Wiatraki wywiało z ustawy o cenach energii. I bardzo dobrze!
Za chwilę okaże się, że wiatraki są gorsze od węgla. Dużo trzeba do ich produkcji stali, są głośne i tak nie do końca wiadomo, jaki mają wpływ na człowieka. Chociaż na całym świecie, jak okiem sięgnąć, turbiny dają po prostu tanią energię, w Polsce postanowiliśmy, przez głównie polityczne manipulacje, rozłożyć je na czynniki pierwsze i dokładnie prześwietlić. A kiedy skończy się już ten cyrk na kółkach, może w końcu zaczniemy transformację energetyczną traktować na poważnie.
Niestety, stało się najgorsze co mogło się stać dla polskiej transformacji energetycznej. Wiatraki ponownie stały się przedmiotem politycznego przeciągania liny. Już wcześniej, w wyborach parlamentarnych w 2015 r. grały rolę złego policjanta. Nim Zjednoczona Prawica straszyła polską wieś. Bo prawa strona polskiej sceny politycznej z naszej energetyki postanowiła zrobić sobie pole ćwiczebne. Najpierw na zgliszczach finansowych Kompanii Węglowej powstała Polska Grupa Górnicza, która jak do marca 2024 r. nie dostanie z budżetu państwa 5,5 mld zł będzie musiała ogłosić upadłość. A potem zdominowany przez prawą stronę parlament przyjął zasadę 10H, która bardzo skutecznie zablokowała rozwój w Polsce energetyki wiatrowej na lądzie.
I teraz mamy powtórkę z rozrywki: wiatraki ponownie stały się orężem polityków. Po tym, jak obecna większość sejmowa, która ma nadzieję w przyszłym tygodniu ustanowić swój rząd, postanowiła pójść tropem swoich poprzedników i bez stosownych konsultacji wrzuciła do ustawy o zamrożeniu cen energii nowelizację odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych, teraz jesteśmy świadkami resetu. Ktoś na górze zreflektował się, że w ten sposób wylewa się dziecko z kąpielą, co jest idealnym prezentem dla Zjednoczonej Prawicy, która już rozpoczęła swoją kolejną krucjatę przeciwko wiatrakom. Może przy następnej okazji ci, którzy piszą nowe regulacje skorzystają z rad ekspertów? Przydałoby się.
Wiatraki, czyli odległość od zabudowań od początku
Wiatraków już w ustawie o zamrożeniu cen energii nie ma. Możliwe, że sprawa zamknie się koniec końców w trybie projektu rządowego. Podobno ma to się stać jak najszybciej. Swoje trzy grosze dokłada też branża. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) proponuje pięć kroków do uchwalenia dobrej, nowej ustawy.
Więcej o wiatrakach przeczytasz na Spider’s Web:
Branża wiatrowa wpiera działania inwestorów i developerów, jednak kluczowe jest dla nas dbanie o interesy mieszkańców gmin, w których lokalizowane są farmy wiatrowe, bo wiemy, że to akceptacja społeczna jest kluczowa dla powstawania nowych inwestycji. Dlatego aby realizować wskazane cele branża wiatrowa przyjęła Kodeks Dobrych Praktyk broniący tych wartości i stanowiący długoterminowe podejście biznesu do współpracy lokalnej ze wszystkimi interesariuszami - proponuje Janusz Gajowiecki, szef PSEW.
Jednocześnie PSEW broni umieszczenia przepisów wiatrakowych w projekcie ustawy o zamrożeniu cen. Przekonuje, że szybkie uwolnienie potencjału energetyki wiatrowej jest kluczowe dla ograniczenia cen energii.
To zrozumiałe, że zapisy odblokowujące energię z wiatru znalazły się w ustawie o odmrażaniu cen energii. Mamy w niej środki zaradcze zarówno na skutki, jak i przyczyny drastycznie wysokich cen - twierdzi PSEW.
Pięć kroków do dobrych regulacji wiatrakowych
W pierwszym kroku, proponowanym przez PSEW, trzeba raz na zawsze ustalić odległość turbin od zabudowań mieszkalnych, co było i ciągle jest osią sporu. PSEW uważa, że to powinno być 500 metrów, z uwzględnieniem oddziaływania akustycznego, które może oszacować większą odległość.
Odległość minimalna na poziomie 500 metrów od zabudowań została szeroko konsultowana i zaakceptowana zarówno przez stronę społeczną, samorządową i sektor wiatrowy otrzymując pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Zmiana z 700 m na 500 m zwiększy o 100 proc. powierzchnię dostępną dla lokalizacji lądowych farm wiatrowych w Polsce. Te 200 metrów różnicy to wzrost z 2 do 4 proc. powierzchni kraju pod potencjalne inwestycje - twierdzi PSEW.
Drugim krokiem jest pełna i jasna ścieżka planistyczna. W tym celu należy wykorzystywać miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego i tzw. plany zintegrowane.
Nie należy wybierać drogi na skróty bez konsultacji społecznych – mieszkańcy mają prawo znać szczegóły planowanego projektu na ich terenie - podkreśla PSEW.
Do tego miałaby dojść zachęta finansowa. PSEW proponuje, żeby gminy, w których powstaną farmy wiatrowe, otrzymały stałe źródło dochodu na nawet 25–30 lat. Źródłem tego dochodu są m.in. podatki od nieruchomości. W czwartym kroku chodzi o tańszy prąd dla mieszkańców.
Dzięki uwzględnieniu w ustawie tzw. prosumenta wirtualnego, inwestorzy będą oferowali obowiązkowo 10 proc. mocy do dyspozycji mieszkańców gminy, w której postawią wiatrak. Beneficjentami tych propozycji powinny być również objęte gminy sąsiadujące oraz spółdzielnie i klastry energii - twierdzi Stowarzyszenie.
Wiatraki prześwietlałby Urząd Dozoru Technicznego (UDT). Każdy inwestor wiatrakowy byłby zobowiązany do uzyskania decyzji zezwalającej na eksploatację elektrowni wiatrowej wydawanej przez UDT, na wniosek inwestora.