REKLAMA

Jestem zachwycony lotniskiem w Radomiu. Słyszałem śpiew ptaków, widziałem spacerujące rodziny

Wizyta na lotnisku w Radomiu to przenosiny do świata, w którym słowo pośpiech nie istnieje, a dzika przyroda w zgodzie koegzystuje z cywilizacją. Na terenie nowego portu lotniczego podenerwowane na co dzień polskie rodziny nagle nabierają luzu i po prostu cieszą się wspólnie spędzanym czasem, pracownicy pracują, bo chcą, a nie dlatego, że muszą. Gdyby oceniać tę inwestycję pod kątem dobrostanu psychicznego, byłby to najbardziej udany projekt od czasów budowy tężni solankowych w Ciechocinku.

Lotnisko w Radomiu mnie zachwyciło. Słyszałem śpiew ptaków i widziałem spacerujące rodziny
REKLAMA

Przyjeżdżając na radomskie lotnisko, nie byłem do końca pewien czego się spodziewać. Moja wiedza na temat tego obiektu sprowadzała się do kilku zdjęć z Twittera, paru liczb, garstki złośliwych komentarzy z internetu i informacji, że parking będzie dostępny za darmo do końca tygodnia.

REKLAMA

Nie byłem więc tak do końca zaskoczony, gdy po przyjeździe na miejsce przywitał mnie uniesiony pionowo szlaban i masa samochodów. Spora część z nich miała radomskie rejestracje WR, niektóre pochodziły z Warszawy, natrafiałem też na pojazdy z Lublina i powiatu szydłowieckiego. To ważna informacja, bo złośliwi próbowali przekonywać, że nikt poza radomianami z lotniska latać nie będzie. Jak widać nie do końca, ale o tym może za chwilę.

Drugą rzeczą, która zwróciła moją uwagę tuż po przyjeździe była bowiem wiata, która wieńczy efektowną ścieżkę rowerową ciągnącą się przez prawie cały teren parkingu.

Pierwsza myśl: po co? Nikt o zdrowych zmysłach nie przyjedzie przecież na lotnisko na rowerze. To znaczy logistycznie da się to oczywiście zrobić, wystarczy zaopatrzyć się w wersję cargo, ewentualnie liczyć na taki zbieg okoliczności:

  • na lotnisko zaczną latać lowcosty
  • na zewnątrz nie będzie ani za ciepło ani za zimno (nie widziałem w terminalu miejsca, w którym można się umyć)
  • mieszkamy blisko lotniska
  • zabieramy wyłącznie bagaż podręczny
  • mamy tani rower do dyspozycji i nie boimy się go zostawić przypiętego na kilka dni bez ochrony

Patrząc na to z innej strony - można też odebrać kogoś z rodziny, wsadzając go na ramę. Chwilę dumałem tak nad sensem budowy miejsc postojowych dla rowerów kilkadziesiąt metrów przed wejście do terminalu, aż nagle przyszło olśnienie. Odwróciłem wzrok od tego magicznego zjawiska, rozejrzałem się jeszcze raz po parkingu i uświadomiłem sobie, że od dłuższego czasu nie pojawił się na nim żaden nowy samochód. Wiecie, co to oznacza? Mimo pozornego tłoku dookoła było całkowicie cicho!

Przed terminalem radomskiego lotniska niósł się śpiew ptaków

Od czasu do czasu słychać było wesołe krzyki. Krzyki turystów. Uzbrojonych w aparaty, strzelającymi selfie, krążących po okolicy całymi rodzinami. I to właśnie dla nich ta rowerowa wiata okazała się wybawieniem. Zamiast podróży rozgrzanym od promieni słonecznych samochodem, można było postawić na bezgłośny i bezemisyjny środek transportu. Aż miło patrzy się na takie widoki:

Gdy przekroczyłem w końcu próg terminalu, uświadomiłem sobie, że na tym środowiskowe zalety lotniska się nie kończą. Tego dnia port obsługiwał jedno połączenie przylot z Paryża. To daje lotnisku Warszawa-Radom miano jednego z najbardziej ekologicznych portów lotniczych na świecie, a z pewnością zapewnia pozycję numer jeden wśród tych z Warszawą w nazwie.

Duże wrażenie robi design radomskiego lotniska

Jest naprawdę nowoczesny. Dużo bieli i czerni. Całkowity minimalizm. Wrażenia trochę jak z galerii sztuki, bo jest pięknie, przestrzeń jest ogromna, a ludzi mało. W dodatku w przeciwieństwie do tego, co działo się na parkingu, tu większość zwiedzających zachowywała się bardzo powściągliwie, jakby celebrując i delektując się długimi okresami całkowitej ciszy.

Były jednak również minusy całej tej sielanki. Podczas mojej wizyty jedyny sklep, czyli Baltona, był zamknięty, a do strefy bezcłowej nie dostałbym bym się, bo... w strefie security nie było pracowników. W sumie nic dziwnego, bo nikt przecież tego dnia nie wylatywał. Głodnym i spragnionym pozostały automaty.

Pracownicy byli za to w punkcie informacyjnym

Dbali też o czystość całego obiektu. Jeden z panów z godną podziwu konsekwencją kręcił bączki maszyną do mycia podłóg, mimo iż ta wcale nie była brudna. Wydawało mi się to nieco heroicznym aktem, ale dosłownie kilkanaście minut później trafiłem na kierowcę autobusu miejskiego, który zatrzymywał się na lotniskowym przystanku, chociaż nikt z tego autobusu nie wsiadał ani nie wysiadał.

W trakcie przerwy, podczas której pan kierowca bezskutecznie próbował przekonać mnie do wspólnej przejażdżki, dowiedziałem się za to, że od początku dnia (a mieliśmy, bo ja wiem, 14.00?) pod terminal zawiózł raptem kilka osób. Z jednej strony szkoda, że tak mało, z drugiej - ci, którzy do autobusu nie wsiedli, przyjechali pewnie rowerami. Nie było więc bardziej ekologicznie, ale z pewnością zdrowiej.

Wspominałem na razie o zamkniętej Baltonie, ale takich zabitych na głucho obiektów jest więcej. Z kilku punktów wynajmu samochodów otwarty był tylko jeden. Niedostępny był także punkt informacji turystycznej, ale to już akurat rozumiem. Atrakcją dla przyjeżdżających na lotnisko w Radomiu jest przecież samo lotnisko, więc jaki jest sens w przekonywaniu ich, że miasto ma dużo do zaoferowania? Pod zamkniętym okienkiem jest zresztą kod QR, który kieruje na stronę www., udzielającej i tak wszystkich potrzebnych informacji. AI wygrało z człowiekiem, zanim człowiek zdążył się pojawić, pomyślałem.

Dobra, odpłynąłem w stronę melancholijnych refleksji, a przecież obiecywałem, że będzie też coś o lataniu. W końcu piszę o porcie lotniczym i to takim, który jest w stanie obsłużyć milion pasażerów rocznie. Fakt, potencjał infrastrukturalny z pewnością jest:

Niestety do tej pory nie udało się przekonać do latania z Radomia Wizzaira ani Ryanaira i wszystko wskazuje na to, że w tym roku już się nie uda. PLL LOT trafił na lotnisko chyba z przypadku i uruchomił kilka, w większości losowych, destynacji. Touroperatorzy podchodzą natomiast do podróży z Radomia jak pies do jeża. Rainbow Tours uznało, że szersze wejście do portu to za duże ryzyko, Itaka zagrała odważniej, ale teraz w obliczu braku chętnych odwołuje wycieczki. Nie przeszkadza to jej ogłosić, że zaczyna wozić pasażerów do Egiptu z... Zielonej Góry, czyli najmniej uczęszczanego lotniska w kraju.

W pierwszym tygodniu radomski port odprawił 1,7 tys. podróżnych. Między 27 kwietnia a 19 maja łącznie - 4,5 tys. osób. Wiceminister Marcin Horała szacuje, że lotnisko będzie na siebie zarabiać po przekroczeniu progu 8o tys. pasażerów miesięcznie. To nieco więcej niż jest w stanie wygenerować samo miasto Radom. Właściciel portu, PPL, musi więc znaleźć sposób, by przyciągnąć na nie także osoby ze stolicy.

Na koniec wypadałoby zrobić krótkie podsumowanie w stylu:

Lotnisko w Radomiu - tak czy nie

No więc duże TAK dla wszystkich którzy:

  • mieszkają w Radomiu i szukają celu krótkiej wycieczki rowerowej
  • szukają miejsca kontemplacji i odosobnienia
  • zarabiają na Instagramie i potrzebują do sesji ładnego tła, w którym nie pojawiają się inni ludzie
  • chcą przekonać się na własne oczy, jak działa gospodarka centralnie planowana

Nie polecam za to lotniska, jeżeli:

REKLAMA
  • twoim celem jest lot samolotem, bo te w Radomiu są tylko na makiecie umieszczonej na środku terminalu
  • jedziesz na nie tylko po to, by pośmiać się z nieudolności polityków PiS - bo to nieładnie
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA