REKLAMA

Druga elektryfikacja Polski. Ambitny plan PSE, ponoć w rachunkach tego nie odczujemy

Bez modernizacji sieci przesyłowych i dystrybucyjnych o efektywnej transformacji energetycznej możemy w Polsce zapomnieć. Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) zdają sobie z tego sprawę i podejmują rękawicę.Szykują gigantyczny – nie tylko w skali naszego kraju – projekt inwestycyjny opiewający na 64 mld zł.

Druga elektryfikacja Polski. Ambitny plan PSE, ponoć w rachunkach tego nie odczujemy
REKLAMA

Co pewien czas PSE informują o koniecznym odłączeniu od sieci instalacji fotowoltaicznych, a potem muszą wypłacać odszkodowania. Z samym przyłączaniem do sieci nowych mocy OZE też nie jest najlepiej. W ubiegłym roku współczynnik odmów był bardzo wysoki, na poziomie nawet 90 proc. Jedną z przyczyn takiego zjawiska jest kondycja naszych sieci i możliwość jej dostosowania do najnowszych technologii energetycznych. I trzeba się za to jak najszybciej zabrać.

REKLAMA

W latach 2019–2023 wydatki na sieci dystrybucyjne wzrosły o 20 proc. a te na OZE - o 40 proc. Trzeba zbilansować te inwestycję. Cały czas mamy dużo do zrobienia - stwierdził w trakcie jednego z paneli Energy Days 2024 w Katowicach Marcin Laskowski, wiceprezes ds. regulacji w PGE, spółce która na rozwój własnych sieci wydaje w ciągu roku nawet 4 mld zł.

Te nakłady mają się nijak do drogowskazu inwestycyjnego PSE, które już przesłały go do URE i tylko czekają na ostatnie uzgodnienia dotyczące planu wartego astronomiczną kwotę 64 mld zł.

PSE wyda 64 mld zł w ciągu 10 lat

Włodzimierz Mucha, wiceprezes PSE, przekonuje, że te inwestycje są niezbędne, chociaż w czerwcu, lipcu i sierpniu udało się zdecydowanie zwiększyć liczbę nowych przyłączeń OZE. Ale to dopiero początek tej dosyć długiej jednak drogi.

Potrzebne jest jeszcze komercyjne podejście do tych przyłączeń. Przydałoby się też współfinansowanie rozbudowy sieci. Nie obejdzie się też bez zmian regulacyjnych - zwraca uwagę wiceszef PSE.

Więcej o PSE przeczytasz na Spider’s Web:

Finansowy rozmach na 64 mld zł robi wrażenie. Można porównać go jedynie do kosztów budowy w Polsce pierwszej elektrowni jądrowej. A i tak przedstawiciele PSE sugerują, że ten plan inwestycyjny na sam koniec może okazać się wart być jeszcze więcej. Za takie pieniądze PSE zamierzają wybudować 4850 km torów nowych linii 400 kV, 28 stacji i 110 zmodernizować. Do tego dochodzi jeszcze budowa lądowej linii stałoprądowej. I te inwestycje mają potrwać do 2034 r.

Realizacja projektów stanowi niezbędny element transformacji energetycznej Polski, a docelowo pozwoli na osiągnięcie przez nasz kraj neutralności klimatycznej w perspektywie 2050 r. - nie ma cienia wątpliwości Grzegorz Onichimowski, prezes PSE.

Obędzie się bez skokowych wzrostów rachunków

Tylko modernizując nasze sieci możemy planować transfer energii z północy Polski, kiedy będzie tam ok. 4 GW z atomu i jakieś 18 GW z offshore. Tylko skąd PSE wezmą na to wszystko pieniądze? Czy nie odbije się to przypadkiem na wysokości opłaty przesyłowej w kolejnych latach? 

REKLAMA

Nie chcemy powodować żadnych skokowych wzrostów - obiecuje Włodzimierz Mucha.

Ale pieniądze pochodzące z taryf i tak zasila ten inwestycyjny budżet. Podobno jednak w zdecydowanie mniejszym stopniu niż fundusze pochodzące z naszego Krajowego Planu Odbudowy (KPO), Funduszu Europejskiego na Infrastrukturę, Klimat i Środowisko (FEnIKS) oraz z finansowania dłużnego. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA