Pompy ciepła w Polsce. Musimy szybko wyciągnąć wnioski z lekcji skandynawskiej
Redukcja emisji dwutlenku węgla to jedno z najważniejszych, jak nie najważniejsze zadanie w związku z przyspieszającymi zmianami klimatu. Na razie jednak wiele mówi się o wychwytywaniu i składowaniu CO2, ale mało się w tym kierunku robi. Ale okazuje się, że w tym celu wcale nie trzeba wyłamywać już otwartych drzwi. Skandynawowie od lat udowadniają, że ten cel można osiągnąć w zupełnie inny sposób. Wystarczy wykorzystać pompy ciepła.
To przez gazy cieplarniane (CO2 i metan) Ziemia z roku na rok coraz bardziej przypomina potężną kuchenkę mikrofalową, która odbiera ogromne ilości ciepła i nie potrafi potem go oddać, co skutkuje globalnym ociepleniem i innymi konsekwencjami klimatycznymi. Nic więc dziwnego, że redukcja emisji stała się podstawowym celem dla wielu czołowych gospodarek. W tym kontekście co pewien czas wraca temat wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS). Ostatnio branża (związkowcy oraz pracodawcy z sektora energochłonnego i z górnictwa) zaapelowała do rządu w sprawie powołania do życia kompleksowego, ogólnokrajowego programu, który stworzy ramy krajowego systemu CCS.
Współpraca w tym zakresie powinna przyjąć formę zespołu, który podejmie działania ukierunkowane na jak najszybsze uruchomienie pierwszych instalacji do składowania dwutlenku węgla oraz wyznaczenie operatora odpowiedzialnego za budowę i utrzymanie niezbędnej infrastruktury przesyłowej - czytamy w liście do rządu.
Okazuje się jednak, że aby efektywnie zredukować emisję CO2, wcale nie trzeba sięgać po takie technologie jak CCS. Bardzo przydatne mogą okazać się też pompy ciepła. Skandynawowie udowadniają to od lat.
Skandynawia: konsekwentny rozwód z paliwami kopalnymi
Jeszcze w XX wieku takie kraje jak Finlandia, Norwegia czy Szwecja pod względem energetycznym uzależnione były w głównej mierze od oleju opałowego. Przede wszystkim z powodu braku rozbudowanej sieci gazowej. Wszystko zmienił kryzys energetyczny z 1973 r., kiedy Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) wprowadziła embargo na ropę. Co było odpowiedzią na wojnę Yom Kippur. Cena ropy w reakcji na ten krok skoczyła wtedy trzykrotnie, a Skandynawowie postanowili odwrócić się od oleju opałowego plecami. W Szwecji w 2005 r. powołano do życia nawet Komisję ds. Niezależności od Nafty.
I chociaż od tego czasu w krajach skandynawskich rządy sprawują bardzo różne opcję polityczne, to rozwodu z paliwami kopalnymi nikt nie neguje ani nie koryguje. Wręcz przeciwnie: sukcesywne wypychanie z miksu energetycznego gazu, ropy i węgla przynosi bardzo konkretne efekty. Już w 1990 r. Finlandia wprowadziła, jako pierwszy kraj na świecie, podatek od emisji CO2 (obecnie to 53 euro za tonę dwutlenku węgla), rok później, w 1991 r. na taki krok zdecydowała się też Szwecja i Norwegia. Dzięki temu paliwa kopalne obecnie stanowią tam naprawdę niewielki albo wręcz marginalny udział w paliwach grzewczych: 22 proc. Finlandii, 3 proc. w Szwecji i mniej niż 1 proc. w Norwegii. Ale osiągnięcie takiego wyniku bez pomp ciepła byłoby po prostu niemożliwe.
Pompy ciepła redukują emisje CO2
Teraz Finlandia, Norwegia i Szwecja szczycą się najwyższą sprzedażą pomp ciepła na 1000 gospodarstw domowych. I właśnie te urządzenia, sprzedawane tam od trzech dekad, przyczyniły się do redukcji emisji CO2 z ogrzewania o 72 proc. (Finlandia), o 83 proc. w Norwegii i o 95 proc. w Szwecji. Wiadomo, że w tych krajach największą popularnością cieszą się pompy ciepła typu powietrze-powietrze, w odróżnieniu od rynku niemieckiego czy polskiego, gdzie prym wiodą pompy typu powietrze-woda. A to dlatego, że w Skandynawii i architektura jest bardziej otwarta i pompy zastąpiły tam najczęściej elektryczne ogrzewanie oporowe. Eksperci przekonani przy tej okazji są co do jednego: skandynawskie cele można osiągnąć w dwie dekady. Tylko trzeba spełnić podstawy warunek i tej zmiany naprawdę chcieć.
Więcej o pompach ciepła przeczytasz na Spider’s Web:
Decydenci w krajach, w których pompy ciepła są wciąż w powijakach, nie muszą zaczynać od zera, ale mogą uczyć się na historii sukcesu pomp ciepła w Norwegii, Finlandii i Szwecji i czerpać z niej wnioski - przekonuje dr Jan Rosenow, dyrektor programów europejskich w ramach Projektu Pomocy Regulacyjnej.
W Polsce rząd branży na razie sypie piach pod koła
W Polce względem pomp ciepła od lat brakuje systemowych rozwiązań. Owszem, dopłaty do zakupu tych urządzeń grzewczych oferują takie programy rządowe jak Czyste Powietrze czy Mój Prąd. Ale na tym wsparcia państwa się kończy. A ostatnio rząd w tym względzie ma nawet bardziej przeszkadzać niż pomagać. Tak przynajmniej sugeruje projekt rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju i Technologii, w którym pojawił się zaporowy warunek minimalnej wartości inwestycji w kwocie aż 110 mln euro, co bardzo skutecznie zamknie drzwi dla wielu polskich firm, jak nie dla wszystkich.
Brak wsparcia dla polskich firm spowoduje jednak, że będą one zmuszone do rywalizacji na rynkach europejskich na nierównych warunkach. Ryzyko nierównej rywalizacji oraz utraty przez polskie firmy wypracowanej przez lata pozycji może dotyczyć także rynku krajowego - nie ma żadnych wątpliwości Paweł Lachman, prezes Stowarzyszenia Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła.
Doszło już w tej sprawie do spotkania z ministerialnymi urzędnikami i przedstawicielami PORT PC i Polskiego Stowarzyszenia Magazynowania Energii (PSME). Przedstawiciele branży chcą zmiany kryterium inwestycyjnego do poziomu 10 mln euro jako minimalnej kwoty inwestycji kwalifikującej się do publicznego wsparcia w przypadku produkcji urządzeń i sprzętu strategicznego z zakresu technologii Net Zero i 2 mln euro dla inwestycji związanych z produkcją kluczowych komponentów do tych urządzeń.
Jeśli próg inwestycyjny w rozporządzeniu MRiT pozostanie na poziomie 110 mln euro, kolejnym krokiem będzie wystosowanie oficjalnego listu z protestem w tej sprawie do Komisji Europejskiej - zaznacza szef PORT PC.