Przedsiębiorcy nie chcą emerytury z ZUS-u. I bardzo dobrze, skorzysta reszta Polaków
Przedsiębiorcy od lat wojują, wykrzykując, że sami zadbają o swój byt na emeryturze i żaden głupi ZUS nie jest im potrzebny. Wiecie co? Jakby im naprawdę pozwolić nie płacić składek emerytalnych, cała reszta Polaków by na tym zyskała, nie musząc dorzucać się do ich świadczeń. A będziemy musieli się dorzucać i to sporo.
Wiecie, ile obecnie wynosi średnia emerytura wypłacana przez ZUS byłym przedsiębiorcom? Ok 2700 zł brutto - piszę „około”, bo danych za 2024 r. GUS jeszcze na ten temat nie podał, ale tak wynika z szacunków. A wiecie, ile w 2024 r. wynosiła emerytura minimalna? 1781 zł brutto, czyli jakieś 900 zł mniej.
To jest obraz dotyczący tych, którzy już zakończyli działalność zawodową. To teraz zobaczmy, co czeka tych, którzy nadal pracują, prowadząc firmy - to ich tak boli odprowadzanie co miesiąc składek ZUS, w tym składek emerytalnych, która ważą tam najwięcej. To oni regularnie od czasu do czasu wszczynają publiczną wojnę o dobrowolny ZUS.
Emerytury Polaków. W 2039 r. wszystko stanie na głowie
Według prognoz ZUS w 2039 r. przedsiębiorca przechodzący na emeryturę po 35 latach opłacania składek, otrzyma emeryturę w wysokości średnio 3230 zł brutto.
A w tym samym czasie prognozy przewidują, że minimalna emerytura wyniesie 3456 zł brutto. Widzicie to? Średnia emerytura przedsiębiorcy będzie 226 zł niższa niż minimalne świadczenie.
To oznacza, że to państwo masowo będzie dopłacało do emerytur aktualnych przedsiębiorców, by dostawali z ZUS przynajmniej to minimalne świadczenie. Państwo oczywiście będzie to płacić z podatków ściąganych od nas wszystkich.
Oczywiście przedsiębiorcy nie są jedyną grupą, której państwo będzie dopłacać, by dostawali przynajmniej to minimalne świadczenie. Ale to właśnie przedsiębiorcy są grupą, która płaci składki nieadekwatne do swoich aktualnych zarobków i dlatego uważam, że to problem.
Więcej wiadomości w Bizblog.pl na temat emerytur i innych świadczeń
Składki na ZUS. Jak mają płacić za mało, niech nie płacą wcale
Zobaczcie: pracownik na etacie płaci składki ZUS od wszystkiego, co zarobi, jeśli na koniec pracy będzie miał za mały kapitał emerytalny uzbierany na swoim koncie w ZUS, dopłaci mu trochę państwo, ale przynajmniej wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Trudno od niego oczekiwać, by z niewielkiej pensji - a taka pewnie była, skoro ma zaliczony minimalny wymagany staż pracy, by płacił dobrowolnie wyższe składki emerytalne. Tak się zresztą nie da.
Ale przedsiębiorca nie płaci składek ZUS od swoich realnych zarobków. Podstawa naliczania standardowych składek ZUS jest 60 proc. prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia za pracę - nie jego pracę, ale średnio w gospodarce.
To oznacza, że w 2024 r. przedsiębiorcy płacili składki na ZUS naliczane od kwoty niecałych 4700 zł, w 2025 r. będą płacić od kwoty 5200 zł i to niezależnie, ile zarobią. Mówiąc wprost, przedsiębiorcy mają fory i mogą płacić na swoją przyszłą emeryturę znacznie mniej niż musieliby przy takich samych zarobkach jako pracownik na etacie. A państwo z naszych wspólnych pieniędzy będzie się dorzucać na starość i jednym i drugim.
I teraz jeszcze jedna niespodzianka: przypominam, że przedsiębiorcy zwykle płacą składki ZUS od 60 proc. średniego prognozowanego wynagrodzenia, ale to jest ich minimum. Oni, w przeciwieństwie do pracowników, mogą dobrowolnie płacić wyższe składki. Wystarczy, że zadeklarują, że ich dochody są wyższe i od tej wysokości ZUS naliczy im składki, dzięki czemu mogą na swoją emeryturę uzbierać więcej.
Nie mogą jednak płacić składek wyższych niż 250 proc. prognozowanego średniego wynagrodzenia, co w 2024 r. oznaczało kwotę 19 560 zł i składki w wysokości 6668 zł miesięcznie - to po to, żeby potem ZUS nie musiał wypłacać im niebotycznych świadczeń.
A więc przedsiębiorcy mogą zadbać o wyższe świadczenia, ale zwykle nie chcą. Gros z nich nie chce płacić składek wcale. To może niech rzeczywiście nie płacą ich wcale, w ten sposób nikt nie będzie im robił łaski, że dziś korzystają z preferencji, żeby za kilkanaście lat brać jeszcze pieniądze z kieszeni tych, którzy dziś z tych preferencji nie korzystają i płacą znacznie więcej.
Tylko żeby potem nie było płaczu, że ktoś przymiera na starość głodem i nie ma za co kupić leków.