REKLAMA

Jeszcze wyższe składki na ZUS i ulgi tylko dla prawdziwych firm. JDG w końcu się zwiną

Potrzebne są dużo wyższe składki na ZUS. Oto recepta, żebyśmy przestali królować w rankingach najbardziej „przedsiębiorczych” krajów UE. Dziś jesteśmy na trzecim miejscu, ale co z tego, skoro ta przedsiębiorczość oznacza wyciąganie pieniędzy od państwa i farbowanie włosów na kolor „lisowy” - znaczy rudy, cwany, taki, w którym ładnie się prezentujesz, kradnąc kury z cudzego podwórka. Fot. Lukas Plewnia/Flickr.com/CC BY-SA 2.0.

Jeszcze wyższe składki na ZUS i ulgi tylko dla prawdziwych firm. JDG w końcu się zwiną
REKLAMA

Samozatrudnieni to nie przedsiębiorcy, którzy są solą polskiej gospodarki. Ponad 70 proc. z nich nikogo nie zatrudnia, co oznacza, że to żadna przedsiębiorczość, która daje gospodarce jakąkolwiek wartość dodaną, ale ucieczka z etatu na B2B, żeby płacić niższe podatki i składki. A jak płacą już te niższe składki, to skończy się na tym, że na emeryturze będą dostawać niższe świadczenia, często tak niskie, że cała reszta Polski będzie się zrzucać na ich emerytury, żeby nie pomarli z głodu. O tym jest właśnie ujawniony niedawno raport ZUS, o który zrobiło się sporo szumu.

REKLAMA

Raport przygotowała na zlecenie ZUS dr Janina Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej oraz dr Tomasz Lasocki z Politechniki Warszawskiej, a prace koordynował Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii.

Czas naprawić system emerytalny

Piszę o tym, bo ostatnio sami autorzy tego raportu prostowali trochę, o co w nim właściwie chodzi: nie o to, że samozatrudnieni będą na starość klepać biedę i to jest główny problem, tylko o to, że stworzyliśmy w Polsce bardzo niesprawiedliwy układ, w którym teraz przedsiębiorcy zrzucają się w systemie ubezpieczeń mniej niż cała reszta, a potem na starość będą otrzymywali od państwa więcej niż cała reszta.

I jeszcze żeby mieli takie przywileje za to, że jako przedsiębiorcy są ważniejsi dla gospodarki, bo ją rozwijają, tworzą miejsca pracy, innowacyjność. Nic z tych rzeczy, autorzy dokładnie policzyli, że 73 proc. z tych 2,25 mln samozatrudnionych nikogo nie zatrudnia. I mówią wprost: ulgi składkowe, w tym Mały ZUS plus, trafiają głównie do niezatrudniających i przyczyniają się do spadku zatrudnienia na etatach. Na marginesie, Polska zajmuje trzecie miejsce UE pod względem liczby osób samozatrudnionych (po Grecji i Włochach), u nas aż 13 proc. ogółu pracujących to samozatrudnieni.

To jedna rzecz, która chyba za bardzo mediom umyka w relacjonowaniu tego raportu ZUS. Ale jest jeszcze druga, która również schodzi na dalszy plan i gdzieś znika, a jest moim zdaniem kluczowa: propozycja, co z tym zrobić, jak naprawiać tę sytuację, która jest patologiczna - wybaczcie mocne słowa, ale według mnie wcale nie są zbyt mocne.

Dr Tomasz Lasocki daje politykom na tacy rozwiązanie problemu, który w raporcie ZUS opisał wraz z dr Petelczyc. I ja bardzo kibicuję, żeby politycy choć spróbowali się nad nim pochylić.

Więcej wiadomości w Bizblog.pl na temat emerytur i innych świadczeń

Ulga na ZUS dla prawdziwych przedsiębiorców

Zakładanie firm oderwało nam się od przedsiębiorczości. Założenie firmy nie oznacza, że w Polsce rozwija się przedsiębiorczość. Oznacza tyle, że kolejna osoba jest zatrudniona na umowie B2B - powiedział Lasocki PAP.

I to jest dobry punkt wyjścia, który pokazuje, co należy zrobić: skleić z powrotem przedsiębiorczość z zakładaniem firmy. Dr Lasocki proponuje by ulgi na ZUS otrzymywali tylko ci przedsiębiorcy, którzy kogoś zatrudniają, a więc z preferencyjnego systemu wylegałoby 70 proc. samozatrudnionych. Ale to ma sens, bo likwiduje uprawianie fikcji.

Zresztą jest też bardziej sprawiedliwe, bo taki kontraktor B2B, który tylko firmę udaje, a tak naprawdę jest zwykłym pracownikiem, płaci przeciętnie składkę emerytalną od kwoty stanowiącej nieco ponad 1/3 podstawy wymiaru prawdziwego pracownika — czytamy w raporcie ZUS.

Dzieje się tak dlatego, że składki ZUS dla przedsiębiorców obliczane są na podstawie 60 proc. przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia miesięcznego w całej gospodarce. Nieważne, czy przedsiębiorca zarabia 5 czy 25 tys. zł. I tu wjeżdża drugi pomysł dra Lasockiego: niech składka na ZUS nie będzie naliczana od 60 proc. przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia miesięcznego w całej gospodarce, ale od 80 proc. dochodu konkretnej firmy. Wtedy ani informatykom ani nikomu innemu nie będzie opłacało się uciekać na B2B. 

Co lekarzami i IT na JDG

Teraz co bardziej rozgarnięci podrapią się po głowie, skleją fakty i zakrzykną: ale wtedy ci informatycy i do tego lekarze, bo oni też masowo pracują na kontraktach nie na etatach, uciekną nam za granicę! I co wtedy? Kraj padnie. Otóż nie padnie.

Nowe trendy są bowiem takie, że boom na B2B w IT powoli się i tak kończy. Wywiadownia gospodarza Dun&Bradstreet podaje, że w 2024 r. w branży IT zarejestrowano 24 tys. nowych działalności gospodarczych - to wzrost rok do roku o 10 proc. I to słaby wynik bo w poprzednich latach tempo wzrostu wynosiło po 20-25 proc.

Nie wynika z tego jeszcze wcale wniosek, że zatrudnienie w IT rośnie, ale na etatach zamiast na B2B, bo B2B staje się niemodne. Ale branża, nie tylko zresztą w Polsce, wcale nie ma już takiego ssania na pracowników w tej branży, groźby (zwykle czcze) ucieczki zagranicę, wcale nie brzmią dziś więc tak strasznie.

Znacznie straszniej mogą brzmieć takie groźby ze strony lekarzy, których rzeczywiście brakuje. A jak pokazują dane Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, spośród blisko 100 tys. lekarzy i lekarzy dentystów ze specjalizacją 72,92 proc. to lekarze na B2B.

Nie trzeba udowadniać, że ich zarobki są bardzo wysokie, więc krzywda im się nie stanie, jak zapłacą wyższe, urealnione składki na ZUS. A jak się obrażą?

Może wcale nie koniecznie się obrażą. Niedawno Naczelna Rada Lekarska ogłosiła, że przeprowadziła badanie wśród lekarzy, z którego wynika, że większość jest wręcz skłonna przejść z B2B na etat - odpowiedziało tak 65 proc. badanych. Jest tylko jeden warunek: godne zarobki na tym etacie. 

Co to znaczy godne? Minimum trzy średnie krajowe, czyli około 23 tys. zł brutto miesięcznie. „Minimum” to nie znaczy, że te 65 proc. skłonne byłoby przyjąć taka ofertę finansową na etacie. Ci ludzie byliby skłonni zaakceptować taką pensje minimalną, ale sami chcieliby więcej, żeby skusić się na porzucenie B2B.

REKLAMA
  • 5 proc. lekarzy zgodziłoby się na umowę o pracę za wynagrodzenie poniżej 30 tys. zł brutto;
  • 36 proc. za 40-60 tys. zł brutto;
  • 20 proc. za 60 tys. zł brutto lub więcej.

Jak się oburzacie o takie kwoty to tylko podpowiem, że te odpowiedzi lekarzy świadczą o tym, jaką mają strukturę zarobków obecnie, na B2B. I myślicie, że kto płaci ich faktury? Ten sam NFZ, który płaciłby za ich etaty.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA