Wielka zrzutka na lotnisko w Radomiu. Latasz z innych lotnisk? Zapłacisz za ratowanie chluby PiS-u
Port lotniczy Warszawa-Radom lekko odżył po rozpoczęciu sezonu wakacyjnego, ale już niedługo lotnisko znów może stać praktycznie puste. Tym bardziej, że jego bezpośrednia konkurencja radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Lotniczy ekspert Adrian Furgalski wskazuje, że problem Radomia może odbić się na kieszeni niemal wszystkich pasażerów samolotów w Polsce.
Wakacje są dla lotniska w Radomiu decydującym okresem. Na pasie startowym w końcu pojawiły się samoloty obsługiwane przez biura turystyczne, dzięki czemu liczba pasażerów wyraźnie skoczyła w górę. Inna sprawa, że było od czego się odbijać, bo w pierwszym miesiącu funkcjonowania port obsłużył skromne 7 tys. pasażerów.
Ostatnie dane mówią, że lotnisko zbliża się do liczby 30 tys., a terminal zamiast jednej operacji dziennie, obsługuje średnio cztery loty. Po wielu tygodniach oczekiwania znalazł się także chętny, by latać z Radomia zimą. "Rzeczpospolita" donosi, że od października nowe połączenie uruchomi turecki touroperator Anex Tour (w Polsce działa od 2014 r.).
Pasażerowie będą mogli udać się w podróż do Egiptu, a konkretnie do znanego kurortu Szarm el-Szejk. To właśnie ten kierunek jeszcze przez otwarciem lotniska zapowiadał poseł PiS Marek Suski, tłumacząc, że to przewaga Radomia, bo z Warszawy do Afryki Północnej leci się dłużej.
To tyle, jeśli chodzi o szukanie światełka w tunelu dla portu Warszawa-Radom
Fakty są bowiem takie, że poza jednym kierunkiem Anex Tour i dwoma połączeniami LOT-u, lotnisko nie będzie odprawiało żadnych pasażerów. Wygląda na to, że Radom przegrał, przynajmniej chwilowo, walkę o zainteresowanie tanich linii lotniczych.
Pobliskie porty radzą sobie za to jak nigdy wcześniej. Lotnisko w Lublinie zanotowało w ubiegłym roku wzrost o ponad 200 proc. względem 2021 r., a w te wakacje kusi pasażerów obfitą ofertą z Chorwacją, Turcją, Bułgarią i Włochami na czele. Okęcie otworzyło drzwi przed Ryanairem i zbliża się do wyników sprzed pandemii. Modlin? Port bije rekordy niemal miesiąc w miesiąc.
Widoczny progres jest nawet w słabo radzącej sobie do tej pory Łodzi. Pisaliśmy w Bizblog.pl, że liczba pasażerów w pierwszym kwartale roku wzrosła tam do najwyższego poziomu od 10 lat. W ciągu trzech miesięcy przez łódzki terminal przewinęło się 67 tys. osób, co jest zasługą napędzającego ruch turystyczny Wizzaira i Ryanaira.
Nie oznacza to oczywiście, że idą za tym wymierne korzyści finansowe. Lotnisko w Lublinie przepaliło w 2022 r. aż 32 mln zł, w Łodzi - 19 mln. Straty zostały pokryte przez samorządy, które są właścicielami tych obiektów. Modlin był natomiast pod kreską w symbolicznej postaci - lotnisko straciło ponad 300 tys. zł w ciągu całego roku.
Radom to nieco inny przypadek. Wizja odprawienia 300 tys. osób rocznie brzmi na razie surrealistycznie. Pierwszy rok działania lotnisko będzie musiało spisać na straty. Liczba podróżnych w najlepszym wypadku zakręci się w dolnych granicach prognoz przedstawianych przed otwarciem (czyli 180 tys.).
W odpowiedzi na interpelację poselską minister Marcin Horała mówił, że port potrzebuje dużo lepszych liczb - co najmniej 80 tys. pasażerów tygodniowo, by osiągnąć rentowność. To niemal milion osób rocznie. O takich wynikach lotnisko długo będzie mogło tylko pomarzyć. Wbrew pozorom nie jest to jednak wyłącznie problem samych radomian, bo w tym przypadku port nie należy do samorządu.
Właścicielem lotniska są Państwowe Porty Lotnicze
PPL posiadają udziały w największych lotniskach w kraju. Poza Okęciem i Modlinem firma kontroluje też porty m.in. w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu i Poznaniu. Zdaniem prezesa Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Adriana Furgalskiego oznacza to, że za pokrycie deficytu na lotnisku w Radomiu zapłacą pasażerowie zyskownych lotnisk należących do PPL-u. Także ci, którzy nowego obiektu na mapie lotniczej Polski nigdy nie widzieli na oczy.
Zafundowaliśmy sobie kolejne deficytowe lotnisko, ale właściciel jest bogaty. W jakiejś części pieniądze lecą z nieba dla PPL, bo to są pieniądze od pasażerów i samolotów, ale odpowiedź jest prosta. Za ten problem radomski zapłacimy my wszyscy, korzystający z lotnisk zarządzanych przez PPL - tłumaczył Furgalski serwisowi eNewsroom.pl.
Zdaniem prezesa ZDG TOR pozostaje nam już tylko minimalizowanie strat. Perspektywy Radomia, jak sam dodaje, nie są jednak optymistyczne. Prognozy sporządzone przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) mówią o liczbie 1,8 mln pasażerów, ale dopiero w... 2040 r.
Jeśli mielibyśmy je jednak znowu zamykać, to można rwać włosy z głowy, bo tak duże pieniądze zostały stracone. Uważamy, że trzeba zrobić wszystko, żeby ono jak najkrócej przynosiło straty - apeluje ekspert.
Jaka atmosfera panuje na lotnisku w Radomiu? Przeczytaj relację z wizyty: Jestem zachwycony lotniskiem w Radomiu. Słyszałem śpiew ptaków, widziałem spacerujące rodziny