Nie wiem, czy wiecie, ale każdy ma inną inflację. Stąd to oburzenie, kiedy GUS podaje miesięczne dane o wzroście cen, a Polacy krzyczą, że to bzdury, bo oni w sklepach widzą, że ceny rosną znacznie szybciej. Za chwilę będą mogli sami sobie policzyć, jaka jest prawda. I wtedy może się okazać, że nie mają racji.
Dziś ciśnienie trochę już zelżało. Inflacja spada kolejny miesiąc z rzędu i w styczniu 2024 r. według GUS wynosiła 3,9 proc. To oczywiście jeszcze nie koniec, bo w drugiej połowie roku znów zacznie nam rosnąć, ale najgorsze za nami. Ale wróćmy do tych najgorszych chwil i cofnijmy się choćby do września 2022 r., kiedy inflacja wynosiła 17,2 proc. i przebiła poziom 17 proc. po raz pierwszy od lutego 1997 r.
Co na to Polacy? Twierdzili, że to nieprawda, bo inflacja jest znacznie wyższa, przecież doskonale to widzą w swoich portfelach. I w pewnym sensie mieli rację. I to nawet nie tak na „chłopski rozum”. Ekonomiczny rozum, i to profesorski potwierdzał wówczas te społeczne odczucia.
Prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej wyliczał wówczas, że rzeczywiście, jak ktoś kupuje głównie żywność, płaci za tankowanie samochodu i przygląda się swoim rachunkom za prąd, weźmie kartkę i ołówek i sam policzy sobie, o ile rok do roku podrożały tylko te trzy kategorie produktów, to odkryje, że zdrożały one nie o 17,2 proc., ale o 27 proc.
Odczuwalna inflacja rzeczywiście mogła być wówczas o 10 pkt. proc. wyższa niż ta oficjalnie raportowana. Dla niektórych. A dla innych nie. A dla jeszcze innych mogła być wręcz wyższa niż 30 proc. Zresztą chwilę później, kiedy GUS raportował wzrost inflacji w październiku 2022 r. do 17,9 proc., Stanisław Kluza, były przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego mówił już o odczuwalnej inflacji na poziomie 30-35 proc.
Biedni obrywali od inflacji podwójnie
Wszystko zależy od tego, na co wydajecie swoje pieniądze, czyli od tzw. koszyka konsumpcyjnego. Im mniej zamożne gospodarstwa domowe, tym większą część koszyka stanowi żywność i energia, które w tamtym czasie tak bardzo drożały. Doprowadzając koszyk konsumpcyjny do absurdu, jakby ktoś żywił się tylko cukrem i na to wydawał połowę swoich pieniędzy, a drugą połowę na opał, jego indywidualna inflacja w październiku 2022 r. wynosiłaby aż 130 proc.
Więcej wiadomości o cenach żywności
Tymczasem w koszyku GUS jest 12 kategorii wydatków (żywność i napoje bezalkoholowe, napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe, odzież i obuwie, użytkowanie mieszkania, wyposażenie mieszkania, zdrowie, transport, łączność, rekreacja i kultura, edukacja, restauracje i hotele oraz tzw. inne towary i usługi). I nie na każdą z tych kategorii wydajemy tyle samo. Jak GUS ustala reprezentatywny koszyk inflacyjny, przeczytacie tu, ale to tylko statystyka, dlatego indywidualne odczuwanie inflacji każdy ma inne.
I wkrótce w końcu będzie można zmierzyć, na ile nasze lęki finansowe wyolbrzymiają nasze odczuwanie inflacji, a na ile ona rzeczywiście nam rośnie, biorąc pod uwagę, na co co miesiąc wydajemy pieniądze.
GUS da kalkulator do odkrywania prawdy
Otóż GUS przygotowuje właśnie specjalny kalkulator, w którym każdy będzie mógł sobie policzyć indywidualną inflację. Warto więc notować, na co wydajemy pieniądze i jaką część miesięcznego budżetu przeznaczamy na poszczególne rodzaje wydatków, bo dzięki tym danym kalkulator dokona indywidualnych wyliczeń. Uwzględni nawet rodzaj miejscowości, w jakiej mieszkacie, bo w małych ośrodkach ceny rosną inaczej niż w wielkich aglomeracjach.
Te notatki dobrze zacząć robić już dziś, ale na kalkulator przyjdzie poczekać do końca 2024 r. Ale warto, bo zobaczcie, co można odkryć:
- w styczniu 2024 r. oficjalna inflacja wg GUS wyniosła 3,9 proc., ale jeśli zarabiacie pensję minimalną i wystarcza tylko na żywność i opłaty za mieszkanie, przy czym na żywność wydajecie trzy czwarte pensji, a na mieszkanie jedną cz czwartą, wasza inflacja wyniosła 4,25 proc. Rozjazd z danymi GUS nie jest wielki, bo dziś i sama inflacja jest niewielka.
- ale na przykład w lutym 2023 r., kiedy inflacja według GUS wynosiła 18,4 proc., taki koszyk składający się w trzech czwartych z żywności i w jednej czwartej z kosztów mieszkaniowych wykazywał inflację na poziomie 23,6 proc.