Prezes NBP zachowuje zimną krew. Inflacja, kryzys na rynku pracy ani bańka mieszkaniowa nam nie grożą
Polska inflacja rok do roku, obecnie druga najwyższa w UE, osiągnęła w maju 4,7 proc., po czym spadła do 4,4 proc. w czerwcu. Prof. Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego cały czas uspokaja, że nie mamy powodów do obaw. Fot. Piotr Malecki, Narodowy Bank Polski.
Wszystko wskazuje, że prezes NBP naprawdę nie przejmuje się inflacją i nie zamierza brać przykładu z innych banków centralnych w regionie, które podniosły stopy procentowe, aby zwalczyć wzrost cen. W ubiegłym miesiącu na taki krok zdecydowali się Węgrzy i Czesi.
W rozmowie z „Financial Timesem” Adam Glapiński przekonuje, że dane z ostatnich miesięcy nie są niepokojące, bo inflację napędzają czynniki przejściowe i zewnętrzne, takie jak niski efekt bazy i rosnące ceny paliw.
Kiedy odejmiemy od inflacji zasadniczej wpływ czynników regulacyjnych i podażowych, uzyskamy inflację bliską 2,5 procent, co stanowi środek naszego celu inflacyjnego
– wskazał.
Jak dodał, że NBP spodziewa się spadku inflacji, ale jednocześnie będzie uważnie obserwował, czy rosnące płace nie napędzają nadmiernie cen po tym, jak polska gospodarka przyspiesza po pandemicznych blokadach.
Jeżeli wzrost cen zacznie być napędzany przez te czynniki popytowe, to będziemy działać. Kiedy to się stanie? Trudno powiedzieć dokładnie, ale nie wcześniej niż jesienią tego roku, ale też może dopiero w połowie przyszłego roku
– powiedział.
Adam Glapiński przekonywał, że NBP działa obecnie dokładnie tak samo jak Fed i EBC.
NBP zareaguje natychmiast, gdy to stanie się konieczne
FT wskazuje, że niektórzy ekonomiści twierdzą, że NBP powinien już podjąć kroki w celu powstrzymania wzrostu cen, ponieważ rynek pracy w Polsce wykazuje oznaki napięcia. Z danych Eurostatu wynika, że bezrobocie, w Polsce wynosi 3,8 proc. i należy do najniższych w UE.
Glapiński powiedział, że NBP nie obawia o rynek pracy, a napływ pracowników z Ukrainy i Białorusi wystarczy, aby zaspokoić rosnący popyt na pracę.
Oczywiście obserwujemy, czy na rynku pracy pojawiają się wąskie gardła, ale w tej chwili nie mamy nadmiernej presji na płace. Płace rosną – ale wolniej niż wydajność pracy. Jednostkowe koszty pracy nie rosną
– odparł.
Jego zdaniem rzeczywiście w najczarniejszym scenariuszu mogłaby powstać spirala płacowo-cenowa, ale takie ryzyko jest obecnie bardzo ograniczone.
Nie mamy z tym do czynienia w tej chwili i na pewno nie zobaczymy tego w nadchodzących kwartałach.
– zapewnił.
Bańka mieszkaniowa też nam nie grozi
Sytuacja na rynku nieruchomości zdaniem Adama Glapińskiego również nie powinna nas niepokoić.
W tej chwili nie widać żadnych baniek w sektorze nieruchomości i nie spodziewamy się ich
– przekonywał.
W jego opinii za boom na rynku nieruchomości odpowiadają takie kredyty hipoteczne. Przypomniał jednocześnie, że niskie stopy procentowe obowiązują w Polsce od stosunkowo krótkiego czasu i zgodnie z oczekiwaniami rynku już w przyszłym roku zaczniemy opuszczać ten obszar.
Tymczasem cykle na rynku nieruchomości są o wiele dłuższe
– zauważył.