Ropa gwałtownie drożeje. Walki na Bliskim Wschodzie zatrzęsły rynkiem
Tego można było się spodziewać. Rynek ropy nie pozostał obojętny na zmasowany atak Hamasu na Izrael i bezwzględną odpowiedź Tel Awiwu. Co gorsza cały czas istnieje realna groźba, że w ten wojskowy spór włączą się inni, tak jak libański Hezbollah i wojna rozleje się na cały region. Nic więc dziwnego, że ceną ropy mocno szarpnęło. To też zbliża nas do wielkiego finału udawania niskich cen na polskich stacjach paliw.
Zdaniem wielu analityków to, co stało się na terenie Izraela w pierwszy weekend października, jest porównywalne z 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych, kiedy byliśmy świadkami bezprecedensowego ataku terrorystycznego. Bojownicy Hamasu wczesnym rankiem w sobotę wkroczyli do Izraela drogą lądową, morską i powietrzną przy użyciu paralotni. Zgodnie z przewidywaniami, odpowiedź Izraela jest bardzo ostra. Dość powiedzieć, że po obu stronach konfliktu liczba ofiar liczona jest już w setkach. Niestety, na razie nie można wykluczyć włączenia się w tę wojnę również innych. Zadowolenie z tego ataku Palestyńczyków wyraziła już dyplomacja Iranu, a libański Hezbollah oficjalnie dołączył do Hamasu. Nic więc dziwnego, że pierwsze reakcje gospodarcze na ten konflikt widzimy na rynku ropy, która znowu zaczęła drożeć w zastraszającym tempie.
Rosnące ryzyko geopolityczne na Bliskim Wschodzie powinno wspierać ceny ropy. Można spodziewać się większej zmienności - twierdzą analitycy ANZ Bank, cytowani przez Reutersa.
Rynek ropy: po trendzie spadkowym nie ma śladu
Jeszcze w pierwszych dniach października byliśmy w trendzie spadkowym jeżeli chodzi o cenę ropy. W minioną środę Brent potrafiła kosztować w okolicach 91 dol., a następnego dnia w czwartek byliśmy już na poziomach 86 dol. Podobnie było z WTI: podchodziła już pod 90 dol., żeby spaść poniżej 85 dol. Ale atak Hamasu na Izrael ten trend spadkowy gwałtownie zakończył i ropa zaczęła drożeć. Brent już przekroczyła poziom 87 dol., a WTI - coraz bardziej się do tej ceny zbliża. I w kolejnych dniach możemy być świadkami kolejnych zwyżek, trudno wszak przypuszczać, że walki w Izraelu i Strefie Gazy zakończą się w parę dni.
Premia za ryzyko związane z ropą rośnie ze względu na perspektywę szerszego pożaru, który może rozprzestrzenić się na pobliskie największe kraje produkujące ropę, takie jak Iran i Arabia Saudyjska - zauważa Saul Kavonic, analityk ds. energetyki.
Więcej o rynku ropy przeczytasz na Spider’s Web:
To też uderza w misterny plan Waszyngtonu. Stany Zjednoczone wymyślił sobie bowiem, że postarają się zbliżyć Izrael do Arabii Saudyjskiej. Rijad byłby do tego skłonny, w zamian za porozumienie obronne z USA. Wtedy też Arabia Saudyjska mogłaby od nowego roku porzucić swoje wcześniejsze cięcia produkcji ropy. Ale teraz to wszystko może wziąć w łeb. Sytuacja dla rynku ropy już jest zła, a może być jeszcze gorsza.
Jeśli konflikt obejmie Iran, zagrożone będzie nawet 3 proc. światowych dostaw ropy. A jeśli dojdzie do szerszego konfliktu, który wpłynie na tranzyt przez Cieśninę Ormuz, około 20 proc. światowych dostaw ropy może stać się zakładnikami - nie ma wątpliwości Saul Kavonic w rozmowie z Reuters.
W Polsce sztuczne ceny będą miały jeszcze bardziej pod górkę
Atak Hamasu na Izrael i reakcja Teheranu zdecydowanie pogarszają również perspektywy dla irańskiej ropy. To z kolei powoduje, że sugestia w sprawie 100 dol. za baryłkę jeszcze w tym roku, znowu stają się coraz bardziej realne.
Wysokie ceny ropy są korzystne dla producentów, zwłaszcza w przypadku rynku, na którym popyt jest relatywnie mało elastyczny - tłumaczy Grzegorz Dróżdż, analityk Conotoxia Ltd.
W takim scenariuszu sztuczne obniżanie cen paliw w Polsce też czeka rychły koniec. Zwłaszcza w przypadku, w którym RPP decyduje się na jeszcze mocniejsze cięcie stóp procentowych, co doprowadzi do osłabienia złotego.
Wtedy ceny paliw w końcu będą musiały zareagować i wrócą do zakresu 6,50–6,60 lub nawet wyżej - nie ma cienia wątpliwości Michał Stajniak, analityk z XTB Polska.