REKLAMA

Chcesz kupić polski węgiel na zimę? Powodzenia

Polskie górnictwo węgla kamiennego jeszcze w całej swojej historii nie miało tak fatalnego pierwszego półrocza, jak w 2024 r. Branża wydobywcza jest w totalnej zapaści, co wcale jej przedstawicielom nie przeszkadza zarabiać krocie i patrzyć na resztę zawodów z finansowej góry. Trzeba w końcu związkowcom powiedzieć prawdę w twarz: podpisanej w maju 2021 r. umowy społecznej - która cały czas nie doczekała się notyfikacji przez Komisję Europejską – nie da się obronić.

wegiel-sklep-PGG-cena-wegla
REKLAMA

Naprawdę trudno dyskutować z liczbami. A te dotyczące polskiego górnictwa węgla kamiennego za pierwsze półrocze są bardzo złe, co więcej: najgorsze w całej historii branży. Chodzi głównie o wydobycie węgla, ale nie tylko. Okazuje się, że w okresie od stycznia do czerwca 2024 r. polskie kopanie wydobyły w sumie 21,56 mln ton węgla.

REKLAMA

To bardzo mało. Wystarczy porównać ostatnie lata, żeby się o tym przekonać.  W 2021 r. - 27,68 mln t. W pierwszych sześciu miesiącach 2022 r.: 27,88 mln t. W 2023 r. spadliśmy jednak potężnie do 23,23 mln t. Ale jak te wyniki porównamy z wcześniejszymi latami, szok jest jeszcze większy. Dziewięć lat temu, w pierwszej połowie 2014 r., kiedy miesięczne wydobycie nigdy nie spadało nawet poniżej 5 mln t (ostatni raz tak wynik miał miejsce w marcu 2022 r. - 5,48 mln t) produkcja zamknęła się wynikiem 35,23 mln t węgla. W porównaniu z pierwszym półroczem 2024 r. to mniej o aż 13,67 mln t. Mówimy więc o spadku produkcji na poziomie blisko 39 proc. w 10 lat.

Górnictwo: sprzedaż węgla też najgorsza w historii

Bardzo źle jest też ze sprzedażą węgla z polskich kopalni. Pierwsze półrocze 2024 r. przyniosło wynik na poziomie 20,29 mln ton. Tu też mamy najgorszy wynik w historii. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2023 r. sprzedaż wyniosła 21,97 mln ton. W tym samym okresie 2022 r. to było 28,35 mln ton, a w 2021 r. - 28,18 mln ton. Porównanie tych wyników do tych sprzed dekady, tez robi wrażenie. Od stycznia do czerwca 2014 r. sprzedaż węgla była na poziomie 32,66 mln ton. W ciągu 10 lat nasza sprzedaż węgla zmniejszyła się aż o 12,37 mln ton, mowa jest więc o spadku na poziomie prawie 38 proc.

Zatrudnienie i zarobki górników uparcie pędzą w drugą stronę

Jeżeli taka sytuację - z drastycznym spadkiem wydobycia i sprzedaży węgla - dotyczyłaby każdej innej spółki z innego sektora gospodarki, pewnie skończyłoby się na głębokiej restrukturyzacji zatrudnienia i zwolnieniach grupowych. Ale polscy górnicy o etaty raczej nie powinniśmy się zamartwiać. Redukcja zatrudnienia pełza w żółwim tempie, w porównaniu z lecąca na łeb i szyję sprzedażą i wydobyciem węgla. W styczniu 2024 r., w polskim górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych było 76506 pracowników, w w czerwcu - 75446. Z kolei w styczniu 2023 r. - 75662, a w czerwcu 2023 r. - 75936. W styczniu 2022 r. zaś zatrudnienie w górnictwie było na poziomie 77444, a w czerwcu 74818. Wychodzi na to, że dwa lata temu o tej porze - kiedy jeszcze branża mogła szczycić się jako takimi wynikami - nasze górnictwo zatrudniało więcej ludzi niż teraz.

Więcej o górnictwie przeczytasz na Spider’s Web:

Bardzo podobne cuda dzieją się z górniczymi uposażeniami. Przypomnijmy, że wypłata tylko dwóch świadczeń, czyli Barbórki w grudniu i 14. wypłaty w lutym kosztuje Polską Grupę Górniczą jakieś 700 mln zł. Po podliczeniu wszystkich wypłaconych premii, rekomendujących górnikom dwucyfrowa inflację, w listopadzie 2022 r. średnie zarobki w branży wyniosły 14 178 zł brutto. Rok temu, w sierpniu 2023 r., średnia pensja w polskim górnictwie wyniosła 11 323,17 zł. Lepiej zarabiano jedynie w informacji i komunikacji. Obecnie (wyniki GUS za lipiec 2024 r.) to średnie uposażenie wynosi 11580,16 zł. 

Dynamika płac stopniowo hamuje, choć odbywa się to przede wszystkim z uwagi na mniejsze wypłaty premii w górnictwie i energetyce (2023 r. był rokiem wyborczym). Generalnie wysokiej dynamice płac w samym lipcu, szczególnie w przetwórstwie i budownictwie, sprzyjał natomiast układ dni roboczych (tj. o 2 więcej niż w 2023 r.) oraz kolejna podwyżka płacy minimalnej – komentują dane ekonomiści ING.

Umowa społeczna? Nadaje się do kosza

REKLAMA

Związkowcy górniczy o przeroście zatrudnienia sami mówią. Ale gorsze wydobycie i sprzedaż wolą przemilczeć. Uważają, że dzieje się tak głównie przez zbyt rozpadły import, na który zdecydował się rząd Zjednoczonej Prawicy, po napaści Rosji na Ukrainę. Głównym tematem dla nich jest jednak umowa społeczna. Dokumenty, który podpisano z rządem w maju 2021 r., zawierają gwarancje zatrudnienia, indeksację górniczych uposażeń, kwestię jednorazowych odpraw czy też harmonogram zamykania kopalni, który w pierwotnej wersji kończy się dopiero w 2049 r., czyli na rok przed osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. Już podczas podpisywania tej umowy nie brakowało ekspertów, którzy twierdzili, że w tym kształcie nie da się jej zrealizować. Podobne głosy pojawiają się teraz, gdy górnictwo znalazło się mocno pod kreską. Eksperci nie mają złudzeń: branża będzie w coraz gorszej kondycji i trzeba będzie umowę społeczną spisywać od nowa.

Polskie górnictwo nie jest w stanie sprzedać węgla za granicę (nie jest konkurencyjne na światowym rynku), a polskie elektrownie węglowe będą zmniejszać produkcję szybciej - wskazuje na jedne z przyczyn zapaści branży prof. Konrad Świrski, prezes Zarządu Grupy Transition Technologies i wykładowca na Politechnice Warszawskiej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA