Transformacji energetycznej Polski wciąż nie ma. Resort nagle odpala konsultacje
Polityka Energetyczna Polski do 2040 r., zaktualizowana zgodnie z obecną sytuacją geopolityczną i też najnowszymi celami klimatycznymi UE, miała trafić na obrady rządu już w kwietniu. Niestety okazało się, że część Zjednoczonej Prawicy widzi nieco inaczej rolę węgla w kolejnych latach i zaczęło się przeciąganie liny. Dlatego teraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaprasza w tej oraz w sprawie Krajowego planu na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030 (KPEiK) - na prekonsultacje. Mają one potrwać od 30 czerwca.
Wciąż czekamy na to, jak ma wyglądać Krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030. Cały czas przekładane w czasie jest również rządowe posiedzenie w sprawie PEP2040. Chociaż Anna Moskwa, szefowa MKiŚ, zapewniała, że rząd pochyli się nad tym już w kwietniu, to jednak tak się nie stało. Zamiast tego resort klimatu i środowiska ogłasza w sprawie tych dwóch dokumentów prekonsultacje, które mają potrwać do 30 czerwca.
Polski miks energetyczny ma być coraz mniej węglowy
Jak resortowi można zostawić swoje przemyślenia dotyczące polskiej transformacji energetycznej? Poprzez specjalny, interaktywny formularz, który ułatwi zgłaszanie uwag, ich analizę oraz opracowanie i podsumowanie wniosków. Możne też swoje opnie i raporty opatrzone podpisem elektronicznym przesłać na adres mailowy: kpeik@klimat.gov.pl. W jednym i drugim przypadku ostateczny termin na składanie swoich energetycznych uwag minie 30 czerwca br.
Rząd przyznaje, że na potrzeby jak najszerszej dyskusji, dołącza scenariusz aktualizacji KPEiK oraz PEP2040. Tam czytamy, że przewidywana jest dywersyfikacja techniczna polskiego miksu energetycznego. W efekcie już w 2040 r. źródła zeroemisyjne mogą stanowić ok. 74 proc. mocy zainstalowanych i pokryć ok. 73 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Tym samym zakłada się, że udział węgla kamiennego w tym czasie w produkcji energii zmniejszy się do raptem 7 proc., a w przypadku węgla brunatnego - tylko do 1 proc. Z kolei moce OZE mogą osiągnąć ok. 50 GW w 2030 r. i ok. 88 GW w 2040 r. Dzięki temu produkcja z OZE będzie pokrywać zapotrzebowanie na energię elektryczną w ok. 47 proc. w 2030 r. (ok. 93 TWh) oraz ok. 51 proc. w 2040 r. (ok. 124 TWh). I jeszcze jest polski atom. W 2040 r. mamy mieć z tego tytułu jakieś 7,8 GW, co stanowi ok. 6 proc. całkowitej mocy w KSE.
OZE wyleczy nas też z rosyjskiego gazu
Czyli w następnych latach mamy być coraz mniej uzależnieni od węgla i przy okazji od rosyjskiej energii też. Tyle tylko, że w analizie dokonanej przez Ember, E3G, RAP i Bellonę pt. „UE może wstrzymać import rosyjskiego gazu do 2025 r.” wychodzi na to, że koniec tego może nastąpić nawet przed 2025 r., czyli dwa lata wcześniej niż to zakłada Komisja Europejska. Jak przekonują autorzy opracowania: cel ten można osiągnąć bez opóźniania zakończenia produkcji energii z węgla lub budowy nowej infrastruktury do importu gazu. W tym czasie nie byłoby nawet możliwe oddanie do użytku nowego terminalu LNG. Przyspieszyłby za to pakiet „Fit for 55”, a dodatkowo kraje członkowskie UE powinny jak najszybciej usunąć istniejące bariery dla rozwoju energetyki wiatrowej i słonecznej.
Z kolei Forum Energii w analizie dotyczącej transformacji energetycznej w Polsce, akcentuje, że wcale nie jesteśmy od paru lat świadkami renesansu paliw kopalnych, w co bardzo niektórzy chcą wierzyć. Wszak krajowe wydobycie węgla leci na łeb i szyję i powstające w ten sposób braki energetyczne musimy łatać importem. W pierwszych trzech miesiącach 2022 r. polskie kopalnie wyprodukowały w sumie 14,32 mln t węgla, a od stycznia do marca 2023 r. tylko 11,97 mln t węgla. Jednocześnie produkcja energii elektrycznej z węgla kamiennego spadła o 6 proc., a elektrownie gazowe, przez rekordowo drogi surowiec, wyhamowały nawet o 25 proc.