Gdyby ktoś naprawdę się spiął, może w ciągu dwóch, trzech lat kupić sobie mieszkanie, zamiast wiązać się z kredytem na lata. Ja potrafię odłożyć 60 tysięcy w ciągu pół roku – mówi w rozmowie z Bizblogiem Dawid Siódmiak. Znany na Instagramie jako Siódmy w świecie od trzech lat pracuje na farmie w hostelu w odciętym od świata regionie Islandii. Ostrzega jednak, że to nie jest praca dla każdego.
Mam dopiero 30 lat, a ogrom ludzi pisze mi, żebym pomyślał o przyszłości – o dzieciach, emeryturze i stabilizacji. A ja myślę, że warto iść własną ścieżką, nie utartym schematem - mówi Dawid Siódmiak, który już trzeci rok pracuje na farmie i w hostelu na Islandii.
Sezon, w którym najbardziej potrzeba rąk do pracy, trwa od maja do końca października. Po tym czasie Dawid z dziewczyną Moniką pakują plecaki i przez kolejne pół roku odpoczywają, podróżując po świecie.
Wtedy wracam do domu na święta, spędzam czas z rodziną, odpoczywam i łapię lato w innych stronach świata. Rok temu z moją ukochaną przez 108 dni eksplorowaliśmy Azję Południowo-Wschodnią. Pół roku temu przez 115 dni zwiedziliśmy campervanem Nową Zelandię i Australię – wspomina Dawid.
Praca na Islandii. „Nie każdy się tu odnajdzie”
Pochodzi z Kołobrzegu, jest absolwentem technikum gastronomicznego, skończył turystykę na AWF-ie i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. To właśnie na studiach złapał bakcyla, szybko zaczął pilotować wycieczki w kraju, pracował też w gastronomii, ale zawodowe szyki pokrzyżowała pandemia. Wtedy wyjechał do Hamburga, tam dostał pracę w zakładzie zieleni miejskiej. Zajęcie szybko wymienił na inne, tym razem na Majorce, przyjmując ofertę pracy szefa kuchni na luksusowym jachcie.
Obie prace znalazłem przez portale ogłoszeniowe – wspomina Dawid. – W tym czasie poznałem Monikę, razem wyjechaliśmy w Alpy Francuskie, przez trzy miesiące pracowaliśmy w kurorcie narciarskim Courchevel. Kiedy wróciliśmy do Polski, zaczęliśmy wysyłać CV w różne miejsca za granicą. Pracę na Islandii znaleźliśmy po tygodniu. A pięć dni później byliśmy już na miejscu.
Zastali ciszę, przestrzeń i spokój. Farmę od morza dzieli zaledwie 800 m, znacznie dalej, bo 50 km, jest do najbliższego sklepu. Hostel w którym pracują jest niewielki, ma 70 miejsc noclegowych. Znajduje się na trasie pomiędzy atrakcjami, więc goście przyjeżdżają na noc i ruszają dalej podziwiać krainę ognia i lodu.
Praca w hostelu z widokiem na szalejący ocean
Otoczenie jest wyjątkowe, choć nie każdy odnajdzie się w takim miejscu, bo jesteśmy w jakiś sposób odcięci od świata. Na zakupy jeździmy raz – dwa razy w tygodniu, po drodze podziwiamy cudowne widoki: ogromne malownicze górskie przestrzenie albo połacie śniegu, który już teraz, w październiku, pada w naszych okolicach. Obserwujemy z okna naszego domu lodowiec, owce, konie czy szalejący ocean. Ta surowa natura jest bardzo przyciągająca - opowiada Dawid.
Jego typowy dzień pracy zaczyna się o 7 i kończy o 15. W okresie białych nocy, od maja do sierpnia, słońce nie zachodzi, Dawid przyznaje, że ma wtedy więcej energii do działania i rozwijania własnych pasji.
Szykuję śniadanie dla naszych gości, rozmawiam z nimi co mogą zobaczyć w okolicy, sprzątam, przygotowuję pokoje na pobyt kolejnych turystów. Czasem zajmuję się terenem wokół obiektu: koszę trawę, maluję chatki dla gości, znakuję trasę nad ocean. Do takiej pracy wystarcza podstawowa znajomość angielskiego i trochę życiowych doświadczeń. Jeżeli z obowiązkami wyrobimy się wcześniej, nikt nie robi problemów, nie szuka nam roboty na siłę. Właścicielami farmy jest starsze sympatyczne małżeństwo, które traktuje nas jak rodzinę, organizuje nam wycieczki, żebyśmy wiedzieli, co polecać turystom. Pomagają przy nauce języka islandzkiego.
Wśród atutów pracy na farmie Polak wymienia brak kosztów wyżywienia i zakwaterowania – pracownicy mają do dyspozycji domek letniskowy. Jego zarobki wynoszą ok. 70 zł za godzinę, w zależności od kursu korony, miesięcznie otrzymuje około 12 tys. zł. W ciągu miesiąca ma osiem dni wolnych bez dodatkowych nadgodzin.
Przygniatająca większość kosztów życia nam odchodzi, udaje nam się z Moniką odkładać po 10 tys. zł miesięcznie, minimalnym wysiłkiem. Dzięki tym oszczędnościom, przez drugą połowę roku możemy spełniać marzenia i podróżować – tłumaczy Dawid.
Oferty pracy na Islandii. 270 osób znalazło zajęcie
„Mamy to! Znaleźliśmy pracę na Islandii. Trafiliśmy na kameralny obiekt z przemiłym właścicielem, zakwaterowaniem i pełnym wyżywieniem”
„Udało mi się znaleźć pracę w restauracji na południu Islandii”
Takich wiadomości Dawid dostaje wiele, odkąd na Instagramie na profilu siodmywswiecie.pl zaczął opowiadać o życiu na islandzkiej farmie. Z myślą o tych, którzy tak jak on chcą postawić na życiową rewolucję, udostępnia ogłoszenia o pracy na Islandii. Głównie są to oferty w turystyce i gastronomii m.in. dla kelnerów, recepcjonistów, przewodników po lodowcu, osób do sprzątania, ale i pracowników przy islandzkich koniach czy kierowców.
Dostałem wiadomości zwrotne od ponad 270 osób, które dzięki ofertom, które udostępniłem znalazły pracę na Islandii. Wyspę odwiedza coraz więcej turystów, a za tym idą nowe miejsca pracy w turystyce. Ofert jest bardzo dużo. Oczywiście w Rejkiawiku też można znaleźć zajęcie, ale tam nie otrzymamy pracy z darmowym zakwaterowaniem i wyżywieniem. Im dalej od stolicy, od cywilizacji, tym większa szansa na pracę z opcją darmowego zakwaterowania, ale też piękniejsze dzikie widoki za oknem.
Dawid zaznacza, że ci, którzy szukają inspiracji, by zmienić swoje życie, to niekonieczne żądne przygód „Zetki". Wiele osób, które do niego piszą jest po 30. roku życia zdarzają się osoby po 50.
Sporo osób jest w moim wieku, nie wiedzą, co robić w życiu, są wypaleni korporacyjnym życiem. Zderzają się z rzeczywistością: pracują na wynajem mieszkania, marzenia odkładają na później. Są też osoby w wieku 40-50 lat, które pół życia spędziły w jednej pracy czy zawodzie, czują że najwyższy czas coś zmienić – wyjaśnia 30-latek.
Więcej wiadomości na temat podróży można przeczytać poniżej:
Praca z dala od cywilizacji nie jest opcją dla każdego. Dawid podkreśla, że to coś dla tych, którzy potrafią sobie zorganizować czas, Islandia daje świetną przestrzeń, żeby się realizować.
Po pracy wypatrują gwiazd i zorzy polarnej
Jednak dla tych, którzy nie potrafią sobie znaleźć zajęcia w czasie wolnym, nie zachwyca ich natura, siedzą w telefonie, to będzie mega nudne miejsce – tłumaczy 30-latek.
Zazwyczaj razem z Moniką ruszają na szlak, bądź biorą samochód i zwiedzają okolicę.
Podczas białych nocy można swobodnie wędrować nawet po północy, bo nie zapada zmrok. I podziwiać widoki o każdej porze dnia i nocy. Gdzie nie pójdziemy mamy sporo turystycznych atrakcji: wodospady, diamentową i czarną plażę, ogromny lodowiec wraz z laguną lodowca, a nocą wypatrujemy gwiazd i zorzy polarnej, która tańczy nad naszymi głowami i jest znacznie bardziej spektakularna niż w Polsce. Sam miałem dwa razy okazję podziwiać erupcję wulkanu, zrobić szlak Gór Tęczowych i zdobyć najwyższy szczyt Islandii - Hvannadalshnúkur.
Dawid zaznacza, że nigdy nie myślał o tym, że będzie pracował w hostelu na wyspie. Ale miejsce, widoki, atmosfera, którą tworzą ludzie z którymi pracuje sprawiają, że dla niego to czysta przyjemność.
Oczywiście, pewnie można też źle trafić – ale tak naprawdę niefajnych pracodawców można spotkać wszędzie – w Niemczech, Holandii czy w Polsce. Sam pracując za granicą, nigdy nie miałem żadnej negatywnej sytuacji. Potrafię odłożyć 60 tys. zł w ciągu pół roku, gdyby ktoś naprawdę się spiął, w ciągu dwóch, trzech lat może kupić mieszkanie, zamiast wiązać się z kredytem na lata. Wychodzę z założenia, że warto tworzyć życie na własnych zasadach, spełniać marzenia i zwyczajnie cieszyć się życiem.