Polski węgiel już nie istnieje. Zostali tylko górnicy
Odchodzenie od węgla to problem, z którym rząd nie potrafi sobie poradzić. Resort klimatu chce przyspieszenia i celuje w wrzucenie węgla z miksu energetycznego w 2040 r. Podobno przychyla się do tego również Ministerstwo Aktywów Państwowych. Gorzej z Ministerstwem Przemysłu, które od momentu powstania, powtarza górnikom, że podpisana w maju 2021 r. umowa społeczna jest obowiązująca w pierwotnej wersji, tym samym harmonogram zamykania kopalni kończy się za ćwierć wieku
Strategii energetycznej na kolejne lata jak nie było, tak nie ma. Dobrze, gdyby dyskusja na jej temat opierała się w pierwszej kolejności na faktach i liczbach. Te zaś w ostatnich miesiącach są mocno nieprzychylne dla górnictwa węgla kamiennego. Potwierdza to najnowszy Przegląd węglowy Fundacji Instrat.
Energia wyprodukowana w lipcu pochodziła w 73 proc. z paliw emisyjnych. W ujęciu rok do roku węgiel kamienny i brunatny odpowiednio ze spadkiem i wzrostem udziału w miksie o 3 pkt proc. - wyliczają analitycy.
Węglowej energii w miksie od miesięcy jest prawie tyle samo. W czerwcu to też było 73 proc., w maju - 69 proc., w kwietniu - 72 proc., a w marcu - 74 proc. Dane o sprzedaży i wydobyciu wyglądają jednak tragicznie.
Węgiel: produkcja spadła poniżej 4 mln ton
Pierwszy raz w historii polskiego górnictwa węgla kamiennego miesięczne wydobycie spadło poniżej 4 mln t w maju 2020 r. (3,19 mln t). Potem do takiej sytuacji dochodziło coraz częściej. Nie inaczej było w lipcu br., kiedy węglowa produkcja wyniosła 3,63 mln t. Dla porównania: 10 lat temu, w lipcu 2014 r. było 6,49 mln t. Mówimy więc o spadku w dekadę aż o 44 proc. Tym samym lipiec był szóstym miesiącem z rzędu, kiedy produkcja węgla kamiennego w Polsce utrzymywała się poniżej 4 mln t. Z taką sytuacją mamy do czynienia pierwszy raz w historii.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Ze sprzedażą węgla jest tak samo, albo jeszcze gorzej. W 2024 r. jeszcze nie udało nam się miesięcznie znaleźć kupców na więcej niż 4 mln t i lipiec tę fatalną passę podtrzymał z wynikiem 3,29 mln t. W lipcu 2014 r. to było 5,77 mln t. Sprzedaż węgla runęła więc w ciągu dziesięciu lat o prawie 43 proc. Tym samym 2024 r. ma sporą szansę na pobicie niechlubnego rekordu sprzed roku, kiedy sprzedaż czarnego złota powyżej 4 mln ton odnotowaliśmy tylko sześć razy: w styczniu, marcu, wrześniu, październiku, listopadzie i grudniu.
Większe zapasy węgla, ale mniej górników
Warto zauważyć, że w lipcu br. znowu więcej węgla wyprodukowaliśmy, niż byliśmy w stanie sprzedać. Nie trudno zgadnąć, jaki mamy tego efekt – rosnący szybko zapasy węgla. W sumie licząc też opał przy elektrowniach, wynoszą one 13 mln ton, ostatni raz tak dużo było w kwietniu 2021 r. (13,13 mln t). Największy kawałek tego tortu należy do zapasów przykopalnianych, których w lipcu było 5,64 mln ton, najwięcej od marca 2021 r.
Lipcowy Przegląd węglowy dodaje, że zatrudnienie w górnictwie spadło o 381 etatów i jest niemal 1,5 tys. niższe niż w styczniu 2024 roku. Tym samym liczba zatrudnionych wynosi w górnictwie węgla kamiennego 75065 i jest najniższa od września 2022. W przywoływanym już lipcu 2014 r. polskie górnictwo zatrudniało 105.520 osób.