REKLAMA

USA ściągnęły program mieszkaniowy od PiS? Wzięły też coś od Tuska

Złośliwiec powie, że wiadomo już, po co tak naprawdę pojechali ostatnio do USA premier Donald Tusk i prezydent Andrzej Duda - żeby nauczyć prezydenta Joe Bidena, jak naprawia się rynek mieszkaniowy, szczególnie w okresie przedwyborczym. W walizce najwyraźniej wzięli na gapę byłego ministra rozwoju Waldemara Budę, żeby doradzał w Białym Domu. Efekt jest taki, że Joe Biden ogłosił program pobudzający rynek nieruchomości w wielu punktach podobny do naszego. Myślicie, że skończy się inaczej niż nasz Bezpieczny kredyt 2 proc.?

USA ściągnęły program mieszkaniowy od PiS? Wzięły też coś od Tuska
REKLAMA

Nie sądzę, bo amerykański prezydent tak jak polscy politycy, zamiast naprawdę rozwiązywać problem mieszkaniowy, również włącza piąty bieg, jadąc na ścianę. No ale cóż, dla niektórych może to być argument za tym, że Polacy jednak są genialni, skoro sami Amerykanie zgapiają od nas rozwiązania. I skoro Amerykanie też tak robią, to może słuszne jest dosypywanie ludziom pieniędzy na zakup mieszkań i to wcale żadne toksyczne pompowanie popytu?

REKLAMA

Dość tej ironii. Oczywiście Amerykanie niczego nie zgapiają, ale faktem jest, że w USA również istnieje poważny problem z cenami domów i mieszkań i ich dostępnością dla zwykłego człowieka. I prezydent Biden chce temu zaradzić, ogłaszając duży program pobudzający rynek nieruchomości. Część tych rozwiązań jest podobna do tych wprowadzonych przez PiS. Ale największe podobieństwo to fakt, że dzieje się to przed wyborami. Narzędzia dobrane muszą więc działać na wyobraźnię i to szybko.

Jaki jest plan?

Po pierwsze, pomoc w zakupie pierwszego domu czy mieszkania. Ta pomoc ma dwie nogi. Pierwsza polega na wprowadzeniu hipotecznej ulgi podatkowej dla kupujących swój pierwszy dom w wysokości 5 tys. dol. rocznie. Przekłada się to na obniżenie oprocentowania kredytu o 1,5 p.p. i w efekcie wychodzi coś na kształt naszego Bezpiecznego kredytu 2 proc.

Trzeba wam wiedzieć, jakie obecnie są koszty hipotek w USA, bo są wyższe, niż prawdopodobnie myślicie. Jeszcze jesienią 2023 r. oprocentowanie kredytów hipotecznych przekraczało nawet 8 proc., a więc sytuacja była dość zbliżona do tej w Polsce. Obecnie oscyluje wokół 7 proc., więc obniżka o 1,5 pkt. proc. daje jakieś 5,5 proc. A przypomnę, że Bezpieczny kredyt 2 proc. po doliczeniu marży banku też był droższy i realnie oprocentowanie było bliższe 5 proc. niż 2 proc.

O rynku mieszkaniowym w Polsce więcej przeczytacie tu:

Amerykanie są jednak nieco mniej rozrzutni, bo te ulgi przewidują na dwa lata, a nie na dziesięć jak Polska. Ale z drugiej strony, plan zakłada, że skorzysta z tego 3,5 mln Amerykanów z klasy średniej, my w Polsce zakładaliśmy, że skorzysta 50 tys. Polaków - skala jednak zupełnie inna.

Ale jest jeszcze druga noga - dopłaty do wkładu własnego do 25 tys. dol. Oczywiście tylko dla tych, którzy nie mają i nigdy nie mieli własnego domu. Ale pojawia się jeszcze tajemnicze określenie, że to „dla nabywców domów, których rodziny nie skorzystały z pokoleniowego budowania bogactwa związanego z posiadaniem nieruchomości”. Czyżby to znaczyło, że warunkiem jest, że rodzice też nie mają własnego domu? Hmmm.

Zostawmy to i idźmy dalej, bo w planie jest jeszcze kilka oryginalnych pomysłów, które z pobudzaniem popytu na zakup nie mają już nic wspólnego.

Co Biden wziął od Tuska?

Jest na przykład ulga podatkowa w wysokości 10 tys. dol., dla tego, kto sprzeda swój dom poniżej lokalnej średniej rynkowej ceny. Pomysł świetny, by zahamować windowanie cen, ciekawe, czy jakkolwiek zadziała. Bo efekt teoretycznie może być taki, że ludzie nie będą szarżować z cenami ofertowymi, ale równie dobrze może tylko spowodować, że do puli ofert trafi po prostu dużo starych, zaniedbanych domów, których właściciele poczują się zmobilizowani, żeby się ich pozbyć.

Jest też sporo enigmatycznych haseł (jak na obietnice wyborcze przystało):

  • obniżenie kosztów spłaty już zaciągniętych kredytów hipotecznych i refinansowania ich (a może coś na kształt wakacji kredytowych, jak w Polsce? ;) ),
  • powołanie funduszu innowacji na rzecz rozwoju mieszkalnictwa z budżetem 20 mld dol., by wspierać innowacyjne firmy budujące przystępne cenowo mieszkania taniej niż reszta.

Do tego walka o tych, którzy są na rynku najmu:

REKLAMA
  • wojna wypowiedziana wielkim korporacjom mieszkaniowym, by nie zawyżały czynszów,
  • wprowadzenie voucherów mieszkaniowych, które miałyby obniżyć koszty najmu mieszkań (tu chyba głos od Waldemara Budy przejął Donald Tusk, który w kampanii wyborczej w Polsce obiecywał 600 zł dopłaty do najmu).

Dlaczego o tym piszę i co was obchodzi rynek mieszkaniowy w USA? Dla nakreślenia perspektywy - nie tylko polscy politycy mają szkodliwe pomysły na rozwiązanie problemów mieszkaniowych. To ogólnoświatowa tendencja, a skoro tak, pewnie nic nie da się z tym zrobić, dopóki mamy demokrację i wybory co kilka lat. Sorry.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA