Polacy na złość rządowi biją rekordy w OZE, rząd na złość Polakom właśnie pokazał, gdzie ma ich rekordy
Ciekawe, czy górnicy wierzą w opowieści polityków Zjednoczonej Prawicy, że będą mogli fedrować jeszcze przez ponad ćwierć wieku? Rzeczywistość jest bowiem taka, że węgiel błyskawicznie traci na znaczeniu, a zyskują OZE. I nie jest to zasługa rządu, przyjętych regulacji czy mody, ale trend oddolny, bo stoją za nim Polacy, inwestujący na potęgę w nowe źródła energii. I teraz albo zaczniemy czerpać z tego zyski, inwestując w system energetyczny, żeby go odpowiednio przystosować, albo zaliczymy piękną katastrofę i wszystkie te inwestycje liczone w prywatnych miliardach złotych trafi szlag.
W dwie ostatnie niedziele kwietnia (23 i 30) Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) musiały redukować zbieranie energii z OZE, ponieważ wystąpiła nadwyżka podaży. Panowały wtedy idealne warunki atmosferyczne dla OZE w Polsce: było słonecznie i wiało. W efekcie 23 kwietnia łączna moc ze słońca i wiatru wyniosła 10,2 GW, a tydzień później, 30 kwietnia - blisko 11,5 GW.
Tymczasem zapotrzebowanie energetyczne we wskazanych dniach wynosiło 13,5-15,5 GW. Panele i turbiny mogły odpowiadać wtedy za pokrycie nawet do 85 proc. potrzebnej energii elektrycznej. W takiej sytuacji PSE nie zdecydowała się na ograniczenie pracy bloków konwencjonalnych, tylko postanowiła wziąć na krótką smycz OZE. Trzeba było w ten sposób zadbać o stabilność systemu.
System energetyczny musi być bardziej elastyczny
Analityk z Forum Energii wyliczają, że polski system elektroenergetyczny stracił 29 GWh praktycznie darmowej energii. A wyłącznie OZE na kilka godzin miało nas kosztować nawet 16,5 mln zł.
Dodatkowo niespalenie takiej ilości paliwa spowodowałoby ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o ok. 22 tys. ton CO2. To ekwiwalent rocznego ogrzewania ok. 3500 domów jednorodzinnych. Zdaniem analityków z Forum Energii całe to zamieszanie jest efektem przestarzałego i nieelastycznego systemu elektroenergetycznego. A to przecież nie koniec – rozwijające się OZE oznaczają dla niego nowe, zbyt duże często wyzwania.
OZE już zdominowały polski węgiel
Przewidywanie, że do takich sytuacji, w których trzeba będzie wyłączać instalacje OZE dla zbilansowania całego systemu, będzie dochodzić częściej, to żadne wróżenie z fusów. Dobitnie pokazuje to ostatni „Przegląd węglowy” Fundacji Instrat. Okazuje się, że ta analiza przynosi historyczne wyniki. Udział węgla (brunatnego i kamiennego) w miksie spadł w marcu poniżej 60 proc. Tak złych wyników węgiel jeszcze nie miał nigdy. Z kolei bezemisyjne źródła energii (wiatr, słońce i woda) odpowiadały w tym czasie za prawie 23 proc. polskiej energii.
A jednak polskie kopalnie przyspieszają. Po rekordowo niskim w historii pomiarów wydobyciu węgla w lutym (raptem 3,7 mln t), jesteśmy świadkami odbicia. W marcu 2023 r. produkcja węgla wyniosła 4,24 mln t, a sprzedaż skoczyła z 3,92 mln t w lutym do 4,03 mln t w marcu. Nieznacznie o 78 miejsc pracy, patrząc miesiąc do miesiąca, spuchło też zatrudnienie w polskim górnictwie, które jest na poziomie 75 426 osób. Nieco lepiej jest też z zapasami węgla kamiennego w Polsce. W sumie szacowane w marcu br. były na 9,71 mln t, z czego 1,73 mln t było przy kopalniach.
Odnawialne źródła energii z przewagą
Tymczasem think tank Ember pokazał najnowsze opracowanie dotyczące czystszego i tańszego systemu energetycznego w Europie Środkowo-Wschodniej. Prognozy są bardzo optymistyczne.
Analitycy zwracają uwagę, że przy fotowoltaicznym boomie w takich krajach jak Polska, Czechy, czy Rumunia, tamtejsze rządy ciagle wstrzymują się przed wyznaczeniem konkretnych i ambitnych przy okazji celów dla OZE. A to się po prostu kalkuluje. Jak czytamy w raporcie Ember: dzięki większemu udziałowi taniej energii wiatrowej i słonecznej w miksie, hurtowe ceny energii elektrycznej w transakcjach natychmiastowych spadają o 29 proc., osiągając średnio 41 euro/MWh w porównaniu z 57 euro/MWh w scenariuszu podstawowym. Jak te scenariusze wyglądają w przypadku Polski? W 2022 r. udział OZE w miksie szacowany był na ok. 21 proc. Ember wylicza, że w modelu podstawowym w 2030 r. to już może być ponad 62 proc., a w scenariuszu najambitniejszym - nawet więcej niż 71 proc.
Rząd dalej opowiada bajki o węglu
A jaki względem OZE ma plan polski rząd? To narazie owiane jest tajemnicą. Od tygodni wszak nie można przepchnąć na obrady rządu zaktualizowanej przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. Ta ma zakładać udział węgla w miksie energetycznym na poziomie 34,7 proc. w 2030 r. i tylko 8 proc. w 2040 r. Z kolei OZE mają w 2030 r. być na poziomie 46,6 proc., a w 2040 r. – 50,8 proc. Ale nie wiadomo, czy takie ustalenia przetrwają do końca.
Jesteśmy w roku wyborczym i rząd bardzo dba o to, żeby górnikom nie nadepnąć na żaden odcisk. Dlatego ostatnio wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin obiecał, że polski węgiel będzie pod specjalnym, rządowym nadzorem. Samo wydobycie zaś będzie chronione zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami - do 2049 r.