Idzie zima, na rynku gazu robi się gorąco. Putin kusi Scholza
Co najmniej do końca roku na europejskim rynku gazu będzie nerwowo. Kończy się umowa na tranzyt rosyjskiego paliwa przez Ukrainę do Europy. Gazprom już wykorzystuje to do kolejnych manipulacji. Pretekstem na zakręcenia kurka Austrii był spór finansowy z Wiedniem, ale do innych krajów gaz dalej jest doprowadzany. Reaguje UE i wcześniej niż rok temu korzysta ze swoich magazynów gazu. Tak czy inaczej presja na cenę gazu jest coraz większa.
Porównując obecną cenę gazu na holenderskiej giełdzie Dutch TTF Natural Gas Futures do tej sprzed roku, czy dwóch lat, można odnieść wrażenie, że na europejskim rynku gazu nie dzieje się teraz nic złego. Jedna megawatogodzina błękitnego paliwa wyceniona jest na ok. 45-46 euro. W drugiej połowie listopada 2023 r. i 2022 r. było jednak znacznie drożej, odpowiednio 49-50 euro i pod 90 euro dwa lata temu, kiedy Europa znalazła się w kleszczach kryzysu energetycznego.
Ale pomimo wyraźnie niższych stawek i tak jest na rynku bardzo nerwowo. Główną przyczyną jest kończąca się w 2024 r. umowa z Ukrainą na tranzyt rosyjskiego gazu ziemnego do Europy. Wykorzystuje to już Gazprom, który postanowił wcześniej zakończyć transport gazu do Austrii. Tylko dlatego, że Międzynarodowa Izba Handlowa (ICC) przyznała austriackiej grupie energetyczno-chemicznej OMV 230 mln euro, tytułem rekompensaty za nieregularne wcześniej dostawy. Ale ten austriacki wolumen szybko znalazł nowych nabywców.
Gaz z Rosji jest nadal tańszy niż z wielu innych źródeł, więc austriackie wolumeny szybko zostały odsprzedane - informuje Reuters.
Gaz ziemny, który miał trafić do Austrii - nie zmarnuje się
Przed awanturą z Gazpromem, Rosja przesyłał do Austrii każdego dnia ok. 17 mln m sześc. błękitnego paliwa. To spora dziura, ale Wiedeń twierdzi, że ma spore zapasy gazu ziemnego (tamtejsze magazyny wypełnione są w 91,78 proc. - stan na 17 listopada). A jak będzie potrzeba, to swoje niedobory błękitnego paliwa wyrówna importem z Niemiec lub Włoch. Gazprom nie ma kłopotów ze znalezieniem chętnych na ten austriacki gaz. I dalej przesyła tyle błękitnego paliwa do Europy, co wcześniej: ok. 42,4 mln m sześc. każdego dnia.
Sytuacja, w której duży odbiorca przestał pobierać gaz ze wschodu, ale taka sama ilość gazu przepływa przez terytorium Ukrainy, pokazuje, że w Europie nadal istnieje duże zainteresowanie tym gazem - komentuje słowacka firma państwowa SPP, ale szczegółów o nowych odbiorcach nie podaje.
Obecnie Gazprom dostarcza gaz głownie do Słowacji i na Węgry, a także do Czech, które jednak nie posiadają z Rosją bezpośredniego kontraktu. Mniejsze wolumeny gazu z Rosji trafiają także do Włoch i Serbii.
Cena gazu, czyli nerwowo będzie do końca roku
Nie do końca wiadomo, co będzie dalej. W rozmowie telefonicznej Putin, jak twierdzi Kreml, miał zapewnić niemieckiego kanclerza Olafa Scholza, że jeśli chodzi o dostawy energii, Rosja jest „gotowa na korzystną dla obu stron współpracę, jeśli strona niemiecka wykaże zainteresowanie”. Warto pamiętać, że w okresie szczytowym Moskwa odpowiadała nawet za 35 proc., dostaw gazu do Europy. Po napaści na Ukrainę Gazprom stracił część tego rynku, głównie na rzecz Norwegii, Stanów Zjednoczonych i Kataru.
Ta nerwowa atmosfera wywiera presję na cenę gazu. Do tego niskie temperatury w listopadzie w Europie zwiększyły zapotrzebowanie energetyczne i trzeba było wcześniej niż rok temu sięgnąć do magazynów gazu. Obecnie (stan na 18 listopada) ich średnia wypełniania w UE jest na poziomie ok. 90 proc. Rok temu o tej porze to było prawie 99 proc. a w drugiej połowie listopada 2022 r. - ponad 95 proc.
Więcej o cenie gazu przeczytasz na Spider’s Web:
I to wszystko widać bardzo wyraźnie na wykresie prezentującym cenę gazu. Przez chwilę byliśmy nawet na poziomach ponad 47 euro za 1 MWh błękitnego paliwa, ostatni raz tak drogo było pod koniec listopada 2023 r. Kontrakty na pierwszy kwartał 2025 r. wyceniane są na ok. 46 euro i 44 euro dla okresu od kwietnia do czerwca. Możliwe, że w kolejnych tygodniach będziemy świadkami kolejnych wzrostów ceny gazu.
Ale Rystad twierdzi, że jednak nie ma powodów do obaw. Bo z jednej strony widać wyraźnie większe dostawy gazu ziemnego z Norwegii, a z drugiej jest mniejszy popyt na gaz, przez politykę wypychania paliw kopalnych na rzecz OZE. Wg Rystad import gazu skroplonego w październiku wzrósł o 17 proc. w porównaniu z wrześniem tego samego roku, ale był dalej o 16 proc. niższy niż ten w 2023 r.