Nagła zmiana ws. węgla w Polsce. Górnicy jeszcze nie wiedzą, bo już paliliby opony w stolicy
Do tej pory nasza strategia energetyczna sprowadzała się jedynie tak po prawdzie do harmonogramu zawartego w podpisanej w maju 2021 r. umowy społecznej między rządem a górnikami. Wedle tego dokumentu jeszcze przez 25 lat mieliśmy wydobywać z ziemi czarne złoto. Ale najnowsza wersja Krajowego Planu dla Energii i Klimatu wywraca te ustalenia do góry nogami. Na koniec tej dekady zużycia węgla w Polsce ma spaść bowiem o połowę. Słyszycie już może wycie syren w Warszawie i czujesz swąd palonych opon? Szykujcie się.
Górnicy od lat powtarzają: umowa społeczna to świętość nie do ruszenia. Chcące od początku istnienia wkupić się w ich łaski Ministerstwo Przemysłu, które pierwszy ukłon do górniczej braci uczyniło, lokując się w Katowicach, też powtarzało podobną narrację. I obiecywało, że ustalonych zapisów sprzed trzech lat nie ma zamiaru w żaden sposób zmieniać. Ale najwyraźniej reszta rządu ma w tej sprawie nieco inne zdanie. Wychodzi bowiem na to, że przygotowywana nowa wersja Krajowego Planu dla Energii i Klimatu zakłada, że już za kilka lat w 2030 r. zużycie węgla kamiennego spadnie u nas o połowę. O sprawie informuje serwis Wysokie Napięcie. A resort przemysłu przyznaje, że o niczym nie wie.
Ministerstwo Przemysłu nie prowadziło konsultacji z Ministerstwem Klimatu i Środowiska w sprawie nowej wersji Krajowego Planu dla Energii i Klimatu. Nie otrzymaliśmy jeszcze projektu z najnowszymi modelami zapotrzebowania na węgiel - utrzymuje MP.
Rząd spisał już wyrok na polski węgiel?
Najnowszą wersję KPEiK ma być wynikiem wspólnego modelowania możliwych scenariuszy przez Agencję Rynku Energii i Krajowy Ośrodek Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE). W jednym z nich w 2030 r. polskie elektrownie będą spalać co najwyżej 16-17 mln t węgla, w 2035 r. to ma być jedynie 8 mln t, a w 2040 r. maksymalnie 3 mln t. Tymczasem cały czas obowiązująca umowa społeczna z górnikami zakłada, że w 2030 r. wydobycie miało być na poziomie ponad 30 mln t rocznie.
Ale najnowsza wersja KPEiK sugeruje, że już za pięć lat na przełomie dekad w naszym kraju może funkcjonować tylko kilka najlepszych kopalń. Na reszcie ma zawisnąć kłódka, bo ich utrzymanie przy tak drastycznie spadającym popycie na węgiel kosztowałoby rocznie nawet 20-30 mld zł. Jeszcze szybciej miałby się zwijać elektrownie na węgiel. Obecnie nasz system opiera się na 16 GW mocowni na węgiel kamienny i 8 GW na brunatny. W 2030 r. mamy być na poziomie 11 GW z węgla kamiennego i 6-7 GW z brunatnego. Pięć lat później ten podział ma wyglądać jeszcze marniej: 6-7 GW do ok. 3,5 GW.
W tym czasie, jak zakłada to najnowsza wersja KPEiK, rosnąć w siłę mają OZE. W 2030 r. nasze lądowe wiatraki mają produkować nawet do 19 GW energii. Potem mamy rosnąć co pięć lat o 3-4 GW. Z kolei w przypadku onshore: w 2030 r. powinniśmy mieć już 6 GW i dokładać kolejne 6 GW w 2035 r. i w 2040 r. W rozwodzie z węglem ma nam pomóc też fotowoltaika. W 2030 r., zgodnie z tym planem, mamy mieć już 29 FW z energetyki słonecznej, w 2035 r. - 38 GW, a w 2040 r. - 46 GW.
Spółki węglowe i związkowcy już o wszystkim wiedzą?
Pokazanie nowego projektu KPEiK będzie wstrząsem dla górniczej braci, która jest przekonana - o co dbają zarówno poszczególne związki zawodowe jak też Ministerstwo Przemysłu - że cały czas w grze jest umowa społeczne sprzed trzech lat, której nikt nie śmie tknąć. Nowy KPEiK będzie dla nich sporą niespodzianką i rozczarowaniem. Ale idę o zakład, że jednak nie wszyscy będą w szoku. Wystarczy prześledzić aktywność w górniczych i węglowych tematach w ciągu ostatnich tygodni, żeby widzieć, że coś jest na rzeczy.
Raczej nie ma przypadku, że Leszek Pietraszek, szef PGG, ni stąd, ni zowąd mówi nagle o programie dobrowolnych odejść z kopalń. Wcześniej takiego tematu nie było. O dziwo, w reakcji na te zapowiedzi najbardziej znani związkowcy zachowują spokój. Nikt o wypowiadaniu umowy społecznej nawet nie wspomina. A niektórzy stawiają sprawę bardzo wprost.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Pięć lat temu PGG wydobywała około 30 mln t węgla. Obecnie przy niewiele mniejszym zatrudnieniu wydobędzie jest niemal dwa razy mniej. Tak szybkiego tempa zmniejszania wydobycia nie przeżyłaby żadna górnicza firm - mówi bez ogródek Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80.
Wychodzi więc na to, że nowy KPEiK już może być obgadany: zarówno z zarządami spółek wydobywczych, jak i z samymi związkowcami. Tylko zwykli górnicy cały czas nie mają zielonego pojęcia co się święci. A wychodzi na to, że powinni rozglądać się za pracą już teraz, a nie w kolejnej dekadzie, czy jeszcze później.