REKLAMA

Genialny pomysł deweloperów na tanie mieszkania. Polacy będą przeszczęśliwi

Jaki to pomysł? Mieszkania bez kuchni. Przecież obiad można jeść na mieście. A jak jesteś biedny i nie stać cię na codzienne jedzenie w knajpach, choćby w barze mlecznym, to przecież do zupki chińskiej wystarczy czajnik elektryczny podpięty w salonie. A talerz można umyć pod prysznicem. A jak ministrowi zdrowia taka dieta Polaków nie odpowiada, to niech zafunduje bony do barów mlecznych. To nie rola prywatnych przedsiębiorców, żeby dbać o zbilansowane posiłki klientów. Prawda?

Genialny pomysł deweloperów na tanie mieszkania. Polacy będą przeszczęśliwi
REKLAMA

Właśnie robi nam się awantura o schrony, które mieliby budować deweloperzy. A właściwie nie schrony z prawdziwego zdarzenia, a miejsca doraźnego schronienia. I nie chodzi nawet o to, że deweloperzy mają je specjalnie budować, ale o to, że podziemne kondygnacje i garaże, które przecież i tak powstają, będą musiały spełniać odpowiednie wymagania techniczne. 

REKLAMA

Projekt ustawy zwanej w skrócie jako ustawa o schronach przygotowuje MSWiA i pokaże go światu dopiero po wakacjach. Rzecz w tym, że „Rzeczpospolita” napisała, że ma wejść w życie 30 dni po ogłoszeniu ustawy i wywołała lament. 

Deweloperzy alarmują, że to za krótko. Że bez przepisów przejściowych efekt będzie taki, że wszystkie inwestycje, który uzyskały pozwolenie na budowę jeszcze przed wejściem w życie ustawy schronowej, będą musiały zostać po prostu przeprojektowane. A tym samym wszystkie nowe inwestycje zostaną sparaliżowane na pół roku. Innymi słowy, budowa ok. 150 tys. mieszkań złapie opóźnienie - szacuje Polski Związek Firm Deweloperskich.

Tylko że… Okazuje się, że żadne 30 dni nie wchodzi w grę. MSWiA sprostowało, że przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2026 r. I po kłopocie?

A wcale nie, bo przecież jak deweloperzy będą musieli garaże dostosować do przepisów tworzonych przez ministerstwo, to podniesie im koszty i ceny mieszkań znów pójdą w górę - twierdzi związek deweloperów. Wiadomo. O ile? O jakieś kilkaset złotych na metrze.

I tu można dyskutować o tym, że to jednak rola państwa, a nie prywatnych przedsiębiorców, by przygotować ludności miejsca schronienia. Tylko ta awantura zbiega się z inną inbą: o place zabaw. I już robi się jednak trochę śmiesznie.

Bo tu argumentacja jest podobna: państwo przygotowało przepisy zgodnie z którymi od 1 sierpnia 2024 r. każdy nowo budowany blok ma mieć plac zabaw dla dzieci. Deweloperzy oczywiście pomstują i co mówią? Że to spowoduje, że mieszkania będą droższe - a jakże! Stara śpiewka.

Place zabaw będą obowiązkowe, mieszkania będą drogie

Dokładnie mówimy o nowelizacji rozporządzenia, która będzie obowiązywać od 1 sierpnia. Niezależnie od wielkości budynku mieszkalnego, wraz z mieszkaniami musi powstać plac zabaw. Wyłączone z tego obowiązku są jedynie budynki liczące do 20 mieszkań. Przy tych większych przepisy określają minimalna powierzchnię placu zabaw według zasady:

  • 1 mkw. na mieszkanie, jeśli w budynku znajduje się od 21 do 50 mieszkań;
  • 50 mkw. w przypadku od 51 do 100 mieszkań;
  • 0,5 mkw. na mieszkanie, jeśli w budynku jest od 101 do 300 mieszkań;
  • 200 mkw. przy powyżej 300 mieszkań.

A żeby po cwaniacku nie wykpić się idiotycznie, stawiając na owym placu pół karuzeli, nowela określa dokładnie również, że plac musi być wyposażony w urządzenia dedykowane różnym grupom wiekowym dzieci tak, żeby na każdych 20 mkw powierzchni placu w jednym czasie mogło bawić się co najmniej pięcioro dzieci.

I tu znów wjeżdża lament deweloperów, że przecież już dziś brakuje nam działek w centrach miast, a jak powierzchnia tych, co jeszcze da się gdzieś kupić, zostanie częściowo „zmarnowana” na place zabaw, to mieszkań powstanie mniej, więc będą droższe.

Nie da się temu odmówić logiki. Podobnie, jak nie da się odmówić logiki rozumowaniu, że bez budowania naziemnych miejsc parkingowych, na przykład dla gości, też da się zbudować więcej mieszkań. Po co miejsca dla gości, czasy są trudne, a dach nad głową coraz droższy, nie można więc szastać miejscem.

Mieszkania placu zabaw, parkingu, zieleni, kuchni…

Albo zieleń wokół budynku. Posadzenie drzew, albo i ławek wokół budynku to zbytek nieadekwatny do dzisiejszych czasów. A jakbyśmy zrezygnowali z projektowania kuchni w mieszkaniach? Mam na myśli nie tylko osobne pomieszczenia ale też aneksy kuchenne - można wtedy zaoszczędzić na każdym lokalu po kilka metrów kwadratowych, więc wydzielić ich ostatecznie więcej w budynku tej samej wielkości. Wtedy to nie tylko mieszkania od tego by nie zdrożały, ale wręcz mogłyby potanieć.

Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:

A po co komu kuchnia w dzisiejszych czasach. Tak jak ławka pod blokiem jest zbytkiem, tak i gotowanie może nim być. Kto dziś ma czas gotować, czasy już nie te. Niechże ludzie jadają na mieście i po kłopocie. A jak ich nie stać. Czajnik elektryczny na taborecie w salonie i zupka chińska będą w sam raz. Talerz można umyć pod prysznicem. 

A jak to niezdrowo tak codziennie jeść zupki chińskie, to akurat nie rola deweloperów, by dbać o zbilansowaną dietę Polaków. To minister zdrowia powinien się tym zająć i najwyżej dofinansowywać jedzenie w barach mlecznych. A minister kultury albo środowiska sam sobie znaleźć jakieś grunty pod tereny zielone, kupić z publicznych pieniędzy i sam postawić ławki. Deweloper jest od budowania mieszkań, a nie miejsc do wygodnego i zdrowego życia dla ludzi w różnym wieku, także tych małoletnich, prawda?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA