REKLAMA

TSUE może wstrząsnąć bankami w Polsce. Tak naprawdę powinny się ucieszyć ze srogiego wyroku

Mówię o prawie do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Bo przecież, żeby bank dostał te pieniądze od frankowicza, musi założyć osobną sprawę w sądzie. To kosztuje, a okazuje się, że banki również i te sprawy masowo przegrywają. To niechże w końcu ktoś im powie wprost, że nie mają szans — przestaną przynajmniej zatykać sądy i wyrzucać pieniądze w błoto.

CHFPLN kurs
REKLAMA

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że linia orzecznicza w Polsce jest wyraźna — kiedy frankowicz pozywa swój bank, w 97 proc. to on wygrywa. Zaledwie dwa lata wcześniej odsetek ten sięgał 91 proc. - już był miażdżący, ale jak widać, nadal miał potencjał do wzrostu.

REKLAMA

No i banki musiały coś wymyślić, żeby powstrzymać kolejnych klientów przed wejściem na ścieżkę sądową, więc wymyśliły, że one z kolei w razie unieważnienia umowy kredytowej przez sąd będą pozywać frankowiczów o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, bo przecież przez lata używali pożyczonych pieniędzy i nawet odnosili z tego tytułu korzyści, jak choćby wzrost wartości kupionej na kredyt nieruchomości, nie mówiąc już i wynajmowaniu mieszkań.

Na początku to miał być po prostu straszak, by powstrzymać falę rozżalonych kredytobiorców. Potem tych spraw było więcej i więcej. A dziś okazuje się, że większość z nich banki rownież przegrywają.

114:4 dla frankowiczów

Jedna z kancelarii reprezentujących frankowiczów te dane zebrała i wychodzi na to, że na 118 pozwów banków o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, które zostały rozstrzygnięte tylko w I kwartale tego roku, jedynie w czterech przypadkach wygrał bank, a w dodatku dopiero w pierwszej instancji, więc wyrok jest nieprawomocny - wynika z danych kancelarii Bochenek i Wspólnicy”.

Liczba prawomocnych wyroków na korzyść banków? Zero.

Jasne, to kwestia tego, że minęło za mało czasu, od kiedy pozwy o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału zaczęły trafiać do sądów i po prostu do drugiej instancji jeszcze nie zdążyły dotrzeć. Ale jednak na przykładzie wyroków z pierwszej instancji widać wyraźnie, że przewaga frankowiczów jest miażdżąca, to 114:4.

Zmierzam do tego, że czwartkowy wyrok TSUE — jeśli będzie srogi dla banków, jak niemal wszyscy się tego spodziewają — powinien być dla nich w gruncie rzeczy korzystny, banki powinny się z tego ucieszyć. Ileż pieniędzy mogłyby zaoszczędzić, gdyby ktoś w końcu im powiedział wprost, żeby nie siliły się na toczenie sądowych bojów o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału, które i tak przegrywają.

Wszystkim będzie lżej

Zastanawialiście się, kto z ramienia banków prowadzi te sprawy przed sądem? Przecież nie dział prawny banku, ale wynajęte do tego zewnętrzne kancelarie. No to teraz wyobraźmy sobie, że banki pozywają każdego frankowicza, który pozwał ich.

Wspomniałam, że w pierwszym kwartale tego roku sądy rozpatrzyły 118 spraw dotyczących wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Ale w tym samym czasie rozpatrzyły ponad 3800 spraw, w których to frankowicz pozywał bank.

Albo od innej strony, szacuje się, że aktualnie podważana na ścieżce sądowej jest już nawet co czwarta umowa o kredyt we frankach szwajcarskich, a w kolejnych lata może być nawet co druga.

REKLAMA

Wyobraźmy sobie, że w każdym z tych przypadków bank pisze pozew wzajemny. Ileż to pieniędzy wyrzuconych w błoto? Ale próbować trzeba, żeby wyjść na tego, co leży na łopatkach. Wyrok TSUE zamykający bankom drogę do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału to byłaby dla ich przysługa. Z kolei wyjście w białych rękawiczkach, czyli uznanie, że kwestia ta leży w gestii polskich sądów, byłoby skazaniem bankowców na długie i powolne upuszczanie krwi. Tylko rynek usług prawnych byłby kontent.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA