REKLAMA

Szarpnęło rynkiem ropy. Ceny paliw mogą pójść w górę

Zgodnie z obietnicami z kampanii wyborczej prezydent USA Donald Trump wymierzył handlowe ciosy w postaci wyższych ceł w Kanadę, Meksyk i po części w Chiny. Druga strona, rzecz jasna, już zapowiada działania odwetowe. Te międzynarodowe poszturchiwania prędzej czy później odczujemy w Polsce, zwłaszcza że nerwowo na nie zareagowała przede wszystkim cena ropy.

ropa-naftowa-samochody-autostrady
REKLAMA

W tym roku kierowcy tankujący na polskich stacjach paliw nie mieli jeszcze zbyt dużo powodów do dobrego nastroju. Tak zarówno w przypadku benzyny, oleju napędowego, jak i LPG, miniony styczeń oznaczał serię podwyżek. W ten sposób benzyna PB 95 spuchła z poziomu poniżej 6 zł do ok. 6,22 zł. Diesel z kolei podrożał od ok. 6,08 zł do blisko 6,40 zł, a autogaz z 3,15 zł do 3,27 zł. Dopiero w ostatnim tygodniu pierwszego miesiąca roku ceny wreszcie zaczęły spadać, co jednak może już niezbyt długo potrwać. 

REKLAMA

Wszystko przez uderzenie przez Stany Zjednoczone w Meksyk, Kanadę i Chiny wyższymi cłami, na co zareagowała cena ropy. Jeszcze pod koniec grudnia 2024 r. baryłka ropy Brent wyceniana była poniżej 73 dol. Potem zaczęła puchnąć, aż do połowy stycznia 2025 r. i zatrzymała się na poziomie powyżej 82 dol. Od tamtego czasu jest coraz taniej, byliśmy już nawet poniżej 76 dol. Ale wyższe cła lekko ceną ropy szarpnęły. A dodatkowo niepokoją prognozy Goldman Sachs.

Cena ropy wcale nie jest skazana na zwyżki?

Co takie się stało? Donald Trump, prezydent USA, 1 lutego br. podpisał rozporządzenie wykonawcze w sprawie wyższych ceł importowych. Od kanadyjskich produktów energetycznych będzie wynosić od 4 lutego 10 proc., a od meksykańskich 25 proc. A to właśnie te dwa kraje: Kanada i Meksyk dostarczają do amerykańskich rafinerii ok. 25 proc. ropy przetwarzanej potem głównie do produkcji benzyny i oleju napędowego. Kanadyjska ropa stanowi blisko 60 proc. całkowitego amerykańskiego importu. I oba państwa już zapowiedziały działania odwetowe. Rynek ropy odpowiedział podwyżką i baryłka przebiła granicę 76 dol. Czy w takim razie czeka nas znowu cenowy pochód w górę? 

Więcej o cenie ropy przeczytasz na Spider’s Web:

Goldman Sachs twierdzi, że te nowe cła będą miały jednak ograniczony wpływ na cenę ropy i gazu. Stratedzy banku przekonują, że import ropy drogą morską z Kanady i Meksyku będzie przekierowany na inne rynki, a Stany Zjednoczone zastąpią te dostawy zakupami w OPEC, Ameryce Łacińskiej i produktami rafinowanymi z Europy. Z kolei eksperci paliwowi z Reflex zwracają uwagę na Wspólny Ministerialny Komitet Monitorujący OPEC+, któremu współprzewodniczą Rosja i Arabia Saudyjska, a który spotyka się oficjalnie 3 lutego.

Najprawdopodobniej zarekomenduje utrzymanie poziomu wydobycia na niezmienionym poziomie, mimo nacisków ze strony nowego prezydenta USA - uważa Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z Reflex.

Rynek ropy. Decydujące mają być sankcje wycelowane w Iran i Rosję

Ale utrzymanie produkcji na krótkiej smyczy przez kraje OPEC+ nie oznacza, że zmartwienia dotyczące wyższej ceny ropy możemy już spokojnie odwiesić na kołek. Goldman Sachs twierdzi, że decydujące będą ewentualne sankcje nałożone na Iran i Rosję, co byłoby największą presją na łańcuch dostaw. Wtedy faktycznie może być drogo. 

REKLAMA

Szacujemy, że cena ropy Brent może tymczasowo wzrosnąć do 93 dol. za baryłkę w scenariuszu, w którym sankcjonowana podaż spadnie o 1 milion baryłek dziennie trwale dla Iranu i tymczasowo dla Rosji - uważa Goldman Sachs.

Z kolei bank Standard Chartered przekonuje, że te wyższe cła ze strony USA raczej nie przekonają OPEC do zmiany swojej dotychczasowej polityki. Naftowy karter nie powinien tym samym zmieniać swojego harmonogramu dotyczącego cięć produkcji. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA