Frankowicze mogą z bankiem wygrać podwójnie. Ale o tym głośno się nie mówi
Jeśli myślicie, że oferta ugody frankowej wymyślonej przez KNF, czyli po prostu przewalutowanie kredytu tak, jakby od początku był udzielony w złotym, jest dla każdego taka sama, to się grubo mylicie. Ten, kto zdecydował się zawrzeć rozejm z bankiem dwa lata temu, kiedy ruszyły masowe ugody, mógł się trochę sfrajerzyć.
„Ugoda jest lepsza niż proces" - usilnie w czwartek tuż po wyroku TSUE powtarza Związek Banków Polskich. I pewnie ma rację, szczególnie, jeśli zamieni się w tym sformułowaniu jedno słowo: „jest” na „będzie”.
Banki coraz bardziej się uginają, ale nie chcą się przyznać
To dość jasne, że wyrok TSUE pchnie mocniej bankowców do ugód. Przestraszą się, że fala pozwów może jeszcze wezbrać i uatrakcyjnią proponowane klientom ugody.
A te nie zawsze były najbardziej korzystne na świecie. Przypomnę, że część banków nie była skłonna przystać nawet na propozycję KNF, by bank w ramach ugody brał całe ryzyko walutowe na siebie, czyli po prostu przewalutować kredyt po kursie franka szwajcarskiego z dnia zaciągnięcia. Niektóre banki nadal próbowały ugrać coś więcej i proponowały klientom jakieś kursy pośrednie, mniej atrakcyjne.
Ale zostańmy przy samym modelu lansowanym przez KNF. Wydawałoby się, że oferta jest jasna i dla każdego taka sama, choć konkretne korzyści każdy ma inne, bo to zależy przede wszystkim od tego, w którym momencie podpisał umowę frankową, czyli po jakim kursie się zadłużył.
Kiedy frankowicz dostaje od banku ofertę ugody obrandowaną jako „ugoda KNF”, to myśli, że wie, co dostaje. A to błąd! Bo wygląda na to, że podczas mediacji poprzedzających podpisanie ugody, można coraz więcej ugrać, a przynajmniej część banków oferuje rozwiązania jeszcze korzystniejsze niż model proponowany przez KNF.
Tylko oczywiście nikt nie chce o tym głośno mówić! Po co bank miałby zachęcać przeciwnika w negocjacjach, żeby grał jeszcze ostrzej? Po co pokazywać światu, że jeden klient dostał naprawdę dobry deal? Wtedy wszyscy pozostali chcieliby wyrwać tak samo dużo.
Skąd te moje przypuszczenia? Po pierwsze, już jakiś czas temu spływały do mnie takie sygnały, ale nikt nie chciał mówić o tym głośno. A po drugie, zerknijcie na ostatni raport NBP - mało kto tam sięga dla frajdy, a NBP mówi o tym wprost!
NBP odsłania karty
W mediach ekonomicznych możecie spotkać stwierdzenia, że koszt ugody jest dla banku blisko o połowę niższy niż starcie z frankowiczem w sądzie i unieważnienie jego umowy. Może i tak było, ale wygląda na to, że to już stary i zdecydowanie za długo powtarzany frazes.
NBP w czerwcowym raporcie na temat stabilności systemu finansowego napisał, że:
Wiecie, co to oznacza? Na pewno nie to, że walka w sądzie robi się coraz tańsza. Przeciwnie, to w ramach ugód banki dają frankowiczom coraz więcej - już niemal tyle, ile wzięliby sobie na drodze sądowej.
Zobaczcie zresztą na liczby. Jeszcze zaledwie w grudniu 2022 r. NBP szacował, że skala dodatkowych potrzebnych rezerw w bankach może wynieść ok. 27 mld zł, jeśli założymy przewagę ugód nad sporami sądowymi. Dziś NBP mówi już 40 mld zł przy tym samym założeniu.
Dodam, że NBP analizuje również scenariusz, w którym to sprawy sądowe są w przewadze, nie ugody. I co? I ten koszt i w grudniu, i teraz jest taki sam - 50 mld zł. A to sugeruje, że banki naprawdę w ramach procesów ugodowych jeszcze przed wyrokiem TSUE dawały coraz więcej i więcej. Kto zdecydował się zawrzeć z bankiem ugodę na samym początku, kiedy KNF wyszedł ze swoją propozycją, ten frajer.
Kto doczekał czwartku 15 czerwca, wygra podwójnie. Prezes ZBP może mieć rację - ugody naprawdę mogą stać się teraz korzystniejsze niż drogi proces. A przypomnę, że dotąd banki zawarły ok. 60 tys. ugód, z kolei liczba spraw skierowanych do sądów przez frankowiczów jest ponad dwa razy większa i przekracza 130 tys.
W międzyczasie liczba i wartość kredytów frankowych ostro maleje. Według KNF na koniec I kwartału 2023 r. kredyty te wyrażone w złotych miały wartość 45,5 mld zł, a rok wcześniej 73,4 mld zł. Liczba kredytów w tym samym okresie spadła z 364,7 tys. do 292,4 tys.
A w szczytowym momencie kredytów w CHF było ponad 700 tys. na kwotę prawie 168 mld zł.