Zamkną kopalnie wcześniej niż planowali? Górnicy są zaniepokojeni
Już ponad dwa lata mijają od podpisania umowy społecznej między górnikami a rządem. Przez ten czas dokument miała ratyfikować Komisja Europejska, ale tak się jeszcze nie stało. W zamian rząd puszcza przedwyborcze oczko do górników i twierdzi, że wszystko jest w należytym porządku. Tyle że jest już po spotkaniu dotyczącym przyszłości kopalni Staszic-Wujek. I tamte ustalenia do pierwotnego harmonogramu zamykania polskich kopalń mają się jak pięść do nosa. Bo wychodzi na to, że zakłady wydobywcze będziemy likwidować jednak wcześniej, niż to jeszcze niedawno planowaliśmy.
Harmonogram zamykania kopalń to obok gwarancji zatrudnienia, bodaj najważniejsze zapisy podpisanej w 2021 r. umowy społecznej górników z rządem. Zakłada ona m.in. połączenie Ruchu Bielszowice i Ruchu Helamba, które razem mają fedrować do 2034 r. Ruch Piast swoją metę ma zobaczyć w 2035 r., a Ruch Ziemowit - w 2037 r. Z kolei KWK Murcki-Staszic swoją eksploatację - zgodnie z ciągle obowiązującym harmonogramem - ma zakończyć w 2039 r., Bobrek i Brzeszcze w 2040 r., a Mysłowice-Wesoła w 2041 r. Ostatnie światło mają zgasić w 2049 r. kopalnie Sobieski, Janina i Bogdanka. Jeszcze rok temu, kiedy kryzys energetyczny zaczynał nas przypierać do ściany rekordowymi cenami gazu i węgla, szef aktywów państwowych Jacek Sasin sugerował konieczność zmiany tego harmonogramu. Żeby w ten sposób dać polskiemu górnictwu jednak ciut więcej czasu.
Harmonogram musi się zmienić z tego względu, że dzisiaj nie jesteśmy w stanie odchodzić od węgla w energetyce tak szybko jak przewidywaliśmy - mówił Jacek Sasin w maju 2022 r.
Nowy harmonogram mieliśmy zobaczyć w ubiegłym roku, ale tak się jednak nie stało. Jesteśmy za to po spotkaniu z coraz bardziej zaniepokojonymi górnikami z KWK Murcki-Staszic. I wychodzi na to, że kalendarz dla polskich kopalni będzie zupełnie inny. Kłódki na zakładach wydobywczych mogą zawisnąć znacznie szybciej, niż nam się to wydaje.
Kopalnie będą zamykane wcześniej?
O spotkanie na temat przyszłości ich zakładu poprosili sami górnicy z KWK Murcki-Staszic. Wcześniej, w 2021 r., połączoną ją z kopalnią Wujek. Obecnie dwuruchowa kopalnia Staszic-Wujek jest najmniejszym zakładem wydobywczym PGG z zatrudnieniem na poziomie 850 osób. Związkowcy zauważyli jednak, że w kopalni w ostatnim czasie nie są prowadzone żadne inwestycje, a z rozmów z członkami zarządu wynikało, że Ruchu Wujek popracuje tylko do marca 2024 r. I stąd prośba o konkretne spotkanie. Po nim okazało się, że tego czasu jest jednak więcej, ale tylko trochę.
Ze wstępnych analiz, wynika że eksploatacja potrwa to do 2026 r. Mamy zapewnienia, że ruch Wujek będzie funkcjonował i że ten węgiel nie będzie wybierany od strony Staszica. Natomiast po 2026 r., jeśli się skończy tam węgiel, to załoga zostanie przeniesiona na ruch Staszic - twierdzi Rafał Jedwabny, przewodniczący WZZ Sierpień 80 w KWK Murcki-Staszic i szef tego związku w PGG.
Związkowcy usłyszeli, że produkcja węgla w Ruchu Wujek po 2026 r. będzie możliwa tylko wtedy, kiedy dojdzie do nowego porozumienia w tej sprawie z władzami Katowic, co mogłoby przedłużyć tutejszą eksploatację do 2030 r.
Jesteśmy chwilowo uspokojeni, czekamy co będzie się działo dalej. Strona społeczna z ruchu Wujek widząc, że są jeszcze możliwości eksploatacji nie składa broni - przekonuje Roland Zagórski, przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce w KWK Wujek i jednocześnie wiceprzewodniczący tego związku w PGG.
Węgla jest jak kot napłakał, to po co nam kopalnie?
Związkowcy zdają sobie sprawę z tego, że być może te ustalenia trzeba będzie jeszcze nie raz zmieniać. Sporo też zależy od koniunktury na rynku węgla i ceny węgla. A do tego dochodzą naprawdę bardzo kiepskie wyniki polskiego górnictwa w ostatnim czasie.
Mierzymy się z problemami produkcyjnymi - brakiem wydobycia i brakiem postępów przodków. Próbujemy je rozwiązać, w części to są problemy techniczne, częściowo geologiczne i myślę, że w jakiejś mierze też problemy w zarządzaniu - uważa Rafał Jedwabny.
W czerwcu 2023 r. byliśmy świadkami najgorszego wyniku w historii polskich kopalni, jeżeli chodzi o sprzedaż węgla, która była na katastrofalnym poziomie raptem 3 mln t (blisko 4,2 mln t było w czerwcu 2022 r.). Bardzo źle jest też z wydobyciem, które w szóstym miesiącu roku wyniosło raptem 3,85 mln t. Do tej pory w 2023 r. tylko dwa razy udało się zrobić lepszy wynik: w styczniu (wydobycie na poziomie 4,03 mln t) i w marcu (4,24 mln t). W sumie w pierwszym półroczu 2023 r. polskie kopalnie wyprodukowały ok. 23,2 mln t węgla, co jest wynikiem wyraźnie gorszym - o aż 4,7 mln t - od tego z pierwszego półrocza 2022 r. To spadek o 16,8 proc.