Co ten gość wyprawia w garażu? A zaczęło się od oglądania satelity u babci
Być może dzisiaj trudno sobie to wyobrazić, ale w garażu zaczynała się historia takich potentatów biznesu jak Apple, Google, Amazon czy Disney. Na naszym rodzimym podwórku też nie brakuje takich przykładów, jak chociażby Komputronik z garażem jako magazynem wynajmowanym przez dziadka twórców marki, czy gigant z sektora chemii budowlanej Atlas z betoniarką w garażu u jednego z założycieli. Garaż był też naturalnym miejscem narodzin wielu kapel muzycznych, które nie mogły nigdzie indzie organizować swoich prób. I pewnie myślicie, że to prehistoria i w trzeciej już dekadzie XXI wieku garaże służą tylko samochodom? To pomyślcie jeszcze raz, a ja wam przedstawię Marcina - DJ’a Pashke, który odbija coraz wyraźniejsze piętno na polskiej i nie tylko polskiej scenie muzyki psytrance.
Marcin ma kilka lat. Jeździ z katowickiego osiedla Witosa do ukochanej babci w Michałkowicach (dzielnica Siemianowic Śląskich). Babcia ma satelitę, więc w telewizorze, żeby nie było za nudno, puszcza muzykę z MTV, VIVY i VIVY2. Mały chłopczyk bawi się i chłonie te nuty każdą komórką ciała. Od początku najbardziej nęci go muzyka elektroniczna. Jak leci Kraftwerk, Daft Punk albo Westbam, Marcin przestaje się na chwilę bawić i słucha całym sobą.
Potem elektronika idzie na dalszy plan, na pierwszy wysuwa się rock i też hip-hop. W końcu, w szkole średniej, poznaje nowych kolegów, którzy słuchają bardziej undergroundowej muzyki elektronicznej i chodzą też na tego typu imprezy.
Była też taka super gazeta, miesięcznik Laif, wydawana w Polsce, do której, do każdego numeru, dodawano płytę polskiego artysty. Muzyka wyłącznie elektroniczna, ale wszelakiego typu, czy house, czy drum’n’basy, czy electro, czy techno. Miałem przez dłuższy czas prenumeratę - wspomina Marcin.
Festiwal Mayday, czyli muzyka w kolorach. Kto był, ten wie
Jest 2004 r. W katowickim Spodku organizowana jest piąta edycja Mayday’a - jednego z największych festiwali muzyki elektronicznej, który swoją legendę zaczął tworzyć już w 1991 r. w Berlinie. Obecnie odbywa się tylko w dwóch miejscach na świecie: w Westfalenhallen w Dortmundzie i w Katowicach w Spodku. Marcina zaciągają tam kumple od muzyki elektronicznej, chłopak ma 19 lat i chce zobaczyć na własne oczy, jak organizowane są tego typu imprezy.
Nie wiem, co się dzieje. Jestem pod takim wrażeniem, że po wyjściu ze Spodka nie do końca wiem, co się ze mną dzieje i gdzie jestem - jak o tym opowiada, widać, że to pierwsze wspomnienie Mayday’a ciągle w nim żyje.
W liceum, do młodszej klasy trafia dobry kumpel Marcina z dzieciństwa. Zafascynowany Marcin opowiada mu o swoich wrażeniach z Mayday’a. W odpowiedzi słyszy, że w Katowicach jest taki klub: INQbator, brat kumpla organizuje tam imprezy. Pada obietnica: wezmę cię tam. I Marcin wpada w elektroniczną muzykę już po uszy. Przy okazji słyszy, że ten kumpel ma w domu sprzęt, okazuje się, że jego brat jest też DJ’ejem. I jak tylko chce, to oni go wszystkiego nauczą. Marcin szybko łapie muzycznego bakcyla. Jeszcze w analogowych czasach, na gramofonach z mikserem.
Później już było tak, że w poniedziałek chodziłem na wagary do tego kolegi i uczyłem się grać - przyznaje z uśmiechem.
Spanie na gramofonie w autokarze do Polski
Na początku Marcin boi się dotknąć tego sprzętu. Wiadomo, to jednak kosztowne zabawki, a jest tych pokręteł w cholerę. Z tygodnia na tydzień przyszły DJ coraz lepiej łapie temat i cały czas chodzi na imprezy do INQbatora.
W końcu stwierdziłem, że może zacznę sobie sam taki sprzęt kompletować i będę rzeźbił w domu - wraca pamięcią do swoich muzycznych debiutów.
Zaczął od zakupu jednego gramofonu. Drugi pożyczył mu ten kumpel z liceum. Stary, przez niego już nie używany, dla Marcina był w sam raz. Dostał nawet parę winyli i można było zacząć zabawę. Z czasem trzeba było jednak zainwestować w ciut lepszy jakościowo sprzęt. Jeden gramofon zdobywa w trakcie wakacji u drugiej babci, która mieszka w Niemczech. Jechał po niego razem z wujkiem 150 km.
Wracałem autokarem do Polski i spałem go obejmując, żeby mi nikt go nie ukradł - mówi Marcin.
Techno i comiesięczne audycje w radiu
Lepszy sprzęt już był, kolekcja winyli też się sukcesywnie powiększała. Brat kumpla zdążył już przestać bawić się w muzykę, ale sam ten kolega rozwinął swoje skrzydła. Został DJ’ejem, był nawet przez jakiś czas rezydentem w katowickim INQbatorze. I któregoś dnia powiedział Marcinowi, że szykuje się tam fajna impreza i on mu da tam szansę, żeby zagrał.
Zagrałem wtedy jakieś electro. Byłem mega podjarany. Bo miałem okazję pierwszy raz zagrać, w klubie, gdzie tak naprawdę zaczęła się na serio moja przygoda z muzyką elektroniczną. Debiut okazał się w miarę udany - ocenia po latach.
To był przełom. Poczuł, że to jest właśnie to, co by chciał robić. Jak sam mówi: od tego momentu zaczął cisnąć. Tu go ktoś zaprosił na granie, tutaj sam zaczął organizować imprezy. Wtedy długo grał drum’n’basy. Stanął za didżejką nawet w katowickim klubie Gugalander, gdzie swego czasy zorganizowano nieoficjalny after po Off Festiwalu. Z tygodnia na tydzień coraz bardziej podobał mu się klimat techno. I w końcu sam zaczyna grać ten rodzaj muzyki.
Pracując jako spawacz, poznałem kumpli, którzy grali w legendarnym klubie Kanty w Jaworznie. I tak zacząłem z nimi grać. Po jakimś czasie poznałem jednego z ich znajomych, który zaczął prowadzić radio internetowe w Sosnowcu - Zagłębie FM. W ten sposób zorganizowaliśmy tam comiesięczną audycję, w której graliśmy swoje sety techno - wspomina.
Siłą rzeczy Marcin staje się coraz bardziej popularny na lokalnej scenie techno. Pojawiały się też lepsze opcję bookingów setów. W końcu na imprezę, jako DJ’eja, zaprasza go Siasia, jeden z najdłużej działających i najbardziej rozpoznawalnych postaci na polskiej scenie muzyki elektronicznej. To miał być dla Marcina kop w górę. Zagrał fajnie, ale nie miało to swoich większych konsekwencji.
Czeskie Ufo Bufo wszystko zmienia
Pół roku wcześniej, przed tym graniem u Siasi, inny kumpel pyta go, czy nie wybrałby się z nim na psytrancowy festiwal do Czech. To było Ufo Bufo, który organizowany jest przez naszych południowych sąsiadów z powodzeniem od 2010 r.
Tam po prostu oszalałem. Naprawdę, wyrwało mnie z butów. Muzyka, klimat, ludzie. Nie do podrobienia, po prostu. Wróciłem po trzech dniach i nie widziałem, co się dzieje - to było dla Marcina pierwsze zetknięciem z muzyką psytrance.
Po tych doświadczeniach obecny od wielu już lat w muzyce elektronicznej DJ, postanawia poświecić się wyłącznie psytrancom. W międzyczasie zdarzyło się wspomniane zaproszenie od Siasi, w radiu z Sosnowca już nie miał swojej audycji. Niedługo potem dzwoni kolega, który go namówił pierwszy raz na Ufo Bufo i proponuje wyprawę na kolejną edycję.
Po powrocie już jestem pewny. Nie chcę nic więcej grać, tylko psytrance - zdradza Marcin.
Z garażu na brazylijskie Universo Paralello
Pierwsze, pystrancowe granie zdarza się w trakcie pandemii. Marcin dostaje zaproszenie na warszawski Festiwal Covidówka. Miał grać standardowo, półtora godziny. Wyszło 3 godziny 20 minut, bo kolejny DJ nie dotarł, a publice tak się nuty Marcina podobały, że pociągnął dłużej, ku uciesze tańczących. Tak się zaczyna historia DJ Pashke, która z powodzeniem trwa do dzisiaj. Marcin każdego roku jest gościem na festiwalach organizowanych w Polsce i w Czechach. Grał już m.in. dwa razy na Festivalu Psy Island, raz na Spirit Base, organizowanym pod austriacką granicą. Jego muzykę można było usłyszeć m.in. podczas PsyFly, Festiwalu Totem, czy na bodaj najbardziej cenionym na podwórku polskim - Uroczysko Festival, gdzie zagrał po jednym ze swoich idoli - Braincell.
Udało mu się dzielić scenę z takimi zagranicznymi gwiazdami psytrance, jak Tristan, Avalon, Zyce, Hujaboy, Back to Mars, Flegma, Earthling, Hatikwa, Gipsy Soul, Iguana, Onkel Dunkel, Champa, Djane Anastazja, Atma, Cejn oraz z całą Polską psytrancową śmietanką. Obecnie jest też członkiem dwóch składów: Zwyrolix Skład i Macrodosing. Systematycznie pojawia się m.in. za didżejką w katowickim klubie Sixa i na imprezach w legendarnej Leśniczówce. Jest też od paru lat stałym wykonawcą na organizowanym z powodzeniem prywatnymi siłami Muszlownik Murcki Festiwal.
Marcin ma żonę i dwie córeczki. Jedna jeszcze uczęszcza do przedszkola, druga jest w IV klasie podstawówki. Dziewczynek zawsze jest pełno, wiadomo, więc warunki w domu, gdzie w sypialni swoje miejsce mają odtwarzacze CD razem z mikserem, do tworzenia setów nie są jednak najlepsze. Stąd pomysł na garaż, który wcześniej Marcin specjalnie w tym celu wyciszył. Ostatnio zakupił też specjalne dekoracje i nagrywa w tym garażu też video ze swoich setów. Jako DJ Pashke i DJ Apashka - to jego najnowszy, muzyczny image. Tutaj skupia się na nieco wolniejszych rytmach Ethno house i Organic house.
Więcej o muzyce przeczytasz na Spider’s Web:
Lubie grać w tym garażu, nikt mi nie przeszkadza, mam nawet zgodę sąsiadów na moje muzykowanie - przyznaje DJ Pashke.
I właśnie w garażu, na jednym z osiedli w Michałkowicach, powstają psytrancowe sety, które zna coraz większa rzesza ludzi. A pozna jeszcze więcej. W tym roku kalendarz Marcina też już się szybko zapełnia, dostał zaproszenie m.in. na Digital Forest, organizowany w Czechach. A co jest dla niego największą przeszkodą w tworzeniu garażowych, a potem klubowych i festiwalowych setów? Tutaj nie zastanawia się ani chwili. Dobór kawałków, bo jak mówi, trzeba zrobić porządną selekcję, żeby ludzie przy tym się potem dobrze bawili. A to przecież jest cel nadrzędny. Przyznaje też, że najlepiej gra mu się muzykę, którą sam po prostu lubi. Nie cierpi grać czegoś na siłę. To jednak nie jest sposób na życie, rodziny, na punkcie której ma fioła, z tego się nie utrzyma, traktuje więc to jako hobby. Trzeba w końcu twardo stąpać po ziemi. Na koniec pytam Marcina o jego psytarncowe marzenie.
Ozora, Boom i Universo Paralello. I też oczywiście Ufo Bufo, gdzie to wszystko się zaczęło - odpowiada bez chwili wahania.
Pierwszy z tych festiwali organizowany jest na Węgrzech. Drugi to już większa wyprawa do Portugalii. A Universo Paralello to znany na całym świecie festiwal muzyki trance i techno w Brazylii. Czy Marcinowi uda się tam dostać, prosto z garażu w Siemianowicach Śląskich? Czas pokaże, trzymam mocno za to kciuki.