Turów skończy z węglem szybciej? Raport NIK nie zostawia wyboru
Chociaż Czesi napsuli nam sporo krwi, to i tak kompleks energetyczny w Turowie miał pracować nawet do 2044 r. Ale zdaniem analityków koniec dla węgla brunatnego nadejdzie znacznie szybciej. Oliwy go ognia dolewa najnowszy raport NIK, który krytykuje proces wydłużeniu terminu obowiązywania koncesji dla Kopalni Węgla Brunatnego Turów.
Czesi od lat twierdzą, że nasza kopalnia na węgiel brunatny w Turowie wypłukuję w ich gminach wody podziemne i naraża tamtejszych mieszkańców na spore straty. Nasi południowi sąsiedzi chcieli od początku z nami usiąść przy stole, ale rząd Mateusza Morawieckiego ich bardzo skutecznie zbywał. Na tyle, że sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości UE i cała ta awantura skończyła się wypłaceniem przez Polskę wielomilionowego odszkodowania Czechom, a swoje potrąciła nam w ramach refundacji wydatków Komisja Europejska.
Teraz Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że przy postępowaniu o wydłużenie terminu obowiązywania koncesji kopalni Turów (do 30 kwietnia 2026 r.) naruszono przepisy m.in. ustawy prawo geologiczne i górnicze oraz ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Zarzuty stawiane są ówczesnemu szefostwu Ministerstwa Klimatu i Środowiska, które przez cały czas utrzymywało, że wszystko jest w należytym porządku.
Strona polska przekazała dokumentację dopiero prawie po pięciu miesiącach od sformułowania przez Republikę Czeską prośby o przekazanie decyzji wydłużającej do 30 kwietnia 2026 r. termin obowiązywania koncesji na wydobywanie węgla brunatnego i kopalin towarzyszących ze złoża węgla brunatnego „Turów”. Opóźnienie w udostępnieniu decyzji stanowiło jeden z zarzutów, na których Republika Czeska oparła wniesioną do Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości UE skargę przeciw RP - wskazuje raport NIK.
Turów pożegna węgiel brunatny znacznie szybciej?
Wtedy MKiŚ dosyć skutecznie nakręcał antyczeską spiralę i straszył, że przez nieuzasadnione pretensje naszych południowych sąsiadów (do których dołączyli też Niemcy z Zittau) może zawalić się nasz system energetyczny. Licząc wyłącznie na polityczne zyski karmiono tamtejszych mieszkańców wizją funkcjonowania kompleksu energetycznego w Turowie aż do 2044 r. Tymczasem według najnowszej analizy ekspertów z Fundacji Instrat do zamknięcia całego sektora węgla brunatnego w Polsce może dojść już w latach 2030–2035.
Węgiel brunatny to ekonomiczne źródło prądu w tradycyjnym systemie elektroenergetycznym, w którym pracuje stabilnie przez cały rok. Jednak już teraz Turów musi dopasowywać profil pracy do zmieniającej się produkcji z OZE. W przyszłości, za codzienną współpracę z OZE odpowiadały będą elastyczne jednostki gazowe, o niższych kosztach emisji EU ETS - przekonuje Michał Smoleń, kierownik programu badawczego Energia i Klimat w Fundacji Instrat i współautor raportu.
Więcej o Turowie przeczytasz na Spider’s Web:
W takim układzie sił elektrownie na węgiel mają być nam potrzebne głównie sezonowo. Dlatego analitycy uważają, że trzeba zacząć poważne przygotowania do wygaszenia kompleksu w Turowie już pierwszej połowie lat 30.
Czy ekonomicznie racjonalne będzie utrzymywanie kompleksu energetycznego w Turowie dla np. 4–6 tygodni pracy w roku? - pyta retorycznie Michał Smoleń.
Rząd już spisał wyrok?
Eksperci z Fundacji Instrat przy tej okazji przypominają zapisy scenariusza ambitnego (WAM) Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu dotyczące mocy zainstalowanej i rocznej produkcji energii elektrycznej z węgla brunatnego w latach 2025–2040. Jeżeli chodzi o moc, to w 2025 i w 2030 ma być ona na poziomie 6,6 GWe, ale w 2035 r. ma spaść do 3,3 GWe, a w 2040 r. do 0,7 GWe. Roczna produkcja netto zaś ma zmaleć z 27,8 TWhe, do 10,1 TWhe w 2030 r., 2,7 TWhe w 2035 r. Już teraz widać coraz mniejszy udział węgla brunatnego w naszym miksie energetycznym. Jeszcze w czerwcu br. to było 24,9 proc., w lipcu - 24,3 proc., w sierpniu - 24 proc. i we wrześniu - 22 proc.