REKLAMA

Powodzie i trąby powietrzne to początek. Miliardy na tamy i wały zmian klimatu nie zatrzymają

Możemy teraz tradycyjnie obijać się polityczną pałą i być świadkiem, jak oba obozy zaczną się obrzucać odpowiedzialnością za ostatnią powódź. Sensu w tym i logiki, jak śniegu ostatnio w Boże Narodzenie. Z tego bełkotu wyłapiemy wyliczenia ostatnich inwestycji w wały przeciwpowodziowe i inne zabezpieczenia. Z tego nic sensownego nie wynika. Zasypana po szyję węglem Polska ma w nosie zmiany klimatu.

zmiany-klimatu-bedzie-wiecej-powodzi
REKLAMA

Odbiliście się już może od kpiarskich komentarzy tych, którzy najczęściej mylą pogodę z klimatem? Teraz wytykają, że kilka dni wcześniej słyszeli o rekordowo niski poziomie Wisły, a teraz nagle jest powódź. I gdzie te niby zmiany klimatu, gdzie to globalne ocieplenie? Ręce opadają.

REKLAMA

Wiecie Państwo, że największa powódź w historii była spowodowana silnikami wysokoprężnymi i silnikami parowymi, którymi napędzana była arka Nowego? Sprawdzone info - ironizuje na platformie X Sławomir Jastrzębowski, prawicowy dziennikarz, który niedawno odsprzedał serwis Salon24.pl.

W jednym szeregu z kpiarzami stają ci, na których zawsze można liczyć: wyznawcy spiskowej teorii dziejów. Dają o sobie znać na jednym z filmików opublikowanych na YouTube pt. „Hydrozagadka ulewy w Polsce”. 

To bardzo potężna broń, zawierająca w sobie potencjał sterowania pogodą, wywoływania suszy, pożarów. Nie dotyczy to tylko Polski, podobnie jest w Stanach Zjednoczonych - przekonuje telepatka Natalia.

Zmiany klimaty, czyli inwestycje w ślepą uliczkę

Takiej narracji w żaden sposób nie psują najbardziej oczywiste fakty. Od 1997 r. ówczesna powódź tysiąclecia, odwiedza nas znacznie częściej: co jakieś 13-14 lat. W 2010 r. też część Polski była pod wodą, tak jak teraz. I żeby nie było, że nie uczymy się na własnych błędach. Przez ostatnie 27 lat wydaliśmy na różną infrastrukturę wodną ogromnie pieniądze, niektórzy twierdzą, że było to 200 mld zł. Tylko budowa nowych wałów przeciwpowodziowych w dorzeczach Wisły i Odry w latach 2016-2022 pochłonąć miała 1,2 mld euro. To chyba całkiem nie mało, prawda? Że można jeszcze więcej i jeszcze lepiej? Tylko czy to cokolwiek da, czy przypadkiem nie jestem w ślepej uliczce? 

Znawcy tematu coraz głośniej mówią o inwestycjach proekologicznych, o zaniechaniu wycinki lasów i wyhamowaniu coraz agresywniejszej gospodarki przestrzennej. Przecież to nie pierwszy raz jak Polskę odwiedza niż genueński. Różnica polega na tym, że ten przyniósł dramatyczne w skutkach wydarzenia. Morze Śródziemne, znad którego ów niż nabiera wody, jest z roku na rok cieplejsze, więc tej pary też jest więcej. Efekt? W Polsce w niektórych miejscach opady sięgnęły nawet 400 l na m sześc. To dlatego w Kłodzku stan alarmowy na Nysie przekroczony został o 5,5 m. 

Klimat się ociepla. Od 1997 r. może nawet o 1,5 st. C i coraz bardziej przez to odczuwamy tego typu zjawiska - stwierdził w Faktach po Faktach TVN24 prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego.

Uparcie tniemy gałąź, na której siedzimy

Na razie - takie mam wrażenie, może mylne - zmiany klimatu traktujemy trochę jak stonkę ziemniaczaną, którą zły, imperialistyczny Zachód rozsiewał z samolotów nad Polską w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Trzeba się bać, ale na razie nikt żadnej stonki na oczy nie widział, więc też bez przesady. Taka ostrożność, ale jakby rozpisana na raty. No dobra: może palą się lasy w Australii i w Grecji też, może w Afryce kolejne powodzie zabijają dziesiątki tysięcy ludzi, a w Stanach Zjednoczonych mają rekordowy sezon huraganów. Ale z bezpiecznej Polski tego prawie nie widać. Owszem, do bezśnieżnych świąt w ostatnich kilkunastu latach zdążyliśmy już się przyzwyczaić, no i te lata z temperaturą grubo powyżej 30 st. C, z tropikalnymi nocami. Ale to tyle, skąd ten rwetes i buczenie? Bez przesady. 

Więcej o zmianach klimatu przeczytasz na Spider’s Web:

Tymczasem zmiany klimatu to nie tylko coraz groźniejsze zjawiska pogodowe, takie jak powodzie, pożary, czy susze. To przecież też nasze rachunki za prąd, najczęściej ciągle węglowy i nasze zdrowie. Więcej paliw kopalnych to więcej trującego powietrza i szansa na pobicie statystyki 50 tys. Polaków, których co roku zabija smog. I dobrze, jakbyśmy przy okazji przestali być tak okropnymi hipokrytami.

Nie można powiedzieć, że ta powódź to zaskoczenie. Już od lat, wiedząc o postępujących zmianach klimatu, ostrzegamy - wbija nam wszystkim szpile prof. Malinowski.

Klimat jak puzzle w tysiącach kawałkach

Co w takim razie robić? Działać jak najszerzej. Owszem, dalej inwestować w zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Ale równolegle wstrzymać przyspieszającą wycinkę drzew. Musimy zupełnie inaczej zacząć traktować gospodarkę przestrzenną, nie tylko wodną. Inaczej woda będzie miała coraz mniej miejsc do zatrzymania się i do takich powodzi i żaleń będzie dochodzić coraz częściej.

REKLAMA

Musimy zacząć współpracować z naturą - apeluje prof. Szymon Malinowski.

Mamy na to szansę w najbliższym czasie? Podpowiem: po wakacjach podobno mamy doczekać się nowelizacji ustawy wiatrakowej i zniesienia w końcu nieszczęsnej zasady 10H, która na wiele klat nałożyła kaganiec inwestycyjny na lądową energetykę wiatrową. A z budżetu na 2025 r. na górnictwo wydamy 9 mld zł. Tylko po to, by górnicy nadto się nie zdenerwowali i nie zaczęli organizować manifestacji i strajków. Aha i jeszcze jedno: dalej utrudniajmy powstanie kolejnych stref czystego transportu w kolejnych miastach. Tak, to też ma znaczenie. Bo klimat to takie puzzle w tysiącach kawałkach. Każdy jest istotny.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA