Nikt już nie chce polskiego węgla. To musiało się tak skończyć
Chociaż przy okazji zbliżających się wyborów parlamentarnych z niejednych ust politycznych słyszymy, że polska transformacja energetyczna musi zakładać zachowanie węgla, to dane z ostatnich miesięcy jednoznacznie wskazują, że tego węgla u nas jest po prostu coraz mniej. Z zeszłorocznych zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie zwiększenia wydobycia przez polskie kopalnie pozostało już tylko kiepskie wspomnienie.
Pierwsze pół roku było dla polskiego węgla bardzo złe. Już wcześniej górnicy nie kryli irytacji, że elektrownie palą importowany opał i przez to nie odbierają od kopalni tego rodzimego. Potem ten trend potwierdzały kolejne analizy. Przez pierwszych sześć miesięcy w 2023 r. polskie kopalnie wyprodukowały ok. 23,2 mln t węgla, co jest wynikiem wyraźnie gorszym - o aż 4,7 mln t - od tego z pierwszego półrocza 2022 r.
Niestety, jak wykazuje to lipcowy Przegląd Węglowy od Fundacji Instrat, drugiej połowy roku wcale o wiele lepiej pod tym względem nie zaczynamy. Bo wychodzi na to, że i węgla jest coraz mniej i energii z niego pozyskiwanej również. W lipcu tej z węgla kamiennego było tylko 4,55 TWh, czyli prawie o 25 proc. mniej niż rok temu.
Węgiel w Polsce idzie w odstawkę
Na początek dobra informacja: po miesiącach marazmu, stagnacji i zastoju wreszcie drgnęła sprzedaż polskiego węgla. W lipcu znaleźliśmy kupców na w sumie 3,32 mln t opału, co patrząc miesiąc do miesiąca jest wynikiem lepszym o 10 proc. Ale jak spojrzymy rok do roku, to już widzimy wyraźny spadek na poziomie aż 22 proc. W kwietniu sprzedaliśmy 3,34 mln t (rok wcześniej 4,74 mln t), w maju 3,32 mln t (w maju 2022 r. to było 4,45 mln t), a czerwcu 3,03 mln t (w czerwcu 2022 r. - 4,17 mln t).
Więcej o polski węglu
Sprzedaż, owszem lekko drgnęła, ale na tym pozytywne wieści o polskim węglu niestety się kończą. Niestety, lipiec br. okazał się kolejnym miesiącem, w którym spadło wydobycie węgla w Polsce. Kopalnie wyprodukowały go raptem 3,59 mln t, czyli o 7 proc. mniej miesiąc do miesiąca i o 10 proc. rok do roku. Jeszcze w czerwcu to było 3,85 mln t, a w maju - 3,88 mln t. Gorszy wynik pod względem wydobycia węgla mieliśmy tylko raz w historii, w maju 2020 r., kiedy było one na poziomie 3,19 mln t.
Zapasy przy kopalniach największe od dwóch lat
Nie dość, że tego polskiego węgla nie jest za dużo, to jeszcze w dodatku pierwszeństwo ma ten importowany. Efekt? Rosną przykopalniane zapasy, które już teraz są największe od dwóch lat. Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami tutaj sporych przyrostów. W lipcu wszak przy kopalniach było 3,54 mln t węgla. W czerwcu to było 3,27 mln t, w maju - 2,46 mln t, a w kwietniu - tylko 1,93 mln t. Chcąc zobaczyć porównywalne liczby do tych z pierwszego miesiąca tegorocznych wakacji letnich, musimy cofnąć się w czasie i to aż do września 2021 r. Wtedy przy kopalniach było 3,75 mln t i teraz powoli do tych wartości znowu się zbliżamy.
Ceny węgla, czyli ciepłownie płacą znacznie mniej
W portach ARA od przełomu maja i czerwca, kiedy węgiel potrafił jeszcze kosztować poniżej 90 dol. za tonę, mamy do czynienia ze stabilizacją. Od tygodni cena waha się między 115 a 120 dol. i na razie nic się nie zmienia. Z korektą cen węgla mamy za to do czynienia na rodzimym podwórku. Okazuje się, że cena węgla dla energetyki w lipcu wyniosła 726,66 zł i była niższa miesiąc do miesiąca o 2 proc., ale patrząc rok do roku, to dalej skok o 111 proc. Jeszcze w lipcu 2022 r. energetyka płaciła 344,23 zł, a w lipcu 2021 r. - tylko 246,03 zł.
Zdecydowanie wyraźniej spadła cena węgla dla ciepłowni, które jeszcze w czerwcu za tonę opału musiały płacić 912.03 zł. W lipcu to tylko 777,45 zł. Jest więc sporo taniej, ale dalej do cen z poprzednich lat nie ma tych wartości co porównywać. W lipcu 2022 r. ciepłownie za tonę polskiego węgla płaciły 455,22 zł, a w lipcu 2021 r. - 297,22 zł.