REKLAMA

Dziś już wszyscy chcą się dobrać do skóry bankom. Nawet za nieoprocentowane ROR-y

Banki mają trudny czas, bo stały się chłopcem do bicia, a ciosy robią się coraz dziwniejsze. Spóźniony o kilka lat PiS nagle obiecuje frankowiczom, że niczego nie będą musieli udowadniać przed sądem, bo to bank będzie musiał udowodnić, że jest niewinny. A stowarzyszenie wyrosłe na problemie frankowiczów idzie znacznie dalej i chce walczyć o waloryzację pieniędzy Polaków, leżących na kontach osobistych i lokatach. Aż trudno zebrać szczękę z podłogi.

pozwy o WIBOR i ROR
REKLAMA

Wydawało się, że politycy już dawno odstawili frankowiczów na bok jako interesującą grupę wyborców i w kampanii nie ma im czego obiecywać, bo kredytobiorcy porzuceni przez polityków sami lata temu wzięli sprawy w swoje ręce i dziś żadna pomoc nie jest im już potrzebna — sami wygrywają masowo w sądach.

REKLAMA

A jednak – tylko się wydawało, bo rząd się obudził i jednak coś frankowiczom obiecuje. Co?

Banku, udowodnij, że nie jesteś oszustem

Dwie rzeczy. Po pierwsze szybką ścieżkę sądową, co akurat może ich ucieszyć, bo kolejki w sprawach sądowych już od dawna zatykają sądy do tego stopnia, że trzeba było zablokować napływ pozwów z całej Polski do wyspecjalizowanego w sprawach frankowych wydziału w Warszawie. Przez pięć kolejnych lat obowiązuje zasada, że składasz pozew tam, gdzie mieszkasz, do specjalnego sądu w Warszawie mogą udać się tylko Warszawiacy.

Na czym dokładnie będzie polegała ta szybka ścieżka i o ile w efekcie może skrócić się postępowanie sądowe? Tego nie wiadomo. PiS w swoim programie wyborczym „Bezpieczna Przyszłość Polaków” opublikowanym na stronach internetowych partii 9 września napisał jedynie, że uprości postępowanie sądowe w sprawach frankowych.

Ale jest jeszcze drugi, znacznie ciekawszy wabik na frankowiczów. Otóż PiS zapowiada, że przerzuci ciężar dowodowy z obywateli na banki. To bank będzie musiał wykazać przed sądem, że nie oszukał swoich klientów, oferując im kredyt w obcej walucie, a nie klienci, że zostali oszukani.

I to byłaby gigantyczna rewolucja. Co prawda nie dla samych klientów, bo dla nich to tak naprawdę wydmuszka, wygrywają dziś i tak grubo ponad 90 proc. spraw przeciwko bankom, taka pomoc więc zupełnie nie jest im potrzebna — to jak obiecywanie wybudowania windy w budynku komuś, kto mieszka na parterze.

Ale to byłaby rewolucja, bo łamałaby zasadę domniemania niewinności powszechnie obowiązującą w prawie i to przecież nie tylko polskim. Wnioski? Ta obietnica NIGDY nie zostanie spełniona, bo jest niekonstytucyjna. 

Ktoś powie, że w naszym kraju to przecież żaden problem, bo Trybunał Konstytucyjny orzeknie na zawołanie, co trzeba. Owszem, ale na najwyższej polskiej instancji z pewnością się w takim wypadku nie skończy i banki pójdą do sądów unijnych. I będą miały rację.

I najpewniej będzie im chodziło nie tylko o przestrzeganie elementarnych zasad prawa, ale zabezpieczenie, by nie były one łamane w przyszłości. Wyobraźcie sobie, że domniemanie niewinności kasujemy również w pozwach o WIBOR.

Halo! Niech ktoś mi zapłaci za trzymanie moich pieniędzy

I tu dochodzimy do kolejnych ciosów wobec banków, tym razem niewymierzonych przez polityków, ale Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, które wyrosło na problemie frankowym, ale wcale się na nim nie zatrzymuje.

Prezes Stowarzyszenie Arkadiusz Szczęśniak zapowiedział w mediach społecznościowych, że Stowarzyszenie na najbliższe lata postawiło sobie trzy cele.

Po pierwsze to obrona gotówki, bo limity wprowadzane w obrocie gotówkowym, zdaniem SBB, są ograniczeniem wolności dysponowania własnymi środkami pieniężnymi. W tym punkcie cele Stowarzyszenie są zresztą zbieżne z celami PiS, który też chce bronić gotówki jak niepodległości. Szkoda, bo tak naprawdę ta walka to walka o szarą i czarną strefę i łatwiejsze pranie brudnych pieniędzy pochodzących z przestępstw i nielegalnych źródeł.

Drugi cel SBB to postawienie kwestii stosowania WIBOR w umowach kredytowych przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. Powód? Zdaniem SBB oprocentowanie kredytów w Polsce jest nadmiernie wysokie, „ustalane w oparciu o stawkę bazową sformułowana na podstawie deklaracji banków, a nie rzeczywistych transakcji i kosztu pozyskania kapitału”.

No i trzeci cel, który jest prawdziwym hitem: pozew o waloryzację środków trzymanych przez Polaków na lokatach, a nawet na zwykłych ROR-ach. Prezes Szczęśniak zapowiada, że pierwszy taki pozew zostanie skierowany do sądu jeszcze w 2023 r. 

Dlaczego właściwie? Bo oprocentowanie środków na kontach bankowych znacznie odbiega od inflacji i przez to klient traci — pisze SBB.

Więcej o oprocentowaniu lokat bankowych przeczytasz w Bizblog:

Jeśli rzeczywiście w najbliższych miesiącach taki pozew zostanie sformułowany, to mamy zapewniony niezły medialny serial w mediach ekonomicznych na długi czas. Ba! Już widzę oczami wyobraźni, jak prezes Szczęśniak startuje w kolejnych w wyborach prezydenckich. Kto by nie zagłosował na człowieka, który walczy o wasze pieniądze na lokatach, których średnie oprocentowanie (mowa o nowo otwartych lokatach terminowych) w lipcu wynosiło 5,53 proc. w skali roku — jak wynika z najnowszych danych NBP? Przypomnę, że w lipcu inflacja wynosiła 10,8 proc., czyli była prawie dwukrotnie wyższa.

A ROR-y? Oprocentowanie na rachunkach osobistych to w ogóle skandal, czyż nie? Tam oprocentowanie najczęściej wynosi 0,00 proc.

Dlaczego, do diaska, bank trzyma moje pieniądze i nic mi w zamian za to nie daje? A na dodatek one w tym banku leżą i kisną, a właściwie nie kisną, ale topnieją!

Otóż dlatego, że rolą banku komercyjnego nie jest dbanie o zachowanie wartości pieniądza w czasie. Rolą banku komercyjnego jest zarabianie pieniędzy dla siebie. Żeby je zarabiać, musi mieć czym obracać — wiadomo, pieniądz robi pieniądz. Jak potrzebuje tych pieniędzy, wówczas stara się ściągnąć gotówkę z rynku, kusząc klientów wysokimi odsetkami w zamian za ulokowanie u niego pieniędzy. Ale jak nie potrzebuje akurat więcej pieniędzy, to dlaczego miałby za nie płacić, choćby i inflacja sięgała 100 proc. zamiast aktualnych 10 proc.?

REKLAMA

Wyobrażam sobie, że pół Polski zaraz uwierzy w tę opowieść, że banki muszą nam rekompensować inflację, ale dbanie, by nasze oszczędności nie topniały z powodu inflacji to nie zadanie prywatnej firmy, ale dla państwa. A żądanie od banków waloryzacji pieniędzy na koncie osobistym, bo inflacja, jest jak wejście do restauracji i żądanie nakarmienia za darmo, bo susza w kraju i żywność zrobiła się droga.

To będzie arcyciekawa batalia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA