Rząd mówi, że zmusi deweloperów do obniżenia cen. Polacy, szykujcie się na podwyżki
Politycy niby odzyskali pamięć, ale to chyba pomroczność jasna. Nowy program dopłat do kredytów chcą wzorować na programie Mieszkanie dla Młodych, czyli przede wszystkim wprowadzić limit ceny metra kwadratowego. Pamięć ich jednak zawodzi, bo przedstawiciele koalicji przekonują, że lata temu limit ceny za metr kwadratowy zmusił deweloperów do obniżania cen, a było dokładnie odwrotnie.
Kredyt 0 proc. miał wejść w życie od lipca. Jest wrzesień, a programu nie ma, jest za to coraz większy chaos. I rosnący upór KO i PSL, które wbrew woli Polski 2050 i Lewicy zarzekają się, że program dopłat do kredytów zostanie wprowadzony. Ostatnio naczelnym upierającym się jest minister rozwoju Krzysztof Paszyk z PSL, który to zapewniał publicznie, że program kredytowy nie spowoduje wzrostu cen mieszkań, bo będzie miał wbudowanych wiele bezpieczników. I nieoczekiwanie jako jeden z bezpieczników wymienił limit ceny metra kwadratowego.
Powrót do przeszłości, czyli MdM 2.0?
To nowość, choć kilka miesięcy temu ten pomysł już się pojawił, ale nieoficjalnie i właściwie szybko zniknął z debaty publicznej. A tu cyk! Sam minister o tym mówi. I wygląda na to, że przygotowuje Polakom powtórkę z rozrywki, czyli nie sam limit ceny metra w Kredycie 0 proc, czy tam Kredycie #naStart, ale po prostu MdM 2.0.
Skąd ten pomysł? Bo nagle i on i politycy PO zaczęli publicznie wychwalać program Mieszkanie dla Młodych.
Ostatnio w radiowej Jedynce minister mówił tak:
Prezentuję ocenę, analizę programu Mieszkanie dla Młodych. Wprowadzaliśmy to wspólnie z PO. Program trwał pięć lat, przyniósł ponad 100 tys. mieszkań. Obala on jeden mit, że program kredytowy równa się wzrost cen. Analiza tamtego programu daje dobitne przykłady. Ceny mieszkań wzrosły o 13 proc., ale w analogicznym okresie średnia płaca wzrosła o 27 proc. Dobrze przygotowany projekt, a ten też taki jest, nie musi oznaczać wzrostu cen.
Do Mieszkania dla Młodych w medialnych występach wraca także Cezary Tomczyk z KO:
W projektach rządowych z lat 2007-2015 były zapisane elementy, które sprawiły, że ceny nie wzrastały. Były to ceny maksymalne z podziałem na miasta i województwa. Deweloperzy nie mogli podnosić cen, musieli je obniżać. W każdej inwestycji była specjalna pula mieszkań poniżej ceny rynkowej. Po to, żeby ludzie mogli skorzystać. I to są zapisy, które mogą się znaleźć w takiej ustawie, powinny się znaleźć, i zabezpieczą przed wzrostem cen. To jest do zrobienia, my to testowaliśmy i zrobiliśmy. Chcemy procedować Kredyt o proc. wraz z zabezpieczeniami
- mówił w Radiu Zet.
Coś rzeczywiście się święci. A skoro tak, wyjaśnimy sobie coś, bo politycy lubią pleść bzdury: MdM wcale nie był najlepszym programem, wcale nie „przyniósł 100 tys. mieszkań”, i nie, nie obniżył cen.
Więcej wiadomości na temat nieruchomości można przeczytać poniżej:
Jakie były efekty programu MdM?
Po pierwsze, program Mieszkanie dla Młodych był realizowany w latach 2013-2018 i w tym czasie udzielono 110 tys. preferencyjnych kredytów. Stąd pewnie wzięła się ministrowi liczba 100 tys., jakoby tyle dodatkowych mieszkań zostało wybudowanych dzięki dopłatom. Ale nie zostało.
Zwróćmy uwagę, że w 2015 r. umożliwiono wykorzystanie dopłat do zakupów również na rynku wtórnym, nie tyko pierwotnym i to dopiero wtedy popularność programu gwałtownie wzrosła.
Dodatkowo, to, co zostało kupione od deweloperów nie zostało wybudowane w całości wyłącznie ze względu na uruchomienie programu. Proszę więc nieco subtelniej manipulować.
Po drugie, z MdM skorzystali głównie single i pary bez dzieci, co z dzisiejszego prodemograficznego punktu widzenia nie jest wielkim sukcesem. Ale to zostawmy, bo dziś warunki można ułożyć po prostu nieco inaczej.
Po trzecie i najważniejsze - nie, limity cen za mkw nie zmusiły deweloperów do obniżania cen i mówili o tym masowo eksperci. No, może i zmusiły, ale do kombinowania, żeby wszystko dobrze wyglądało na papierze.
Pamiętacie historie, których było na pęczki, że cena mkw była może i atrakcyjna, by zmieścić się z rządowym limicie, ale deweloper odbijał sobie na garażu lub komórce lokatorskiej, której nie dało się nie kupić? To tylko kreatywna księgowość - suma za mieszkanie + garaż była taka, jak chciał deweloper, a nie rząd, tylko inaczej na papierze porozkładano akcenty, co ile kosztuje.
Eksperci zresztą podsumowując ten program w 2018 r. wskazywali na jeszcze inny aspekt - limity ceny mkw ułożyły się dość dziwnie. Niby opierały się one o wskaźnik kosztów odtworzenia 1 mkw. mieszkania, ale wyszło tak, że na podobnych rynkach jak Poznań, Wrocław i Kraków limity bardzo się różniły. W Poznaniu i Wrocławiu statystycznie według NBP w III kw. 2027 r. cena nowego mieszkania była dokładnie taka sama - 6400 zł, a mimo to limit dla Poznania wynosił 5700 zł, a dla Wrocławia o 350 zł mniej. W Krakowie za to długo był problem z tak bardzo niskim limitem ceny, że niemal nie dało się nic kupić z pomocą programu MdM.
Ostatecznie, może i w skali całej Polski ceny nie wyskoczyły tak mocno jak w przypadku BK2 proc. Może i minister Paszek ze swoimi 13 procentami ma rację. Ale w skali całej Polski. Tymczasem ceny rosły punktowo - tam, gdzie deweloper mógł zarobić, bo limit ceny wypadł wysoko, tam działał i z dnia na dzień podbijał cenę pod granicę ustaloną przez ustawodawcę. Tam, gdzie limit był niski, albo sobie po prostu odpuszczał budowanie, albo przenosił część ceny na garaż.
Jednym słowem, eksperci nie mają wątpliwość - MdM bezsprzecznie podbijał sztucznie ceny i zaszkodził rynkowi i Polakom, pomógł deweloperom.
Czy koalicjanci to czytają?
Problem w tym, że koalicjanci, którzy dotąd byli przeciwni dopłatom, mogą dać się przekonać zmanipulowanych argumentom PO i PSL. I już można podejrzewać, że zaczynają być pod tym wpływem. Tak jak bowiem dotąd Szymon Hołownia stawiał sprawę ostro, tak ostatnio nagle zmiękł:
O Kredycie 0 proc. każdy powiedział już wszystko. Dość gadania, trzeba usiąść i wypracować dobre rozwiązania. Jest parę ciekawych pomysłów, które mogłyby pogodzić interesariuszy z różnych partii.
Ba! Nawet Włodzimierz Czarzasty otwiera jakieś okienko możliwości. Niedawno mówił, że niby dopłaty do kredytów są złe, ale „wszystko może się zdarzyć”, a „ KERM pracuje, by wszyscy, którzy są zainteresowani mieszkaniami, byli zadowoleni”. No i przecież nie ma nawet projektu ustawy, jak będzie, wtedy się wypowie.