Węgiel nie odpuszcza. Nagła zmiana w miksie energetycznym
Od początku roku w naszym miksie energetycznym widać wyraźny trend: z miesiąca na miesiąc mniejszy udział mają paliwa emisyjne, rosną w siłę za to odnawialne źródła energii. Czerwiec, jak się jednak okazuje, był całkiem inny. Pierwszy raz w 2024 r. węgiel, gaz i biomasą mogą poszczycić się pierwszym wzrostem, bo też OZE zrobiły więcej miejsca. Pocieszające jest to, że przynajmniej na chwilę przestały puchnąć zapasy węgla przy kopalniach.
Jeszcze w styczniu 2024 r. paliwa emisyjne miały udział w naszym miksie energetycznym na poziomie 77 proc. Do OZE należało 23 proc. tego tortu. Od tego czasu, miesiąc w miesiąc, ten dystans jednak się zmniejsza. W lutym to było 75 do 35, w marcu 74 do 26, w kwietniu 72 do 28, a w maju - 69 do 31. I jak już można było przypuszczać, że będziemy świadkami tylko dalszego rozpychania się OZE, kosztem węgla, gazu i biomasy, w czerwcu br. ktoś przestawił wajchę w drugą stronę. Jak wynika z Przeglądu Węglowego od Fundacji Instrat za szósty miesiąc roku, paliwa emisyjne zaczęły puchnąć, ich udział w miksie wyniósł 73 proc., a OZE - 27 proc.
To nieco wyższy wynik niż w maju, ale o 3 punkty procentowe niższy niż rok temu. Produkcja prądu z węgla kamiennego spadła o 1 proc. rok do roku - wylicza Fundacja Instrat.
Wydobycie i sprzedaż węgla na podobnym poziomie
Ale pierwszy w roku wzrost paliw emisyjnych w miksie energetycznym, to nie jedyne zaskoczenie węglowego podsumowania tegorocznego czerwca. Z niecodzienną sytuacją mamy bowiem do czynienia z produkcją i sprzedażą węgla.
Po raz pierwszy w tym roku sprzedaż węgla kamiennego (prawie) zrównała się z wydobyciem. To oznacza, że mniej węgla trafiło na hałdy z zapasami - wskazuje Instrat.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Wydobycie węgla w czerwcu br. wyniosło 3,33 mln t węgla (co jest trzecim najgorszym wynikiem w historii) i kolejny raz było poniżej 4 mln t (w 2024 r. tylko raz było powyżej - w styczniu: 4,12 mln t). W 2021 r. do takiej sytuacji nie doszło nigdy, a w 2022 r. produkcja węgla poniżej 4 mln t była tylko trzy razy (lipiec, sierpień i wrzesień). Z kolei sprzedaż w czerwcu br. wyniosła 3,31 mln t (piąty najgorszy wynik w historii). W tym przypadku w 2024 r. jeszcze ani razu nie udało nam się być powyżej 4 mln t. I rzeczywiście: dzięki zrównaniu się tych dwóch wartości, przynajmniej na chwilę przestały puchnąć przykopalniane zapasy węgla. Obecnie jest tam tyle czarnego złota, co w maju, czyli 5,32 mln t. Ostatnio tak dużo węgla przy kopalniach było ponad 3 lata temu, w czerwcu 2021 r.: 5,43 mln t.
Widoczny powolny spadek zatrudnienia
Ruszyło się coś za to w poziomie zatrudnienia w polskim górnictwie węgla kamiennego. W czerwcu 2024 r. w branży było w sumie 75446 etatów. To o 132 miejsca pracy mniej niż maju br. i o 490 mniej niż rok temu o tej porze. W tego typu statystykach za sierpień i wrzesień powinniśmy tutaj zobaczyć jednak jeszcze większe zmiany. Wszystko dlatego, że po ogłoszeniu najpierw programu dobrowolnych odejść, największa spółka węglowa PGG zdecydowała się na zwolnienia grupowe, które zamierza zacząć przeprowadzać jeszcze w sierpniu.
A jak jest z ceną węgla dla elektrowni zawodowych i ciepłowni? Okazuje się, że jest znacznie taniej niż rok temu. W czerwcu br. elektrownie płaciły prawie 480 zł za tonę węgla (21,88 zł za GJ), a ciepłownie ok. 586 zł (24,32 zł za GJ). Rok temu, w czerwcu 2023 r. te stawki wynosiły odpowiednio: 738 zł (34,18 zł za GJ) i 912 zł (37,04 zł za GJ).