wcześniej i 4,3 tys. mniej niż w czerwcu 2023 r. (102,5 tys.). Na koniec miesiąca do dyspozycji bezrobotnych było 69,4 tys. ofert pracy, minimalnie mniej niż w maju (65 tys.) i o 7,5 tys. mniej niż rok wcześniej (76,9 tys.).
Nieco inaczej jest ze zwolnieniami grupowymi. Tu na fali doniesień medialnych można było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z istną plagą, ale to nieprawda. GUS podał co prawda, że w czerwcu liczba zadeklarowanych zwolnień grupowych była większa niż rok wcześniej. 30 zakładów zgłosiło, że zamierza się rozstać z 4,3 tys. pracownikami. 4,3 tys. to ponad dwa razy mniej niż w maju 2024 r. (1900) i blisko trzykrotnie więcej niż przed rokiem (1561), ale biorąc pod uwagę rzeczywistą liczbę zwolnień – to nie odbiega ona tego, co odnotowano w ciągu ostatnich dwóch lat. W czerwcu z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy zwolniono 32,2 tys. osób. W maju było to 32,6 tys., a przed rokiem – 33,3 tys.
Liczba osób zwolnionych z przyczyn zakładu pracy kształtuje się blisko historycznego minimum dowodząc, że wbrew medialnym przekazom osłabienie popytu na pracę widać głównie w redukcji wakatów, a nie po stronie zwolnień – zaznacza Dział Analiz PKO BP.
Z drugiej strony, kiedy w końcu dojdzie do odbicia w gospodarce, a zapotrzebowanie na pracowników zacznie dynamicznie rosnąć, pracodawcy zderzyć się ze ścianą.