Górnicy wściekli na nowe normy jakości węgla. Podnieśli raban
Będzie bardzo źle albo jeszcze gorzej: polskie kopalnie nie będą miały innego wyjścia, jak tylko zamknąć swoje podwoje na wiele lat przed harmonogramem z umowy społecznej rządu z górnikami. Na bruk przez to wylądują dziesiątki pracowników, a co jeszcze gorsze: Polskę zaleje węgiel z importu, co zepchnie polskie górnictwo na skraj bankructwa. Taką argumentację słyszeliśmy, jak nowe normy jakości paliw stałych chciał wprowadzić rząd Zjednoczonej Prawicy. I słyszymy też je teraz po tym, jak dowiedzieliśmy się o najnowszych planach Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
O co chodzi z tymi normami jakości paliw stałych, w tym węgla? Obecnie w Polsce kupimy każdy rodzaj opału: od dalej robiącego w zielonego konia klientów nazwą ekogroszku, przez zwykły groszek, węgiel typu orzech, kostka, po najtańszy miał węglowy. I rząd chce z tym zrobić porządek. Stąd prace resortu klimatu i środowiska nad rozporządzeniem, które te kryteria zaostrzy zgodnie z unijnymi wytycznymi. Zyskać mają na tym nasze piece i również nasze płuca. Wszak nie przestajemy być smogową, czerwoną latarnią Europy. A normy przekraczane w tysiącach procent (mimo zaniżonych wartości brzegowych) stały się już naszą nową tradycją jak Polska długa i szeroka. Np. w Sochocinie (woj. mazowieckie), jak podaje SMOG N.E.W.S. na platformie X, 5 czerwca br. odnotowano przekroczenie norm dla pyłów zawieszonych PM2.5 o 4457 proc. (669 µg/m sześc.), a dla pyłów PM10 - o 1611 proc. (725 µg/m sześc.). Ale nie wszystkim w smak takie legislacyjne plany. W pierwszej kolejności nie chcą o nich słyszeć górnicy, którzy w tych przepisach widzą gwóźdź do trumny całej branży.
Już poprzednia władza chciała zrobić to samo, ale wtedy stanowczo i skutecznie zaprotestowaliśmy, bo nie mogliśmy się zgodzić na ruch, który w sposób fundamentalny szkodził kondycji finansowej wszystkich polskich kopalń wydobywających węgiel energetyczny. Teraz również się temu sprzeciwiamy - z tych samych powodów - przekonuje Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności.
Nowe normy jakości zamkną polskie kopalnie?
Już wcześniej, gdy rząd Mateusza Morawieckiego chciał wycofać ze sprzedaży nazwę „ekogroszek”, górniczy związkowcy podnieśli raban. I przekonywali, że przez takie przepisy PGG, która zamierzała rocznie sprzedawać ok. 700 tys. tak nazywanego opału (co może wprowadzać klientów w błąd), stanie się niewypłacalna. Teraz Hutek kreśli jeszcze czarniejsze scenariusze. Jego zdaniem bowiem nowe normy jakości węgla uderzą także w gospodarstwa domowe.
Jeszcze do niedawna na instalację pieców węglowych określonych klas można było uzyskać wsparcie finansowe z rządowego programu Czyste Powietrze. Właściciele gospodarstw domowych posłuchali rządu, zamontowali sobie piece klasy 5 czy Ecodesign, a teraz - również przez rząd - mieliby być pozbawieni odpowiedniego paliwa? Nie ma i nie będzie na to naszej zgody - ostrzega szef górniczej Solidarności.
O normach jakości przeczytasz więcej na Spider’s Web:
Dlatego związkowcy nie życzą sobie żadnych zmian względem norm jakości paliw stałych, w tym też węgla. Domagają się pozostawienia dotychczasowych regulacji. Inaczej przystąpią do czynnej obrony ich zakładów pracy, którym grozi przez to likwidacja.
Pora, aby rządzący to zrozumieli - stawia sprawę jasno Hutek.
Górnicy: zaleje nas wtedy węgiel z importu
Związkowcy mają jeszcze jeden argument przeciwko nowym normom jakości węgla. Przekonują, że ich wprowadzenie oznacza jeszcze większy zalew opałem z importu. Z tak sytuacją zaś mamy do czynienia teraz, przez co puchną przykopalniane zapasy. Na koniec kwietnia br. znajdowało się tam w sumie 5,1 mln t czarnego złota - najwięcej od czerwca 2021 r. (5,34 mln t).
Jestem zdziwiony takim podejściem, tym bardziej, że przed wprowadzeniem embarga węgiel o zbliżonych parametrach był sprowadzany głównie z Rosji i Kazachstanu - wskazuje Bogusław Hutek.
Jeżeli zaś polskim spółkom wydobywczym w ten sposób ukróci się rynek zbytu, to wyraźnie pogorszy się ich sytuacja finansowa i trzeba będzie tym samym - zgodnie z zapisami umowy społecznej - przeznaczyć więcej pieniędzy budżetowych na ich subsydiowanie. Przypomnijmy, że ostatnio wyniki tych spółek są katastrofalne. Wydobycie i sprzedaż kolejny raz spadły poniżej 4 mln t (odpowiednio do poziomu 3,5 mln t i 3,3 mln t).