Rząd ukrył pewne niefajne fakty przed górnikami. Ale ci głupi nie są. Toczy się fascynująca gra
To już reguła w naszym kraju. Im bliżej wyborów, tym władza bardziej łagodnym tonem mówi do górników i tylko same miłe rzeczy. Utrudniające życie innym mieszkańcom protesty w Warszawie mogłyby też innym pokazać, że nie jest tak dobrze, jak rząd przekonuje od miesięcy. I wtedy mógłby runąć ten domek z kart. A że w żadnym wypadku nie można na to pozwolić, to czas rozpocząć festiwal obietnic. Przy okazji dobrze jest ukryć wszystko, co ten idylliczny obraz popsuje.
Wielkimi krokami zbliża się procedowanie nad rozporządzeniem metanowym, głosowanie w tej sprawie w Parlamencie Europejskim powinno odbyć się w pierwszej dekadzie maja. Już 26 kwietnia na ten temat wypowiedzą się też unijne komisje (Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności oraz Przemysłu, Badań Naukowych i Energii).
Tym mocno żyje górniczy Śląsk. Sami związkowcy, jak i szefostwo Polskiej Grupy Górniczej od miesięcy straszą, że wejście w życie tych przepisów w pierwotnej formie będzie oznaczać konieczność zdecydowanie szybszego niż przewiduje to umowa społeczna zamykania kopalń oraz utratę dziesiątek tysięcy miejsc pracy. I właśnie w tym czasie Katowice postanowił odwiedzić Jacek Sasin, wicepremier i szef aktywów państwowych, który wziął udział w posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Województwa Śląskiego. A że kalendarz wyborczy skraca się każdego dnia i do jesiennych rozstrzygnięć coraz bliżej, to przy tej okazji słowa otuchy usłyszeli też górnicy.
Węgiel fundamentem energetycznym, a kopalnie fedrują zgodnie z planem
Wychodzi na to, tak przecież mówi wiceszef rządu, że Polska jest skazana na węgiel. Inwestycje energetyczne, które mają uwolnić OZE, wymagają nie tylko pieniędzy, ale też czasu. I dopóki to nie ulegnie zmianie, to węgiel dalej będzie stanowił fundament polskiej polityki energetycznej.
Tym samym Sasin przekazał górnikom, że ich umowa społeczna - podpisana pod koniec maja 2021 r. - jest jak najbardziej aktualna, a polski rząd nikomu nie pozwoli na szybsze zamykanie kopalni. I co istotne: aktualizowana Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. niczego w tej kwestii ma nie zmieniać.
Rząd nie mówi całej prawdy górnikom?
Tylko, czy przypadkiem nie jesteśmy świadkami początku festiwalu obietnic wyborczych, o których potem mało kto pamięta? Przecież aktualizowana Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. (PEP2040) zakłada rewolucję energetyczną w Polsce. I węgiel ma iść, zgodnie z tym dokumentem, zdecydowanie w odstawkę. Aktualizacja, przygotowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, zakłada że udział węgla w miksie energetycznym miałby spaść z ok. 77 proc. teraz, do ledwo 8 proc. w 2040 r. Już za kilka lat, w 2030 r., węgiel ma odpowiadać raptem za 34,7 proc. polskiej energii (20,6 proc. węgiel kamienny i 14,1 proc. węgiel kamienny).
W drugą stronę puchnąć mają za to OZE, dzisiaj z udziałem na poziomie ok. 17,3 proc. W 2030 r. ma to być już 46,6 proc., a w 2040 r. – 50,8 proc. Tymczasem cały czas obowiązująca umowa społeczna między rządem a górnikami, która oprócz m.in. gwarancji zatrudnienia i indeksacji górniczych wynagrodzeń, zawiera także harmonogram zamykania kopalni, zakłada, że ostatnia z nich przestanie fedrować dopiero w 2049 r., na rok przed założonym przez KE osiągnięciem neutralności klimatycznej.