REKLAMA

Zgarniają państwowe przywileje i się ulatniają. Tysiące Polaków tak robią

Tysiące firm w Polsce jest zakładanych tylko w jednym celu - zgarnąć wszelkie przywileje, jakie daje im państwo. Nie chodzi tu o to, żeby ten biznes wyszedł, ale skorzystać z preferencyjnego ZUS-u dla młodych przedsiębiorców. Wciąż myślicie, że firmy w Polsce padają jak muchy? Nie, to kradzież stulecia.

Zgarniają państwowe przywileje i się ulatniają. Tysiące Polaków tak robią
REKLAMA

Mamy nowy rekord w liczbie likwidowanych firm. W 2024 r. zniknęło 25 tys. spółek - o 1,5 tys. więcej niż rok wcześniej - wynika z danych Krajowego Rejestru Sądowego przeanalizowanych przez „Puls Biznesu”.

REKLAMA

Jak spojrzeć na dane Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, rekordu już nie ma, bo w ubiegłym roku wykreślono 188,6 tys. indywidualnych działalności gospodarczych. Ale to i tak dużo i zupełnie wystarczająco, żeby podnieść medialne larum, że przedsiębiorcy padają jak muchy, bo im państwo życie utrudnia.

Likwidują firmy i bardzo źle, że to się dzieje

Na szczęście „PB” o komentarz poprosił prezesa Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej (COIG) Jarosława Nowrotka, a ten z rozbrajającą szczerością powiedział, jak jest.

A jest tak:

Wiele działalności jest rejestrowanych tylko po to, by przez pewien czas korzystać z niższych składek na ZUS - powiedział Nowrotka.

I od tego właśnie powinniśmy zacząć. Konstatacja jest taka, że spoko, nic złego się nie dzieje. Tymczasem właśnie się dzieje, skoro w Polsce masowo zakładane są działalności gospodarcze tylko po to, żeby okradać ZUS.

Ktoś powie, że już lepiej, żeby ci ludzie zakładali firmy i płacili jakiekolwiek składki, niż nie robili nic, ale to złudna alternatywa. W rzeczywistości, większość z nich, gdyby nie miała drogi ucieczki w postaci założenia firmy i płacenia jałmużny do ZUS-u zamiast prawdziwych składek, pracowałaby na etacie i płaciła uczciwie składki i podatki przy okazji też.

To nie tylko moja intuicja, wprost to zjawisko nazwał też ujawniony w końcu raport ZUS, który jasno pokazał, że ulgi składkowe, w tym Mały ZUS plus, trafiają przede wszystkim do niezatrudniających i przyczyniają się do spadku zatrudnienia na etatach.

I nic dziwnego. Bo państwo startującym przedsiębiorcom uchyla nieba.

Więcej wiadomości na temat składek ZUS:

Udawanie firmy. Ile można zyskać?

Na dzień dobry, jak zakładasz firmę, dostajesz ulgę na start, która oznacza, że przez sześć miesięcy wcale nie płacisz składek na ubezpieczenie społeczne (emerytalne, rentowe i wypadkowe).

Ci, którzy w tym czasie pracują na etacie na pensji minimalnej, płacą z tytułu tych składek 525 zł ze swojej pensji brutto i dodatkowo pracodawca po swojej stronie ma 836 zł do zapłaty.

Przy średniej krajowej (prognozowanej na 2025 r.) w wysokości 8673 zł brutto, te składki po stronie pracownika to 976 zł, a po stronie pracodawcy kolejne 1555 zł.

Przy zarobkach 15 tys. zł brutto składki po stronie pracownika to 1689 zł, a po stronie pracodawcy 2689 zł.

Mija sześć miesięcy słodkiego losu przedsiębiorcy, który płaci w tym czasie 0 zł, ale po sześciu miesiącach też wcale nie zaczyna mierzyć się z rzeczywistością, bo przez kolejne 24 miesiące może skorzystać z preferencyjnych składek ZUS. To znaczy, że składki przez dwa lata można odprowadzać nie od 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, jak wszystkie inne firmy, ale możesz zadeklarować kwotę, która będzie podstawą wymiaru składek, byle nie była niższa niż 30 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia.

To znaczy, że od stycznia 2025 r. podstawa naliczania składek to minimum 1399,80 zł zł, a składki wynoszą 442,90 zł.

Czyli mamy już dwa i pół roku laby od ZUS. Ale to nie koniec, bo można z niego skorzystać z Małego ZUS plus, jeśli prowadzisz działalność gospodarczą na podstawie wpisu w CEIDG, a twoje przychody w poprzednim roku nie przekroczyły 120 tys. zł.

I wtedy przez trzy lata w ciągu pięciu lat płacisz składki proporcjonalne do dochodu uzyskanego w poprzednim roku, byle nie mniej niż od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia i nie więcej niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia, tj. kwoty odpowiedniej dla pełnych składek ZUS.

REKLAMA

To by było tyle, jeśli chodzi o prezenty. Państwo je rozdaje, bo liczy, że młode firmy dzięki ulgom nabiorą wiatru w żagle. Tymczasem my oficjalnie przyznajemy, że żadnego wiatru nie ma, jest tylko napychanie sobie kieszeni kosztem ZUS i to na granicy łamania Kodeksu pracy.

Ręce opadają.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA