REKLAMA

Setki miliardów wyrzucone w błoto. Polska popełniła fatalny błąd

W ciągu dekady Polska zwiększyła wydatki na wspieranie rodzin aż sześciokrotnie. Czy dzięki temu rodzi się więcej dzieci? Nie! Rodzi się ich coraz mniej. Ale politycy nie mają innego pomysłu i dosypują kolejne miliardy, licząc, że nagle efekt będzie inny niż dotychczas. Tymczasem OECD mówi jasno: tym, co może zmienić sytuację i zwiększyć wskaźniki dzietności jest dostępność mieszkań, a nie rozdawanie gotówki rodzinom.

Setki miliardów wyrzucone w błoto. Polska popełniła fatalny błąd
REKLAMA

Z nowości na froncie rozdawnictwa zaledwie w lipcu prezydent podpisał ustawę o tzw. babciowym. Mamy już sierpień, więc wielka nowość to nie jest, ale przypominam, bo to będzie historia o przepalaniu pieniędzy na dzieci. No więc na babciowe przepalimy kolejne 7,4 mld zł - tyle wynoszą koszty budżetowe. Ale ten program Aktywny rodzic - jak brzmi jego oficjalna nazwa - de facto częściowo zastępuje dotychczasowe programy jak Rodzinny kapitał opiekuńczy i dopłaty do żłobka, więc faktyczny koszt dla finansów publicznych to 5,3 mld zł - wylicza ekonomiczny CenEA.

REKLAMA

Think tank dokładnie pokazuje, że najbardziej na programie skorzystają najbogatsi, nie najbiedniejsi, ale do takich smaczków w rządowych programach powinniśmy się już przyzwyczaić. Poza tym dziś nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że to przepalone pieniądze, niezależnie, do kogo trafią. W pewnym sensie przepalone jest też 800+, po prostu dlatego, że zostało wymyślone jak program mający wspierać dzielność, a jej zupełnie nie wspiera. Z tym że 800+ miało bardzo pozytywny efekt uboczny, bo wyciągnęło tysiące dzieci z ubóstwa.

A Aktywny rodzic? On jest kolejną próbą uczynienia tego, czego nie udało się zdziałać za pomocą 800+. Tylko że nowemu programowi też się to nie uda. Dlatego twierdzę, że to kolejne pieniądze wywalone w błoto. I nie jest to mój wrodzony defetyzm, ale wnioski z analizy OECD.

Dzietność w Polsce leży

Ale zanim dojdziemy do wniosków, to ustalmy punkt wyjścia. Po pierwsze, owszem, 500+ wywołało chwilowy wzrost dzietności, ale naprawdę chwilowy. W 2017 r. urodziło się 403 tys. dzieci, ale potem z każdym rokiem było już gorzej. O ile jeszcze w 2017 r. współczynnik dzietności wynosił 1,45 i już wiedzieliśmy, że trzeba coś robić, żeby go ratować, o tyle wszystko wskazuje na to, że jeśli tendencje w narodzinach pozostaną takie, jakie były w I kwartale 2024 r., to w całym bieżącym roku wskaźnik dzietności spadnie już poniżej 1,1, a w 2026 r. nawet do 0,95 - wyliczają analitycy BM Pekao. Nieśmiało przypomnę tylko, że wskaźnik, by gwarantować tzw. zastępowalność pokoleń, musiałby być na poziomie 2,1.

I to mimo że w tym roku rząd wyda łącznie 90 mld zł na wsparcie rodzin. W ciągu dekady wydatki na wspieranie rodzin w Polsce wzrosły ponad sześciokrotnie - zauważa Marek Chądzyński z serwisu 300gospodarka.pl.

Błądzimy, czas działać na innym froncie 

Już tu można zauważyć, że coś tu nie gra - sypiemy coraz więcej pieniędzy, a dzieci i tak rodzi się coraz mniej. No to my sypiemy jeszcze więcej pieniędzy. Efekt jest do przewidzenia. Ale to nie tylko nasz problem. Cała Europa wymiera, a winne są oczywiście zmiany społeczne i kulturowe - wzrost poziomu wykształcenia kobiet, coraz lepszy dostęp do antykoncepcji, coraz większa liczba gospodarstw domowych z dwojgiem pracujących rodziców. Jednak raport OECD „Society at a Glance 2024” wskazuje, że Polska jest w grupie krajów, gdzie odsetek bezdzietnych kobiet, które mogłyby mieć potomstwo, rośnie najszybciej.

We wszystkich tych krajach kluczowe jest zapewnienie rodzinom bezpieczeństwa, tymczasem w ostatnich latach dotykają nas kryzysy, pandemia, wojna i kryzys mieszkaniowy. W Polsce sąsiadującej z Ukraina lęki wojenne są szczególe duże, ale na to nic nie poradzimy. Zaś kryzys mieszkaniowy - cóż, mamy ostatnio najszybciej rosnące ceny mieszkań w Europie.

Więcej wiadomości o demografii w Bizblog.pl

REKLAMA

OECD dochodzi do jasnych wniosków: to koszty mieszkaniowe stały się jedną z głównych barier dla usamodzielnienia się i posiadania większej liczby dzieci. I to nie miękkie wnioski, ale jasna współzależność pomiędzy współczynnikami dzietności w poszczególnych krajach a kosztami mieszkaniowymi. A więc to dość proste: dosypywanie rodzinom do kieszeni kolejnych pieniędzy zupełnie niczego nie zmieni. Dla jasności dodam, że dosypywanie do kieszeni deweloperów też nie. Efekt jest dokładnie odwrotny, bo dostępność mieszkań maleje, kiedy podsyca się sztucznie popyt.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA