Czy właśnie uciekają nam sprzed nosa cenne złoża w Polsce? Szklary i Dąbrówkę Wielką od lat traktujemy co najwyżej jako atrakcje historyczno-turystyczne. Ale potencjał inwestorki zobaczyli tutaj Kanadyjczycy, którzy celują w nikiel oraz ołów i cynk. Jeżeli mają rację, to inwestorzy spod znaku klonowego liścia zrobili interes życia. A Polacy będą się temu tylko przyglądać.

Cały czas nie wiadomo, czy Jastrzębskiej Spółce Węglowej (JSW) uda się uzyskać koncesję badawczą na złoża „Dębieńsko 1” i w ten sposób ubiec powiązaną z Niemcami spółkę Silesian Coal International Group of Companies. Tymczasem inne złoża w Polsce przed chwilą trafiły w zagraniczne ręce. Chodzi o złoża w Szklarach na Dolnym Śląsku i Dąbrówce Wielkiej na Śląsku, skąd można wydobywać rudy niklu, cynku i ołowiu. Pod koniec XX wieku wstrzymano tu eksploatację. Od tej pory te lokalizacje pełniły bardziej funkcje turystyczną niż przemysłową. Ale to niebawem może się zmienić.
A wszystko dlatego, że potencjał inwestycyjny dostrzegli tam Kanadyjczycy ze spółki Sulliden Mining Capital Inc. Koncesję na te złoża posiada Ferrite Resources Polska sp. z o.o., której większościowym udziałowcem jest Sustainable Royalty Corp. Inwestorzy spod znaku klonowego liścia zakupili właśnie 10 proc. akcji tej spółki. Cena? 100 tys. dolarów kanadyjskich oraz zobowiązanie wydatkowania na ten projekt dodatkowych 250 tys. euro w ciągu sześciu miesięcy. W sumie w przeliczeniu na złotówki transakcja opiewa na ponad 1 mln 300 tys. zł. Tymczasem wartość obu tych złóż w Polsce szacowana jest nawet na 6 mld dol., czyli jakieś 22,5 mld zł.
Złoża w Polsce. Wrocław i Piekary Śląskie
W przypadku niklu chodzi o złoża w Polsce w Szklarach (gmina Ząbkowice Śląskie), ok. 50 km na południe od Wrocławia. Badania z lipca 2008 r. mówią o 32,9 mln ton rudy przy zawartości 0,70 proc. niklu. Kiedyś tymi złożami zainteresowany był polski potentat KGHM, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Odkrycie tutaj rud niklu zawdzięczamy Adolfowi Reitsch, inżynierowi, górnikowi z Ząbkowic Śląskich, który wraz z berlińskim kupcem Benonem Sommerem złożył wniosek o koncesję na eksploatację rudy w 1889 r. W 1891 r. pola górnicze tego złoża sprzedano Rudolfowi Härsche, właścicielowi kilku kopalni w Nadrenii. Kopalnia niklu funkcjonowała tutaj do ok. 1920 r.
Wydobycie rudy niklu wróciło w Szklarach w 1935 r. w ramach programu zbrojeń, związanego z przygotowaniami do II wojny światowej. A że ruda miała być zlokalizowana dość płytko, to eksploatację podziemną zamieniono na system wydobycia odkrywkowego. Przerwano je w 1945 r., ze względu na szkody wojenne. Do eksploatacji wrócono w 1950 r. Ostatecznie wydobycie rud niklu zatrzymano tutaj w 1983 r.
Więcej o złożach w Polsce przeczytasz na Spider’s Web:
W przypadku rud cynku i ołowiu mowa jest o Dąbrówce Wielkiej, obecnie przynależnej do Piekar Śląskich, oddalonej od stolicy woj. śląskiego Katowic o kilkanaście kilometrów. Pierwsza kopalnia „Friedrich Wilhelm” zaczęła pracę w 1844 r., druga „Rosalie” w 1854 r., a trzecia „Samuelsglück” w 1857 r. W kolejnych latach powstawały tutaj kolejne kopalnie, na przykład kopalnia „Schleswig Holstein”, czy kopalnia „Georg”.
W okresie międzywojennym swój najlepszy czas przeżywała kopalnia „Orzeł Biały”, której likwidacja trwała od 1985 do 1990 r. W 1967 r. rozpoczęto budowę kopalni rud cynku i ołowiu „Dąbrówka”. Tę z kolei zamknięto w 1987 r.
Nikiel coraz bardziej w cenie
Te złoża w Polsce niedaleko Wrocławia i Katowic mogą być bardzo cenne. Nikiel jest podstawą dla baterii litowo-jonowych, ma też zastosowanie w mocniejszych akumulatorach samochodów elektrycznych. A że jesteśmy świadkami boomu na e-samochody, to też cena niklu ma się całkiem dobrze. Obecnie tona tego metalu kosztuje ponad 15 tys. dol. Rok temu o tej porze to było blisko 18 tys. dol. Warto zaznaczyć, że złoża niklu są dosyć rzadkie w Europie. Największe znajdują się w Australii, Indonezji, Republice Południowej Afryki, Kanadzie, a także w Rosji, czy na Kubie. Nikiel odrabia straty po spadku, jaki zaliczył przy okazji wywołanej przez Donalda Trumpa na początku kwietnia br. wojny na cła importowe.
Podobnie jest z resztą z cynkiem i ołowiem. W pierwszym przypadku pod koniec marca br. za tonę trzeba było płacić 2971 dol., a potem spadliśmy do 2562 dol. Obecnie obowiązuje cena 2649 dol. Z kolei ołów potrafił w ostatnim tygodniu trzeciego miesiąca roku kosztować nawet 2067 dol. za tonę, ale w pierwszej dekadzie kwietnia spadł jednak do poziomu 1819 dol. Teraz ołów odrabia straty i tona jest już za 1881 dol.