Cena ropy za chwilę przebije krytyczną granicę. Benzyna w Polsce będzie za 7-8 zł?
Minister energetyki Arabii Saudyjskiej książę Abdulaziz bin Salman w trakcie Światowego Kongresu Naftowego w Calgary bronił cięć produkcji, które Rijad i Moskwa przedłużyły do końca roku. Twierdził, że decyzje te podjęto w celu ustabilizowania rynku. W efekcie jesteśmy na najwyższych poziomach cenowych w tym roku, a zdaniem analityków to jeszcze nie koniec zwyżek. W Polsce jeszcze jesteśmy w bańce wyborczej, która za miesiąc pewnie pęknie.
Kiedy Arabia Saudyjska i Rosja na początku września przedłużyły swoje cięcia produkcji ropy do końca roku (łącznie o ok. 1,3 mln baryłek dziennie), to nie było to kolejne działanie na rzecz jak najdroższej ropy, co szczególnie lubi Putin. Okazuje się, że cel był zupełnie inny i chodziło o ustabilizowanie rynku ropy, rozchwianego potwornie od czasu kryzysu energetycznego. Tak przynajmniej przekonywał książę Abdulaziz bin Salman, minister energetyki Arabii Saudyjskiej, podczas Światowego Kongresu Naftowego w Calgary. Na razie ropa jest jednak coraz droższa i już przebiła poziom 95 dol. za baryłkę, a do tego wszystkiego Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) przekonuje, że przez te cięcia będziemy mieli w czwartym kwartale roku do czynienia z poważnym deficytem ropy. Ale zdaniem Arabii Saudyjskiej nie zawsze warto ufać tego typu prognozom.
Zawsze lepiej jest kierować się moim mottem, które brzmi: „Wierzę w to, kiedy to widzę”. Kiedy rzeczywistość okaże się taka, jak przewidywano, Alleluja, będziemy mogli wyprodukować więcej - tak przewidywania IEA skomentował książę Abdulaziz bin Salman, cytowany przez Reutersa.
Cena ropy za chwile przekroczy 100 dol.
Zdaniem ministra energetyki Arabii Saudyjskiej IEA już nie koncentruje się wyłącznie na prognozach i ocenach rynku, a bardziej na polityce. Dlatego Rijad nie bardzo martwi się przewidywaniami Agencji w sprawie deficytu ropy. Ale na inne skutki decyzji Rijadu i Moskwy wcale nie trzeba czekać, są już bardziej namacalne. Chodzi o cenę ropy. Brent obecnie jest powyżej poziomu 95 dol., a WTI za ok. 92,50 dol. Tak drogo jeszcze w tym roku nie było. Ostatni raz ropa była w tych rejonach cenowych w listopadzie 2022 r.
A to jeszcze ma nie być koniec tego cenowego marszu w górę. Analitycy twierdzą, że jeszcze w tym roku powitamy cenę na poziomie 100 dol. Zresztą to już powoli się dzieje: malezyjska ropa Tapis już odwiedziła te regiony w zeszłym tygodniu, a teraz dotyczy to także nigeryjskiej ropy Qua Iboe. Szwedzki bank SEB i szwajcarski UBS uważają, że trzycyfrowy poziom cenowy to jedynie kwestia czasu. CitiGroup przekonuje nawet, że stanie się to szybciej niż myślimy.
Ceny na poziomie 90 dolarów wydają się nie do utrzymania - twierdzi CitiGroup.
Po wyborach benzyna w Polsce za 7–8 zł?
W Polsce na razie tego w żaden sposób nie doświadczamy, bo na rodzimym podwórku jesteśmy świadkami ręcznego sterowania gospodarką. Władza nie chce denerwować wyborców przed 15 października i z tego względu zaleciła Orlenowi trzymać ceny paliw na bardzo krótkiej smyczy, nawet wbrew biznesowym regułom. I dlatego obecnie średnie cena benzyny Pb95 wynosi 6,39 zł, a oleju napędowego - 6,25 zł. A jeszcze 30 sierpnia benzyna u nas kosztowała pod 6,70 za litr, a diesel - dobijał do 6,50 zł. Tylko że wtedy ropa była znacznie tańsza, o przeszło 10 dol. na baryłce: Brent była po ok. 85 dol., a WTI była za więcej niż 81,50 dol.
Ale eksperci nie mają złudzeń. Ta polityczna ochrona portfeli kierowców w Polsce nie będzie trwać wiecznie. I tym samym po 15 października, na kiedy zaplanowano wybory parlamentarne, możemy być świadkami wyraźnych zwyżek. Niektórzy analitycy przewidują, że zarówno benzyna, jak i olej napędowy jeszcze w tym roku będą w przedziale cenowym od 7 do 8 zł. Orlen zwraca przy tej okazji uwagę, że cena ropy nie jest jedynym wyznacznikiem. Ważne są też m.in. koszty produkcji, w tym koszty energii, czy obciążenia fiskalne. Inna sprawa, że rynek paliw w Polsce to przecież nie tylko Orlen.
Grupa Orlen posiada ok. 65 proc. udziału w polskim rynku paliw, obejmującego łącznie sprzedaż detaliczną prowadzoną przez stacje koncernu oraz hurtową na rzecz klientów zewnętrznych. Pozostała część polskiego rynku bilansowana jest importem i obsługiwana przez niezależne firmy, na których działania i prowadzoną przez nie politykę cenową Orlen nie ma wpływu - twierdzi spółka.