REKLAMA

Ceny węgla w górę. Za chwilę już go nie kupisz, nawet import nie pomoże

Łukasz Horbacz, szef Polskie Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla (PIGSW), przewiduje w następnych miesiącach kłopot z dostępem do węgla. Nawet import może nam nie pomóc. Dlatego węgiel najprawdopodobniej będzie coraz droższy. Najlepiej opałowe zapasy było robić wiosną br. albo jeszcze teraz. Potem ma z tym być już znacznie gorzej.

wegiel-cena-wegla-podwyzki-cen
REKLAMA

Wszystko trzy spółki wydobywcze: Polska Grupa Górnicza, Polski Koncern Węglowy i Węglokoks Kraj, jak na zawołanie od 1 lipca br. podniosły cenę węgla dla klientów indywidualnych. Wcześniej jednak nic nie sugerowało takich zmian, a promocja goniła promocję. Ale Łukasz Horbacz, prezes PIGSW, nie widzi w tym nic dziwnego. Sam spodziewa się coraz wyższej ceny węgla. Dlaczego?

REKLAMA

Prawdopodobieństwo wzrostu cen węgla ocenić należy jako wysokie. Stosownie do zasad ekonomii - im krótszy będzie okres, w którym konsumenci skupią się na zakupach „czarnego złota” w warunkach ograniczonej podaży, tym większa będzie presja na jego cenę - przekonuje.

Bo chociaż przykopalniane zapasy (5,3 mln t w maju br., ostatni raz tak dużo było w czerwcu 2021 r. - 5,34 mln t) wskazują, że jest inaczej, to tego węgla w Polsce jest po prostu bardzo mało. I spółki wydobywcze doskonale zdają sobie z tego sprawę. Stąd te ostatnie podwyżki cen.

Węgiel przy kopalniach nie nadaje się dla gospodarstw domowych

Horbacz zwraca uwagę, że te ponad 5 mln t węgla przy kopalniach, to wcale nie jest węgiel opałowy. W głównej mierze to miały węglowe przeznaczone dla sektora ciepłowniczego i energetyki.

Jest to asortyment, który zgodnie z aktualnie obowiązującymi normami jakości węgla, nie może nawet być sprzedawany z przeznaczeniem do spalania w instalacjach grzewczych o mocy poniżej 1MW, a w tej właśnie kategorii mieszczą się gospodarstwa domowe - stawia sprawę jasno szef PIGSW.

Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:

A co z krajowym wydobyciem? Szura po dnie, a miesięczne wyniki poniżej 4 mln t stały się już tradycją. To może po piwnicach Polacy pochowali więcej czarnego złota? Na szczęście znowu była przecież łagodna zima. 

Poziom zapasów w piwnicach odbiorców indywidualnych jest wyjątkowo wysoki – może sięgać nawet 1 mln ton. Naszym zdaniem to ponad dwa razy więcej niż zwykle o tej porze roku - szacuje Łukasz Horbacz.

Składy opału boją się już ryzykować

Tylko że te większe ilości węgla w polskich piwnicach na wiele nam nie pomogą. Jak przekonuje szef PIGSW: problem z nadmiarem miałów na rynku powoduje, że krajowi producenci zmuszeni są zmniejszać wydobycie. Efektem będzie mniejsza podaż węgla opałowego. 

Jako że nieszczęścia lubią chodzić parami, miały wydobywane przez niektórych producentów są obecnie tak niskokaloryczne, że ci, aby wywiązać się z kontraktów, zmuszeni będą kruszyć węgiel opałowy do miału, by podnieść jego parametry jakościowe, co jeszcze bardziej przyczynia się do zmniejszenia dostępności węgla opałowego dla gospodarstw domowych - twierdzi Horbacz.

Nie pomogą nam też składy opału, których w porównaniu z 2022 r. jest o ok. 25–30 proc. mniej. Szef PIGSW uważa, że prywatni dystrybutorzy, którzy zostali na rynku „zmasakrowani” finansowo przez cenowy rollercoaster i ręczne sterowanie rynkiem przez polityków w latach 2022/23, boją się już ryzykować.

Import? Tym razem sobie tak nie pomożemy

To w takim razie trzeba będzie, podobnie zresztą jak w ostatnich latach, wspierać się węglem z importu. Ale okazuje się, że to nie jest wcale takie proste. Szef PIGSW zwraca uwagę, że główne kierunki importu dobrej jakości węgla opałowego, to Kazachstan i Kolumbia. Są to węgle o parametrach niejednokrotnie lepszych od węgli krajowych, ale to jednocześnie węgle relatywnie młode, co przekłada się na ich kruchość.

REKLAMA

W rezultacie, 30–80 proc. ładunku z każdego statku stanowi miał węglowy – ten sam miał, którego już jest na rynku za dużo i którego cena szoruje po dnie. Stratę poniesioną na wysianym z zaimportowanego półproduktu miale importer musi zrekompensować sobie wyższą ceną węgla opałowego - tłumaczy Łukasz Horbacz.

A jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, to w dodatku węglowej rzeczywistości w Polsce nie sprzyja sytuacja geopolityczna. Cały czas wszak są punkty zapalne (np. konflikt na Bliskim Wschodzie, przeciąganie liny między USA a Chinami), które szybko mogą wywrócić energetyczny stolik do góry nogami. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA