Rząd Tuska stosuje sztuczki Sasina. Na kopalniach wrze
Po pokazaniu ambitnego scenariusza Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 roku (KPEiK), czas przyszedł na spotkanie przedstawicieli rządu z górniczymi związkowcami. Tym razem miło już nie było. Górnicy nie ukrywają, że czują się dokładnie tak samo, jak rok temu, kiedy ówczesny wicepremier Jacek Sasin wmawiał im, że umowa społeczna jest jak najbardziej realizowana. I teraz inny rząd robi to samo.
Od pierwszych miesięcy po zaprzysiężeniu nowego rządu górnicy słyszeli tylko jedno: umowa społeczna (podpisana w zupełnie innej rzeczywistości energetycznej w maju 2021 r.) jak najbardziej obowiązuje i w niezmienionej wersji będzie notyfikowana przez Komisję Europejską (warto przypomnieć, że tą notyfikacją tego dokumentu zajmowało się kolejnych czterech pełnomocników premiera Morawieckiego ds. górnictwa, niestety bezskutecznie). Tak było do czasu pokazania przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska ambitnego scenariusza KPEiK, który ma się do umowy społecznej z górnikami, jak pięść do nosa. I górnicy doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Stało się dla nas jasne, że najnowsza wersja KPEiK jest zupełnie niekompatybilna z zapisami w umowie społecznej. Produkcja energii z węgla już w 2030 r. ma być znacznie niższa niż zakładana w tym dokumencie - stwierdził po spotkaniu z rządem Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Umowa społeczna, czyli związkowcy tracą spokój
Ten ambitny scenariusz KPEiK zakłada m.in. że do 2030 r. nasz miks w 56 proc. będzie składał się z zielonej energii z OZE. Tylko 22 proc. należałoby do węgla. To bardzo duża zmiana. Przecież jak wykazuje to najnowszy Przegląd Węglowy od Fundacji Instrat za lipiec br.: do węgla (kamiennego i brunatnego) należało łącznie 57,5 proc. Na koniec tej dekady w 2030 r. Polska ma też mieć znacznie niższe zużycie węgla na poziomie 22 mln t (scenariusz bazowy zakłada 30 mln t).
To taka sama sytuacja, jak w 2023 r., kiedy premier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin mówił, że umowę społeczną realizuje, a wszyscy doskonale wiedzieli, że tak nie jest. I teraz jest podobnie, bo oprócz informacji, że rząd przesłał trzeci już wniosek notyfikacyjny do Komisji Europejskiej, to w większości rozdziałów ta umowa społeczna nie jest realizowana - uważa Kolorz.
Przypomnijmy: jednym z najważniejszych załączników umowy społecznej z górnikami jest harmonogram zamykania kopalń, który w pierwotnej wersji kończy się w 2049 r. - raptem na rok przed osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. Inna sprawa, że z tymi terminami coraz większy kłopot ma też rzeczywistość węglowa, w której w tym roku miesięczne wydobycie tylko raz (w styczniu) było powyżej 4 mln t.
Potrzebna mapa drogowa transformacji, a nie dopłaty
Górniczy związkowcy nie ukrywają zdenerwowania. Przecież od trzech lat różni premierzy i różni ministrowie jak mantrę powtarzali im, że umowa społeczna jest nie do ruszenia. A teraz coraz większy znak zapytania staje przy jej realizacji. Dlatego za chwilę może skończyć się ten czas, w którym górnicy tylko grzecznie słuchali tego, co władze do nich mówi. Rozciągnięty na lata miesiąc miodowy właśnie chyba się kończy.
Nie wiem, czy będziemy czekać na realizację czegoś, co nie jest realizowane i czy będziemy w nieskończoność spokojni. Musimy to we własnym gronie wszystko przeanalizować i przedyskutować, wyjść przede wszystkim do ludzi z taką informacją i potem zobaczymy, czy będziemy podejmować jakieś bardziej ścisłe ponowne negocjacje, czy też będziemy podejmować jakiekolwiek inne działania - twierdzi Dominik Kolorz.
Warto przypomnieć, że w tzw. międzyczasie wyszło też na jaw, że pomoc publiczna skierowana na polskie górnictwo nie będzie wynosiła niecałe 29 mld zł, jak wynikało to z ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, tylko co najmniej 42 mld zł. I w takich okolicznościach Fundacja Instrat stwierdza, że w przyszłości wcale nie będzie lepiej, a wydobycie węgla kamiennego w naszym kraju będzie spadało zdecydowanie poniżej poziomu zaplanowanego we wniosku do KE z 2021 r. Dlatego trzeba, zdaniem ekspertów, polską transformację energetyczną rozpisać od nowa.
Więcej o umowie społecznej przeczytasz na Spider’s Web:
Spadek udziału węgla w miksie energetycznym, a za tym, jego wydobycia w kopalniach wynika z rozwoju alternatyw: wiatru i słońca, ale przede wszystkim energetyki gazowej, która nieuchronnie wyprze węgiel z polskiego miksu. Decyzję o tym podjęli inwestorzy, głównie spółki skarbu państwa, za zgodą i wolą poprzedniego rządu - uważa Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.
Dlatego zdaniem Hetmańskiego obecny rząd musi urealnić prognozy, które na bieżąco weryfikuje rynek. I zamiast dotacji na podtrzymanie produkcji, polskie górnictwo i społeczności z regionów węglowych potrzebują planu na temat tego, co po węglu. Same zaś dotacje z budżetu państwa przekierować trzeba do odchodzących pracowników, a nie do kopalń.
Górnicy, o ile otrzymają rekompensatę i wsparcie w przejściu do nowych pracodawców, łatwo znajdą zatrudnienie poza branżą. Zamiast dotować nieefektywne kopalnie lepiej uruchomić atrakcyjny program dobrowolnych odejść - proponuje dr Jan Rączka, kierownik Zespołu Wsparcia Sprawiedliwej Transformacji w Fundacji Instrat.