Trump wymiękł. Zmiany w polityce celnej USA
Donald Trump robi krok wstecz w wywołanej przez siebie światowej wojnie celnej, która – zamiast zalać kraj miliardami dolarów z zagranicy – wywołała chaos w amerykańskiej gospodarce. Amerykański prezydent zapowiedział zmiany w dotychczasowej polityce celnej, które mają na razie przynieść ulgę krajowym producentom samochodów. Nie wiadomo, co dalej z zaporowymi cłami na towary z Chin, ale i tu widać skłonność Trumpa do uznania swojej porażki wobec twardej postawy Pekinu.

Donald Trump ma ogłosić złagodzenie ceł dotyczących przemysłu samochodowego podczas wiecu w stanie Michigan, gdzie swoje siedziby ma słynna wielka trójka amerykańskich producentów samochodów. Nowe zasady mają polegać na obniżeniu ceł na importowane komponenty wykorzystywane w pojazdach montowanych w USA, a jednocześnie nie zostaną nałożone nowe cła na gotowe samochody sprowadzane z zagranicy.
Trump nakłada cła: sukces, Trump znosi cła: sukces
Ogłoszenie nowych zasad w Michigan nie jest przypadkowe. To nie tylko centrum przemysłu motoryzacyjnego, ale też ważny punkt na politycznej mapie USA. Wydarzenie zbiega się z obchodami pierwszych 100 dni drugiej kadencji Trumpa i ma wzmocnić przekaz, że jego administracja dba o miejsca pracy i rozwój produkcji w kraju. Jak pokazują reakcje rynku, skutki tej decyzji mogą być odczuwalne znacznie szerzej niż tylko w Detroit.
O tym, jak mocno Trump cofa się w swojej wojnie celnej, może świadczyć to, że zmiany będą także działać wstecz – firmy będą mogły ubiegać się o częściowy zwrot wcześniej zapłaconych ceł. Nowe przepisy mają też przewidywać tymczasowe zwolnienia z ceł dla przedsiębiorstw, które zadeklarują rozbudowę produkcji na terenie USA. Producenci samochodów mają zyskać zwrot do 3,75 proc. wartości nowego pojazdu w pierwszym roku obowiązywania przepisów.
Odwrót Trumpa w wojnie celnej jest odpowiedzią na presję branży motoryzacyjnej, która od miesięcy apelowała o złagodzenie ceł, wskazując, że przyniosą one dramatyczne skutki dla całej branży. Koalicja producentów – zarówno amerykańskich, jak i niemieckich czy japońskich – ostrzegała, że wysokie koszty części zamiennych mogą doprowadzić do spadku sprzedaży, a nawet bankructw wśród dostawców, a cła na stal i aluminium uderzają w produkcję aut w USA.
Więcej o wojnie handlowej przeczytasz w tych tekstach:
Rynki finansowe zareagowały pozytywnie – akcje japońskich i koreańskich producentów, takich jak Toyota, Honda, Nissan, Hyundai i Kia zanotowały wzrosty po doniesieniach o łagodzeniu polityki celnej. Ford i Stellantis nie skomentowały jeszcze zmian. Eksperci zauważają, że administracja Trumpa stara się pokazać większą elastyczność wobec kluczowych sektorów gospodarki i można spodziewać się kolejnych ustępstw.
Zapowiedź częściowej odwilży w polityce celnej Białego Domu nie oznacza, że rynki są już spokojne. Na początku maja mają wejść w życie nowe cła – 25 proc. na większość importowanych części, choć według „The Wall Street Journal” stawki mogą być niższe, niż wcześniej zapowiadano. Już sama zmienność i chaotyczność polityki celnej Trumpa wywołuje negatywne skutki w gospodarce i budzi obawy o długofalowe konsekwencje dla łańcuchów dostaw i stabilności wielu branż.
Trump nie rozumie, jak działają cła
Donald Trump w swoich publicznych wypowiedziach wielokrotnie podkreślał, że cła mają przynieść ogromne dochody do budżetu USA, a nawet przekonywał, że mogą nawet całkowicie zastąpić podatek dochodowy. Problem polega na tym, że to konsumenci ponoszą ich faktyczny koszt. Cła są po prostu podatkiem nałożonym na towary importowane, który ostatecznie przekłada się na wyższe ceny dla klientów. Ekonomiści alarmują, że skutki ceł Trumpa mogą być poważne i dalekosiężne.
Problem polega na tym, że Donald Trump rozpoczął wojnę celną, nie rozumiejąc, jak działa cło. W jego wypowiedziach cały czas przewija się motyw rzekomego płacenia haraczu Stanom Zjednoczonym przez inne kraje, ale to nieprawda. Cło nie jest nakładane na obcy kraj, lecz na własnych obywateli. To rodzaj podatku, który jest nakładany na towary importowane z zagranicy, a choć formalnie płatnikiem jest importer, to w rzeczywistości cło płaci końcowy odbiorca, czyli zwykły konsument.