Chcesz wyjechać do Warszawy, by zarobić na mieszkanie? Lepiej skocz do Katowic
To proste: w większym mieście wynagrodzenia statystycznie są wyższe, ale jednocześnie i mieszkania droższe. Ale to wcale nie znaczy, że wychodzi na jedno. Są miasta, gdzie za średnią pensję kupisz pół metra kwadratowego mieszkania, a są takie, w których wystarczy na niemal dwa razy więcej.
Wynagrodzenia, które w ostatnich latach bardzo rosną, to kluczowy czynnik, który wpływa na ceny mieszkań. I który mówi o ich dostępności. Oczywiście można analizować, jak na przestrzeni lat ta dostępność się zwiększa lub zmniejsza (ostatnio akurat zmniejsza), porównując średnią krajową do ceny metra kwadratowego mieszkania, ale to wskaźnik dla teoretyków, którzy dyskutują sobie o rynku.
Zwykłemu Polakowi, który jest zdeterminowany, by dorobić się własnego mieszkania tak, że skłonny jest się przeprowadzić, takie analizy na nic. Dla niego kluczowe są nie średnie zarobki w Polsce, ale w danym mieście. A te wysokie zarobki też nie gwarantują, że o własne M będzie łatwiej.
Katowice wypadają świetnie, Zielona Góra i Gorzów rządzą
Wystarczy spojrzeć na Warszawę, gdzie zarobki są wysokie, a mimo to za średnią stołeczną pensję można kupić zaledwie 0,55 mkw mieszkania. Bo na te zarobki trzeba nałożyć ceny mieszkań w danym mieście i wtedy dopiero jasne, jak dostępne są tam mieszkania.
I to właśnie zrobili eksperci portalu RynekPierwotny.pl. A żeby było ciekawiej, są miasta w Polsce, gdzie są niskie zarobki, ale o mieszkanie znacznie łatwiej, bo ceny mieszkań są jeszcze niższe, są też takie, i chodzi o naprawdę duże miasto, gdzie zarobki są jednymi z najwyższych w Polsce, ale ceny mieszkań wcale aż tak nie szaleją.
Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz na Bizblog.pl:
To po kolei: najwyższe pensje mają mieszkańcy Krakowa, Warszawy, Katowic i Gdańska. Ale ceny nieruchomości są takie, że jak już wspomniałam, w Warszawie średnia pensja wystarczy zaledwie na 0,55 mkw. nowego mieszkania i jest to najgorszy wynik w Polsce.
Zaraz za Warszawą jest Kraków z niewiele lepszym wynikiem - 0,62 mkw. oraz Wrocław i Gdańsk - 0,63 mkw. I teraz dopiero jasno widać, jak trudno jest o własne M w miastach, które najbardziej rozpieszczają Polaków na rynku pracy.
Ale w tym gronie są przecież jeszcze Katowice! I tu miła niespodzianka - miasto to wypada bardzo przyzwoicie, jeśli chodzi o stosunek cen nowych mieszkań do zarobków, dając wynik 0,77 mkw. Podobnie przyzwoicie wypada znacznie mniejszy już Bydgoszcz (0,76 mkw.), gdzie średnie zarobki są o ponad 2 tys. zł brutto niższe, ale jak widać, nie ma to znaczenia.
Dla odmiany, spójrzmy na liderów - miasta, w których mieszkańcy w sumie nie mają co narzekać - to Zielona Góra, gdzie średnie wynagrodzenie brutto pozawala kupić niemal cały jeden metr kwadratowy mieszkania (dokładnie 0,97 mkw.) - widać wyraźnie, że sytuacja jest tu niema dwukrotnie łatwiejsza niż w Warszawie. Dobrze wypada też Gorzów Wielkopolski, gdzie wskaźnik ten wynosi 0,93 mkw.
Niska płaca, drogie mieszkania - uważajcie na Kielce
Patrząc od drugiej strony, miasta z niskimi zarobkami wcale też nie zawsze gwarantują większej dostępności mieszkań. Najniższe płace mamy w Białymstoku, Gorzowie Wielkopolskim i Kielcach.
Gorzów, owszem, wypadł dobrze, a nawet świetnie (0,93 mkw.), ale już Kielce fatalnie (0,63 mkw.), co plasuje je na samym końcu listy dostępności mieszkaniowej razem z największymi miastami jak Warszawa, Kraków, Wrocław i Gdańsk. Białystok też wypada bardzo średnio (0,67 mkw.).
To pokazuje, że warto nie zdawać się na intuicję, tylko poważnie prześledzić tabelę z wynikami tej analizy.