Już za chwilę, bo od listopada, część przedsiębiorców będzie mogła skorzystać z wakacji składkowych, czyli nie zapłacić składki ZUS za wybrany miesiąc. No i zaczyna się rozbrajanie systemu, bo oto pewna pani adwokat poszła za ciosem i domaga się, żeby prawnicy też dostali jakieś ulgi w składkach na ZUS. Wiecie, dlaczego? Bo ona się nie uczyła na publicznej uczelni, więc państwo nic jej nie dało, dlaczego więc ona ma dawać państwu?
Wygląda na to, że wakacje składkowe są bardziej niebezpieczne, niż się wydawało. Dasz palec, wezmą całą rękę. No i ktoś właśnie próbuje robić kolejne wyłomy w systemie.
Mój wydawca ostrzegł mnie rano: tylko nie pisz żadnego hejtu na tą panią adwokat, żadnych przytyków po nazwisku, proszę! Posłuchałam z łatwością, bo pani, która jest autorką petycji dotyczącej ulg dla prawników, zastrzegła, że nie chce, by podawać jej danych personalnych, jak pisze „Rzeczpospolita”, nie wiem więc, kim ona jest.
Po co być na siłę adwokatem, skoro można być szewcem?
Ale do rzeczy. Petycja, o której mowa, wpłynęła formalnie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, a dotyczy obniżenia składek ZUS dla radców prawnych i adwokatów.
Dlaczego niby zawody, które kojarzą się z przyzwoitymi zarobkami, miałyby płacić niższe składki, niż ledwo wiążący koniec z końcem szewc? Po pierwsze dlatego, że państwo zrobiło krzywdę prawnikom, wprowadzając darmowe porady prawne, więc psuje prawnikom rynek, a kto w takiej poradni pracuje i otrzymuje za to wynagrodzenie, ale od państwa, a nie od klientów, dostaje bardzo marne stawki.
„Zmień pracę, jak ci nie pasuje” - ciśnie się na usta, idąc tokiem myślenia liberałów, którym zwykle składki na ubezpieczenie zdrowotne bardzo przeszkadzają.
Ale jest też drugi argument: pani adwokat - autorka petycji - zaznacza, że zdobyła wykształcenie za własne pieniądze, państwo nie dało jej nawet złotówki ani na studia, ani na aplikację. I tu znów brzydko przychodzi mi na myśl najprostsza riposta: trzeba się było uczyć, wtedy państwo zapłaciłoby za studia na publicznej uczelni. Ale jak się człowiek nie dostał na darmową uczelnię, to poszedł na prywatną i płacił z własnej kieszeni. Nie musiał, można było zostać szewcem.
No, więc państwo nie dało JEJ ani złotówki i dlatego domaga się, by adwokaci i radcowie prawni - WSZYSCY - mieli niższe składki ZUS? To ja się nie dziwię, że nie dostała się na publiczną uczelnię, bo najwyraźniej ma jakiś problem z wnioskowaniem.
Bo idąc jej tropem, tak sobie myślę, że można by ewentualnie żądać, by adwokaci i radcowie płacili niższy ZUS, ale tylko, jeśli wykształcili się na prywatnej uczelni. Ale dlaczego właściwie mówimy jedynie o zawodach prawniczych? Lekarzy też powinno to dotyczyć. A piekarzy i murarzy i innych profesji, które nie wymagają wyższego wykształcenia - tym bardziej!
Ej! A jak ktoś nawet liceum nie skończył, tylko ma za sobą jedynie obowiązkowe osiem klas podstawówki? Ten jeszcze mniej skorzystał z usług publicznych, więc składki ZUS powinien mieć jeszcze niższe niż prawnicy po prywatnych uczelniach!
Ktoś tu pomylił ZUS z Urzędem Skarbowym
To teraz odrobinę poważniej - wiecie, czym są składki ZUS? I w ogóle czym jest ZUS? Specjalnie dla pani adwokat rozwinę nazwę, bo może trzeba - Zakład UBEZPIECZEŃ Społecznych. Jak nazwa wskazuje, zajmuje się ubezpieczeniami, a nie finansowaniem edukacji. Ani ochrony zdrowia. Ani budową dróg i utrzymaniem wojska i policji. Od tego wszystkiego są podatki zasilające budżet państwa.
Pani adwokat zatem nieco się chyba pogubiła, bo zamiast pisać petycję do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, powinna raczej napisać do Ministerstwa Finansów, wnioskując o ulgi podatkowe dla osób, które nie skorzystały z publicznego systemu edukacji i dlatego teraz nie mają może ochoty go współfinansować.
No i tak to się kończy właśnie dawanie palca - eskalacją żądań, choćby najgłupszych.
Przypomnę, że ten palec to wakacje składkowe, które ruszą z początkiem listopada i uprawniają mikrofilmy do tego, by przez jeden miesiąc w roku nie płaciły składki na ZUS (bez składki zdrowotnej, którą i tak płacić trzeba).
Mówimy o mikrofirmach, czyli o osobach samozatrudnionych lub takich, które zatrudniają nie więcej niż dziewięć osób. Domyślam się, że pani adwokat jest zapewne samozatrudniona, skoro domaga się obniżenia składek ZUS, a więc z wakacji może skorzystać. To oznacza obniżenie jej zobowiązań z tego tytułu o 1/12.
Droga Pani, nie musi Pani dziękować.