Pamiętacie krach z 2008 r.? Już jest gorzej, bańki spekulacyjne puchną nie tylko w Polsce
Jeszcze nie jest za późno – alarmują Amerykanie. Ale trzeba działać, a nie czekać. Inaczej czeka nas krach na rynkach mieszkaniowych na całym świecie. Kto ma nas przed nim uratować? Banki centralne.
Jak pisałam niedawno, z danych portalu RynekPierwotny.pl wynika, że w pierwszym półroczu 2021 r. w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu i Gdańsku średnie ceny nowych mieszkań wzrosły bardziej niż przez cały ubiegły rok. Przykład? W Gdańsku w pierwszym półroczu ceny skoczyły już o 13 proc. – o ponad dwa razy więcej niż w całym 2020 r. W Łodzi zaliczyliśmy w ciągu sześciu miesięcy tego roku wzrost o 11 proc., podczas gdy w ciągu 12 miesięcy ubiegłego roku „tylko” o 9 proc.
Z danych NBP wynika, że w Polsce w 2020 r. pomimo pandemii nowe mieszkania zdrożały średnio o 7,5 proc. r/r. Te z rynku wtórego nieco mniej - 6,7 proc. W 11 z 17 badanych miast stawki osiągnęły rekordowe poziomy, a przecież w 2021 r. wzrosty cen jeszcze przyspieszyły.
Ekonomiści Credit Agricole Bank Polska szacują, że w ciągu kolejnych trzech lat ceny mieszkań wzrosną co najmniej o kolejne 21 proc.
Ostrzeżenia o bańkach napływają z całego świata
Największe szaleństwo zapanowało w Nowej Zelandii, gdzie ceny w ciągu roku wzrosły aż o 24 proc., co sprowokowało tamtejszy bank centralny do zmiany polityki pieniężnej. To duża rzecz i pionierski ruch, banki centralne bowiem zwykle nie biorą pod uwagę sytuacji na rynku mieszkaniowym w ustalaniu polityki pieniężnej.
Ale według analizy Bloomberg Economics nie tylko Nowa Zelandia, ale też Kanada i Szwecja są najbardziej przegrzanymi rynkami mieszkaniowymi na świecie. Wśród krajów OECD w czołówce rankingu znajdują się również Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, gdzie sytuacja również wygląda niebezpiecznie. Bloomberg Economics podkreśla, że w wielu krajach OECD obecne indeksy cen nieruchomości są już wyższe niż przed kryzysem finansowym z 2008 roku i ostrzegają przed bańkami.
Jak z kolei podaje CNN, wśród 37 zamożnych krajów OECD, realne ceny nieruchomości wzrosły o prawie 7 proc. między IV kwartałem 2019 r., a IV kwartałem 2020 r.
Ceny domów w Wielkiej Brytanii w ubiegłym roku wzrosły o 8,5 proc., a w USA liczba sprzedaży domów osiągnęła teraz najwyższy poziom od 2006 roku.
To wszystko martwi ekonomistów.
Banki centralne gotują się do wojny z cenami mieszkań
W obecnej sytuacji głównym dylematem do rozważań dla banków centralnych jest to, jak utrzymać kontrolę nad gwałtownie rosnącymi cenami nieruchomości
– pisze agencja Bloomberg.
To ich zadanie. Ale niełatwe, bo zbyt powolne wycofywanie bodźców stymulacyjnych, które tak rozgrzały rynek nieruchomości, grozi dalszą inflacją na tym rynku i wzrostem obaw o stabilność finansową w dłuższej perspektywie. Z drugiej strony zbyt szybkie wycofywanie się wzbudzi niepokój rynków i obniży ceny nieruchomości, zagrażając ożywieniu gospodarczemu po pandemii Covid-19.
Co robić? Sytuacja jest nadzwyczajna. W nadchodzącym tygodniu banki centralne w Nowej Zelandii, Korei Południowej i Kanadzie spotykają się, aby ustalić politykę dalszego działania. Bank Korei w ubiegłym miesiącu ostrzegł, że ceny nieruchomości są „znacznie zawyżone”, a bank centralny Kanady był ostro krytykowany, że podsyca wzrost cen mieszkań, więc w końcu zmienił politykę na mniej ekspansywną i był w tym jednym z pierwszych wśród krajów rozwiniętych.
Głos w sprawie sytuacji na krajowych rynkach nieruchomości zabrały ostatnio norweski bank centralny oraz Bank Anglii.
I na deser: Europejski Bank Centralny w tym miesiącu podniósł cel inflacyjny, a urzędnicy ogłosili, że z powodu presji mieszkaniowej zaczną uwzględniać koszty mieszkań w uzupełniających miarach inflacji.
To największa strategiczna refleksja EBC od czasu utworzenia euro
– skwitował Bloomberg.
Choć bankom centralnym nie będzie łatwo poradzić sobie z boomem mieszkaniowym, to może nie być za późno, by odeprzeć kolejny kryzys
– dodał Bloomberg.
A analitycy przez niego cytowani radzą, że jednym z głównych narzędzi powinno być „podnoszenie stóp procentowych w bardzo powolny i sumienny sposób przez długi czas”.
NBP przymyka oczy
Ale w Polsce się na to nie zapowiada. Fakt, nasz kraj nie jest wymieniany przez Bloomberga wśród najbardziej przegrzanych na świecie, ale wielu lokalnych analityków wskazuje, że jesteśmy na tej ścieżce i warto choć trochę się zacząć martwić.
A co NBP na to?
Nie widzimy na rynku nieruchomości bańki spekulacyjnej. Widzimy, że tutaj zachodzą pewne dostosowania. W wyniku kryzysu, w zeszłym roku spadła aktywność w sektorze budowniczym i teraz ona ruszyła na nowo i podaż mieszkań, nieruchomości wzrośnie. Jak patrzymy na tempo tej zmiany ceny, to ona nie odbiega od tego, co było przed pandemią ani od wzrostu wynagrodzeń
– powiedziała I wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Marta Kightley.
A więc spokój i opanowanie. Oby tylko potem nie było za późno.